sobota, 23 października 2021

Julia Kucińska - Moja przystań

 


Ognisko pomogło mi się otworzyć, nabrać pewności siebie i łatwości w pracy w grupie. Doceniłam swoją wrażliwość. Pogłębiłam też swoją wiedzę o teatrze. Miałam okazję spróbować techniki teatru animacji i nauczyć się jak napisać dobry scenariusz. Przeszłam przez upragnioną fuksówkę, najlepszą, jaką mogłabym sobie wymarzyć. Poznałam wspaniałych ludzi. Zafascynowałam się ruchem scenicznym, co skłoniło mnie do zapisania się na taniec współczesny. Przełamałam się i w te wakacje wystawiłam trzy warsztaty. Chciałam je zrobić już od dawna, ale nie wierzyłam w swoje możliwości. Przede wszystkim bałam się wyjść do ludzi z czymś moim, pokazać coś dla mnie ważnego, co stworzyłam i nad czym ciężko pracowałam. Udało mi się pokonać ten lęk i zaakceptować to, że nie wszystko zawsze musi wyjść idealnie. Czasem trzeba zrobić coś złego, żeby potem zrobić coś lepszego. Teraz mam dyplom, o którym zamarzyłam już jako trzynastolatka na moim pierwszym rozpoczęciu roku w Teatrze Powszechnym. Ognisko było ze mną, kiedy dorastałam. Towarzyszyło mi w najlepszych i najgorszych chwilach. Chciałam tam chodzić niezależnie od momentu w życiu. Było moją przystanią, w której mogłam wyrażać siebie. Stałym elementem mojego życia. Nie wiem gdzie bym była teraz w życiu i kim bym była, gdybym nie trafiła do Ogniska.

czwartek, 21 października 2021

Maciej Bisiorek - Żeby to mogło się powtórzyć




 

Po tegorocznym letnisku czułem, że zamknął się jakiś etap mojego życia. Taki dziwny etap, bo trudno opowiedzieć o nim komuś spoza Ogniska. Bo trudno przełożyć to ogniskowe doświadczenie na jakiekolwiek inne. Nie da się wytłumaczyć tego, jak dobrze, jak na miejscu czułem się ostatniego dnia, kiedy wiedziałem, że to już koniec. Że jestem częścią tego niezwykle innego świata. Pożegnanie się z nim było w jakiś sposób bolesne, bo tak często jest z pożegnaniami.



Po wręczeniu dyplomów czuję się inaczej. Rozpoczął się już nowy etap mojego życia, studia. Łapię się teraz na tym, że myślę o osobach, momentach, które zaprowadziły mnie tu, gdzie jestem. Bo to wszystko przecież takie małe cegiełki są. Cegiełki, dzięki którym wiem, że chcę tworzyć.

Nie podoba mi się porównanie z cegiełkami, ale zostawiam je, bo to taki żywy tekst będzie, taki nieocenzurowany.

Ognisko to taka cegła w tym wszystkim. Pojawiło się w momencie, kiedy inne cegiełki już stanowiły o silnej podstawie budynku, więc ta ciężka cegła, to ceglisko pomogło szybciej piąć się w górę, ale nie zawaliło reszty.

Że to taki ważny element, duży jest dla mnie.

Najbardziej wartościowe jest dla mnie to, że wiem, jak pięknie może być. Jaka cudowna atmosfera może tworzyć się między ludźmi, z jednej strony twórcza, a z drugiej taka domowa. Ale domowa w takim prawie archetypicznym sensie, nienaturalnie naturalnym, że coś tak ciepłego prawie nie powinno istnieć, a istnieje. Mam nadzieję, że to jasne.

Chodzę na studia z myślą, że może coś takiego przydarzy mi się znowu. To byłoby fajne.






 

środa, 20 października 2021

Anna Kozłowska - Unisono z Piotrem Kaniewskim

 


Ciepły, przytulny głos. Czułe spojrzenie. Jasna słoneczna pogoda. Piotruś. Pasjonat muzyki. Zwłaszcza filmowej. Nasze ostatnie spotkanie odbyło się właśnie z tego powodu. Zaprosiłeś mnie do swojej audycji radiowej, żebyśmy porozmawiali o Ennio Morricone. Byłeś ogromnie ciekaw moich spotkań z Maestro, wyszukałeś muzyczne smaczki i świetnie skomponowałeś program. Rozmawiało nam się jakbyśmy stale się tym zajmowali, zrozumienie w pół słowa. Dlatego oboje chcieliśmy, by był jakiś ciąg dalszy…

Przeglądam zdjęcia z czasów naszego Ogniska. Pamiętam nasz portret podwójny z wyjazdu do Anglii gdy wdrapaliśmy się na Big Ben. Jeszcze nastoletni, zalotni wobec życia, pełni wiary, że cały świat leży u naszych stóp. Przywilej młodości.


I natychmiast przypominam sobie osławiony szalony Sylwester nastolatkowy. Uff, dobrze, że nie ma zdjęć. Pamiętam, gdy już na początku imprezy rozmawiałeś ze swoją mamą przez telefon. Nagle cos gruchnęło. Stół? Lampa? Żyrandol? Wtedy spokojnym tonem nawet nie sprawdzając, co się stało, powiedziałeś do słuchawki: „Mamo, są już pierwsze straty.” Spokój i poczucie humoru.

 


Zegrze, Frombork, Giżycko, Książ. Spektakle „Toto” i „Pali się”. Tyle godzin w garderobie, na próbach, na scenie. Wygłupów, śmiechów, wzruszeń. Chwil w nastroju unisono. Łatwo mi było być z Tobą unisono, bo jakoś zawsze nadawaliśmy na podobnych falach. Zawsze miałeś wobec mnie tyle dobroci, troskliwości. Nie wierzę, że już Cię nie ma!

 

Trafne zdjęcie zrobiłeś Pani Halinie, bo fotografia była Twoją pasją

niedziela, 17 października 2021

Anna Kozłowska - Dyplomy 2021

 


Szczęśliwcy z dyplomami. Patrzę na Was z ogromną radością. Poznałam Was trzy, cztery lata temu, niektórych pięć, a nawet sześć. Trzy warsztaty, wspólne wyjazdy, Koło Miłośników Teatru i w ostatnie wakacje letnisko. Pierwsze w historii Ogniska. Stworzyłam formułę tego wyjazdu, bo nie mogłam zgodzić się na to, że covidowy czas tak strasznie was potraktował. Nie mieliście studniówki, balu maturalnego i mnóstwa innych atrakcji związanych z wiekiem. Nie mieliście szans zrobić swoich warsztatów i w konsekwencji nie moglibyście ukończyć Ogniska z dyplomem. O nie! Wyjechaliśmy zatem razem w szaleńczą podróż artystyczną nazwaną Letniskiem, gdzie stworzyliście 24 warsztaty. Absolutny Rekord Ogniskowy. Wszechczasów. Wzlecieliście o wiele powyżej moich oczekiwań. I dziś odbieracie zasłużone dyplomy.

Co zabieracie w ogniskowym bagażu? Oprócz pierwszej oczywistej odpowiedzi, czyli życiowych przyjaźni, co tam jeszcze spakowaliście?

Niewyczerpywalną kreatywność, rozbudzoną wyobraźnię, potrzebę sztuki codziennie. Oraz wiedzę zaczerpniętą z doświadczenia. Żeby osiągać cele niezbędna jest pasja, wytrwałość i pracowitość. Umiejętność ogarnięcia wszystkiego wokół, zaczynając oczywiście od siebie samego. Trzy warsztaty, to trzy projekty. Tekst, idea, ludzie, przestrzeń, scenografia, kostiumy, próby, zmiany obsady, zwątpienia, kłopoty, oświetlenie, przedłużacz, krzesła, muzyka, publiczność, zapowiedź, poszło, uff. Ach, niektórzy zdobyli się na ujęcie tematu warsztatu w plakacie. I jeszcze omówienie. Umiecie mądrą krytykę przyjąć na klatę i czerpać z niej wskazówki na przyszłość. Poradzicie sobie przy dorosłych projektach zawodowych. Przecież to ten sam schemat. Patrząc na Was, mam pewność, że również wiara w siebie samych znacznie poszybowała wzwyż wobec stanu z przesłuchań wstępnych do Ogniska. I pamiętajcie zdanie, które często powtarzam: Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu. Zawsze warto uczciwie zadać sobie pytanie, czy szukam sposobów, żeby się udało, czy raczej wymówki, żeby się wycofać.

Wybór dzisiejszego miejsca nie jest przypadkowy. Stoimy przy pomniku Haliny Mikołajskiej. Wybitnej polskiej aktorki, która w trudnych czasach dokonała świadomego wyboru, by zaangażować się w działalność opozycyjną wobec opresyjnej władzy. Stanęła po stronie godności człowieka. Poniosła ogromne koszty. Również zawodowe. Nie mogła grać w filmie, teatrze, telewizji, zniknęła z przestrzeni publicznej. Mogła zrezygnować ze swojej działalności, zawrócić, wybrać inaczej, żyć łatwiej. Ale się nie ugięła.

Wchodzicie w dorosłe życie. Będziecie dokonywali własnych wyborów. Często niełatwych. Mam nadzieję, że Ognisko zostawiło w Was silny halinistyczny ślad. Idziecie w przyszłość, by przez sztukę kształtować siebie i swoje środowisko. Z ciekawością i rozpalonymi zmysłami. Umiejętnością krytycznego myślenia. A przede wszystkim z otwartością, wrażliwością i uważnością na drugiego człowieka.

Nie smućcie się, że coś się kończy, tylko cieszcie, że było. A Ognisko jest na zawsze. Niech Halinizm będzie waszym drogowskazem.

Ps. Jakby co, to dzwońcie!

Wasza na wieki "Pani Ania"



Kalina Siudek - Moje Miejsce


 

        Ktoś podczas jednej z bezsennej nocy na letnisku powiedział lub powiedziała: “nie da się opowiedzieć słowami tego co tu przeżywamy”. Parafrazuję, ale w tym rzecz! I czasami szuka się swojego miejsca całe życie, ja chyba znalazłam moje bardzo wcześnie. Po czym poznać takie miejsce? Myślę, że to po prostu się wie, bo akurat tutaj mogłam przed grupą wtedy nieznanych mi wspaniałych osób grając i na ukulele i śpiewając, wyznać, że uwielbiam smak wody po umyciu zębów. To tutaj do czwartej rano debatowałam, czy następny dzień będzie dniem marynarki, dniem Meryl Streep, czy dniem ryb słodkowodnych. To tutaj zrobiłam spektakl w ciemności. To tutaj drzwi stały się międzygalaktycznymi wrotami. To tutaj recytowałam wersy Paktofoniki po śniadaniu na rozgrzewkę. To tutaj w lutym odpoczywałam pod palmami. To tutaj tarzałam się po boisku do siatkówki i sprejowałam głowę manekina. To tutaj tak głośno płakałam ze wzruszenia, że musiałam zostać uciszona, bo była już cisza nocna. To tutaj były skumbrie w tomacie. To tutaj robiłam kisiel na dobry sen o szóstej rano. To tutaj napisałam czterowers o dromaderze i dalej go pamiętam, a już tak bardzo nie chce… To tutaj dostałam świeczkę. To tutaj zawsze po śniadaniu przez dwa tygodnie, dzień w dzień myślałam, czym lub kim będzie mój mały pokój. To tutaj tańczyłam jak wariatka. To tutaj polubiłam zwierzę - hipcia. To tutaj poznałam moje osoby. To tutaj, a jednak nie tam. Wiem, że mam misję, ważną misję. Owa misja zaczęła się w bardzo stresującym momencie mojego życia - w momencie zaśpiewania “Sto lat” przed Panią Anią i Sebą. Ja tę misję pielęgnuję, staram się realizować każdego dnia. I tak sobie trwa ze mną, a ja nigdy, przenigdy, za żadne skarby nie pozwolę jej zniknąć. 

Bo tak naprawdę bez tej miłości można żyć, mieć serce puste jak orzeszek, ale jaki to sens?

 

sobota, 16 października 2021

Ala Rasztawicka - „Pytanie to w tytule postawione”

 


28 września 2018. Jest piątek, ostatnia lekcja to wiedza o kulturze. Kończy się o 15.15. Chwilę później wychodzę ze szkoły razem z ledwo znaną mi dziewczyną, świeci słońce. Idziemy w tym samym kierunku - na tramwaj i potem na przesłuchania do Ogniska. Pojawia się taki trochę śmieszny, trochę niezręczny moment poznawania nowej osoby. Ale ta wizja tajemniczego egzaminu łączy mnie i tę dziewczynę. Trochę się ekscytujemy, trochę stresujemy. Wsiadamy razem do tramwaju i zaczynamy mówić swoje teksty. Zaczynam ja, mówię swój kawałek Masłowskiej, którą wtedy odkryłam i wydawał mi się najważniejszym na świecie tekstem. Potem swój tekst mówi Marysia. Gałczyńskiego, „Dlaczego ogórek nie śpiewa”. No więc stoimy tak na środku tramwaju, jest jedno wolne miejsce, więc zmieniamy się co chwila, zamieniając naszą jednoosobową widownię ze sceną, to na wiersz, to na piosenkę.

            I w gruncie rzeczy było to przecież całkiem niedawno. Jeździłam na Lubelską dwa razy w tygodniu i te dziesięć minut drogi z metra do Ogniska pokonywałam z jeszcze inną dziewczyną, która zawsze mówiła, że bardzo chciałaby nie jeść mięsa, ale ma alergię na gluten. I czas sobie płynął, dowiadywałam się czasem czegoś więcej czy to o Marysi, czy bezglutenowej Ninie. Jednego dnia zajęć pojawiła się jeszcze inna dziewczyna. Kala była kilka dni temu na spektaklu „2118. Anna Karasińska”, ja też. I tyle. A może aż tyle.

            Jak byłam mała miałam taką książkę o dwóch królikach, „Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham”.  I tam jeden królik mówił do drugiego, że kocha go jak stąd do księżyca i z powrotem. To tak samo określiłabym moją wdzięczność za to, że tamtego 28 września pojechałam na przesłuchania.

            Potem wydarzyło się jeszcze mnóstwo rzeczy, był strajk nauczycieli, był nasz pierwszy obóz letni, zimowisko, był covid, było Ognisko w Słowackim i zdalne zajęcia, festiwal Korczak, letnisko. I wiem już o tych dziewczynach trochę więcej niż tylko o glutenie, śpiewających ogórkach i Annie Karasińskiej.

            Piszę teraz ten tekst i patrzę na egzemplarz „Między nami dobrze jest”, który stał się amuletem - i moim i Marysi. A ”Dlaczego ogórek nie śpiewa” znam na pamięć.

 

PS. Przypomniało mi się, że to były jednak zające. Czuję się więc jak zając z książeczki dla dzieci, który próbuje wyznać największą w świecie miłość Ognisku.



czwartek, 14 października 2021

Magdalena Górska - Tadeusz

 


Tadeusz … lubiłam z Tobą rozmawiać. Byłeś jedną z nielicznych, znanych mi osób, które potrafiły udzielić 100 procent uwagi swojemu rozmówcy. Kiedy kogoś słuchałeś byłeś skupiony i uważny, z przenikliwym spojrzeniem . Byłeś dobrym obserwatorem. Kiedy spotkaliśmy się kilka lat temu tworząc wspólnie z Michałem, Agnieszką i Adamem spektakl „Dwoje na huśtawce” miałam poczucie, że wiesz o mnie więcej niż bym chciała. Dałeś mi wtedy wsparcie i wiarę w siebie, której bardzo potrzebowałam. Powstał też piękny tekst o Marii Skłodowskiej - Curie, do którego napisania zainspirowałeś. Nie wszystkie pomysły udało się zrealizować, było ich wiele… Pamiętam obóz teatralny w Wildze, dawno temu … szliśmy z pochodniami przez las w nocy, aby obiecać, że będziemy działać zgodnie z Kodeksem Koła Miłośników Teatru, stworzonym wtedy wspólnie z Haliną. Ty towarzyszyłeś naszej grupie jako charyzmatyczny instruktor. Później życie pisało nam wszystkim i pisze nadal rożne scenariusze. Ale kiedy spotkaliśmy się na cmentarzu, żegnając Cię po raz ostatni naszym hymnem, poczułam, że pewne rzeczy gdzieś głęboko w sercu nigdy nie umierają . I byłeś tam z nami.

 


Angelika Sasin - Góralu, nie zapomnimy

 


Góralu, nie zapomnimy

Nie ma wątpliwości, że legendarne Przejścia Przez Pozycje pojawią się w każdym wspomnieniu wychowanków Tadeusza Góralskiego. Ja też zawsze go widzę w tej koszulce na ramiączka odsłaniającej muskularne barki, mówiącego 1! 3! 5! 2! 2! 1! by wycisnąć z nas siódme poty co sobotę rano – z nas niby młodszych, ale w formie dalekiej od Jego niedoścignionej kondycji.

Bo wtedy on był już dorosły, a my jeszcze niezupełnie. I choć byliśmy na ty, podobnie jak z innymi instruktorami Ogniska, dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy razem, a w miarę jak dojrzewaliśmy – pod ich okiem – te stosunki stawały się coraz bardziej kumpelskie, to jednak na zawsze pozostała to relacja mistrz-uczeń. Teraz wiem to na pewno, bo kiedy Góral nagle odszedł, poczułam się jakby... osierocona.

A ten nasz mistrz, Tadeusz, uczył nie tylko sprawności fizycznej. Pamiętam (jak dziś!), że nie zaliczył mi roku i musiałam powtarzać zajęcia z pantomimy. Bo choć sobie radziłam (nawet zdaniem samego Górala), to stosunek do zajęć miałam, powiedzmy, nieskrywanie ambiwalenty. Wtedy oczywiście się wkurzyłam, ale on chciał bym zrozumiała, że praca nad warsztatem to nie tylko gibkość ciała, ale też gotowość do wysiłku, do podjęcia wyzwania bez względu na okoliczności i humory. I trzeba do niej podejść z pokorą. Choć wybrałam inną drogę zawodową, to była cenna lekcja. I bardzo mi smutno, że już nie pójdę do niego na zajęcia przechodzić przez te pozycje. 

 

 Pekin, 13 października 2021

Angelika Sasin (wtedy Wierniuk)



środa, 13 października 2021

Anna Kozłowska - Tadziu...

 

Tadziu…


Tadziu...

i od razu widzę zdjęcia z naszego ogniskowego wyjazdu do Radziwiłłowa. Sesja zdjęciowa na stacji kolejowej, na balkonie, na podwórku, gdy próbujecie w pięciu chłopaków zmieścić się na jednym rowerze. Nastolatkowe wygłupy. Jak myśmy się ze sobą wówczas dobrze czuli. Bezpieczni, otwarci na siebie, wyrozumiali, czuli, beztroscy. Na zajęciach, obozach, próbach, spektaklach. Doświadczaliśmy w Ognisku grupowo tak różnych, nowych emocji, uczuć. Odkrywaliśmy siebie i uczyliśmy się życia robiąc warsztaty na podstawie poważnej literatury. Podziwiałam Cię za zdyscyplinowanie i pracowitość. Już wówczas umiałeś wymyślić sobie cel i z pełnym poświęceniem do niego dążyć. Zastanawiam się, czy to nie Ty wymyśliłeś próby przez zajęciami o 6 rano, na które ochoczo się zjeżdżaliśmy. Dość szybko Pani Halina zaproponowała Ci, żebyś uczył w Ognisku. Jakim byłeś instruktorem? Wymagającym, twardym, ale jednocześnie troskliwym. Z pewnością inspirującym. I mocno zapamiętanym.



W ciągłym ruchu. Pędziłeś. Zapalałeś się błyskawicznie. Pamiętam, gdy w pierwszej trasie białą toyotą tak ostro musiałeś hamować, że spaliłeś hamulce. Ale pędziłeś też metaforycznie. Zachłanny na życie.

Brawuro wbiegłeś w nową rzeczywistość po 89 roku. Odważnie, kreatywnie, jak zawsze pełen pasji i wizji. Nawet jeśli z księżyca, to dla Ciebie realizowalnych. Wizjoner. Razem z Agnieszką z tego co było w Was najlepsze stworzyliście mocny tandem - „power couple”, choć wówczas jeszcze tego określenia nad Wisłą nie używano. Otoczyliście też opieką wielu ludzi. Wasze wsparcie okazało się nadzwyczaj ważne i realne, gdy Halina i Jan Machulscy stracili swój wymarzony teatr, który stworzyli od podstaw. Uwierzyli, że znów mogą budować od podstaw.

Podobało Ci się zdobywanie, dobrze czułeś się w roli przywódcy. Potrafiłeś być liderem, zapalić innych do działania. Pochłonął Cię biznes, z sukcesem. Dzięki temu miałeś szanse wspomóc swoich ówczesnych przyjaciół. Lubiłeś i potrafiłeś dawać. Wielu z nas z tego korzystało i skorzystało. Pierwszy zjazd Ogniskowiczów w 2003 roku, gdy trwało referendum w sprawie wejścia Polski do Unii. W sali przy Marszałkowskiej 115 zobaczyłam tłum dorosłych, radosnych ludzi, i wciąż jednak Ogniskowiczów. Tamto spotkanie uświadomiło mi, jak ogromną siłę na życie daje Ognisko i w co wartościowego nas wyposaża. Potem ogromne spotkanie w Teatrze Powszechnym. Z rozmachem.

Dla mnie niezwykle ważne były wasze rodzinne wyjazdy, w których uczestniczyłam, gdy z Agnieszką i Florą pochłanialiśmy Rzym i Paryż. W typowo rzymskiej knajpie zajadając się pizzą rysowaliśmy portrety, a rankiem jadaliśmy śniadanie z widokiem na Panteon. Wciąż mam szalone buty w pomarańczowo-niebieską kratkę, które mi wówczas sprezentowałeś. W Paryżu biegaliśmy po wystawach i potem na lotnisku targaliśmy absurdalnie ciężkie albumy o sztuce. Książki też były Twoją pasją. Miałeś niezaspokajalny głód czytania, który współodczuwałam.

Tadziu, dziś ze smutkiem żegnając Cię na Powązkach uśmiecham się, bo mamy tyle wspólnych pięknych i ważnych wspomnień. I halinistycznie dziękuję za wszystkie dobre rzeczy, które na przestrzeni wielu lat ofiarowałeś Ognisku.






wtorek, 12 października 2021

Agata Życzkowska - Góral...

 

Tadeusz Góralski (pierwszy z lewej) - Rada Pedagogiczna Ogniska w latach 90. 

Góral…

 

To były jedne z najbardziej energetycznych zajęć w Ognisku Machulskich. Jeszcze w Teatrze Ochoty na Reja 9, gdzie spędziłam pięć moich nastoletnich lat. Najważniejszych. Tych, które mnie ukształtowały. Tam poznałam wielu wspaniałych ludzi. Na różnych zajęciach pracował mój umysł. Ważna była kreatywność, pomysłowość, koncepcja. Albo pracowałam głosem. Ćwiczyłam pamięć i odwagę. U Tadeusza Góralskiego pracowałam nad fizycznością, nad sprawnością mojego ciała. Kiedy zaczęłam, miałam 13 lat. Do czasu spotkania z „Góralem”, jak go nazywaliśmy, mój kontakt z ruchem ograniczał się tylko do lekcji WF-u w państwowej warszawskiej podstawówce lat 80. ubiegłego wieku. Zazwyczaj była to gra w siatkówkę lub ping-pong. Czasem jeszcze mierzyłam się ze swoją kondycją fizyczną, gdy biegłam spóźniona do autobusu lub wchodząc na 4 piętro w bloku u mojej babci na Muranowie.

I nagle w sobotnie poranki świat się zmienił. Poznałam wysiłek fizyczny, pracę nad sobą i przekraczanie własnych granic. Poznałam ból, który był przyjemny. Ruch, który wydzielał w moim organizmie endorfiny. To wszystko na zajęciach u „Górala”, zajęciach z pantomimy, także połączonych z tańcem. To dzięki niemu nauczyłam się wielu elementów również z akrobatyki. Była to moja wewnętrzna walka z ograniczeniami własnego ciała i umysłu. Nagle poczułam, że są one nierozłączne, że funkcjonują razem i tylko wtedy można doznać pełni szczęścia i spełnienia.

Lubiłam te soboty. Lubiłam te spotkania z "Góralem". Sala baletowa na drugim piętrze. Okna na Pomnik Lotnika po prawej stronie. Drewniane drążki. Lustro na wprost. Często zasłonięte. Pamięć tej przestrzeni jest zadziwiająca. Do dziś widzę nasze sobotnie łańcuchy choreograficzne - choreografie ruchu fizycznego: skoki w różnych pozycjach – kolejka do chaines - nożyce poziome z widokiem na biały sufit – rundaki i gwiazdy ze światem odwróconym do góry nogami - nożyce pionowe z nosem w drewnianej podłodze – najtrudniejsza pantomima „marcelowska”... Dzięki temu spotkaniu z „Góralem” nauczyłam się wiele o sobie. Zaiskrzyła myśl, o tym, że ruch może być częścią mojego życia, mojej pracy artystycznej. Ruch zawsze w połączeniu z myślą i koncepcją. I do dziś to robię. Już od ponad 30 lat jestem w ruchu…

Po skończeniu liceum widziałam Górala tylko kilka razy, na różnych spotkaniach absolwentów Ogniska lub urodzinach i jubileuszach Pani Haliny. Ale za każdym razem czułam to ciepło i radość, że dane mi było go spotkać i z nim pracować. Wzięłam dużo i przetworzyłam do własnego życia. Mam nadzieję, że także dałam odrobinę z mojej młodości i świeżości. Ta wymiana była dla mnie bardzo ważna.

Leć, Góralu, w piękne inne światy. W moim sercu zawsze pozostaniesz uśmiechnięty, z iskrzącymi, radosnymi oczami, pełen witalności i niezwykle pozytywnej energii.


Warszawa, 12 października 2021

 

Agata Życzkowska


poniedziałek, 4 października 2021

Jan Osiecki - Ognisko jest wszędzie, czyli jak na finansach i rachunkowości korzystam z umiejętności Ogniskowicza

Ognisko jest wszędzie, czyli jak na finansach i rachunkowości korzystam z umiejętności Ogniskowicza.

Cześć jestem Janek, jestem studentem drugiego roku w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Mój kierunek to finanse i rachunkowość. Dlaczego więc piszę na bloga?

Do Ogniska trafiłem dzięki mojej siostrze. Miałem wtedy trzynaście lat i byłem nieśmiałym, zmanierowanym chłopaczkiem. Przez pierwszy rok bałem się wyjść na środek i coś powiedzieć, a co dopiero odgrywać jakieś scenki. Zawsze stresowałem się przed wejściem na salę, bo wiedziałem z czym się to wiąże. Mój mózg na zajęciach zostawał poddawany procedurze rozciągania. Raz musiałem wcielić się w rolę zdechłego borsuka, a raz naprawiałem Mount Rushmore. Jako umysł ścisły wracałem do domu jak po ciężkim treningu. Z jednej strony zmęczony, ale z drugiej przede wszystkim spełniony i zafascynowany światem, który mi zaoferowano. Przez lata spędzone w Ognisku poznałem wielu ludzi. Małych, dużych, grubych, chudych, zamkniętych, czy tryskających energią. Różnice te nie przeszkadzały nam we współpracy. Tworzenie świata przychodziło nam z łatwością, a im grupa była bardziej zróżnicowana, tym lepiej. Nauczyłem się wtedy głębokiego szacunku do odmienności, im człowiek dalszy mi z wyglądu i charakteru, tym lepiej, bo więcej się mogę od niego nauczyć. Kolejną lekcją jaką dał mi Ognisko to pokora. Jako trzynastolatek wydawało mi się, że wszystko wiem najlepiej. Gdy wychodziłem na scenę nagle rzeczywistość była inna. Mimo, że  w tamtych momentach chciałbym się zapaść pod ziemię, dziś uważam, że to kluczowe momenty mojego samorozwoju.

Po paru latach przerwy od zaczarowanego świata Ogniska zyskuje się perspektywę. Dopiero po jakimś czasie zauważa się, czego właściwie nas nauczono. Ognisko nie sprawiło, że zostałem aktorem, reżyserem czy śpiewakiem. Mam wrażenie, że dało mi ono narzędzia do pracy nad sobą i otaczającym mnie światem. Pewność siebie, kontrolę stresu, szacunek dla drugiej osoby, czy chęć rozwoju są potrzebne w każdej branży. Nie ważne czy budujesz mosty, czy piszesz wiersze, będziesz napotykał różnych ludzi i sytuacje, z którymi musisz sobie poradzić. Ognisko wtedy daje taki wewnętrzny płomyk, który pomaga w trudniejszych chwilach kiedy jest najciemniej.