Po tegorocznym letnisku czułem, że zamknął się jakiś
etap mojego życia. Taki dziwny etap, bo trudno opowiedzieć o nim komuś spoza
Ogniska. Bo trudno przełożyć to ogniskowe doświadczenie na jakiekolwiek inne.
Nie da się wytłumaczyć tego, jak dobrze, jak na miejscu czułem się ostatniego
dnia, kiedy wiedziałem, że to już koniec. Że jestem częścią tego niezwykle
innego świata. Pożegnanie się z nim było w jakiś sposób bolesne, bo tak często
jest z pożegnaniami.
Po wręczeniu dyplomów czuję się inaczej. Rozpoczął się
już nowy etap mojego życia, studia. Łapię się teraz na tym, że myślę o osobach,
momentach, które zaprowadziły mnie tu, gdzie jestem. Bo to wszystko przecież
takie małe cegiełki są. Cegiełki, dzięki którym wiem, że chcę tworzyć.
Nie podoba mi się porównanie z cegiełkami, ale
zostawiam je, bo to taki żywy tekst będzie, taki nieocenzurowany.
Ognisko to taka cegła w tym wszystkim. Pojawiło się w
momencie, kiedy inne cegiełki już stanowiły o silnej podstawie budynku, więc ta
ciężka cegła, to ceglisko pomogło szybciej piąć się w górę, ale nie zawaliło
reszty.
Że to taki ważny element, duży jest dla mnie.
Najbardziej wartościowe jest dla mnie to, że wiem, jak
pięknie może być. Jaka cudowna atmosfera może tworzyć się między ludźmi, z jednej
strony twórcza, a z drugiej taka domowa. Ale domowa w takim prawie
archetypicznym sensie, nienaturalnie naturalnym, że coś tak ciepłego prawie nie
powinno istnieć, a istnieje. Mam nadzieję, że to jasne.
Chodzę na studia z myślą, że może coś takiego przydarzy
mi się znowu. To byłoby fajne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz