wtorek, 12 października 2021

Agata Życzkowska - Góral...

 

Tadeusz Góralski (pierwszy z lewej) - Rada Pedagogiczna Ogniska w latach 90. 

Góral…

 

To były jedne z najbardziej energetycznych zajęć w Ognisku Machulskich. Jeszcze w Teatrze Ochoty na Reja 9, gdzie spędziłam pięć moich nastoletnich lat. Najważniejszych. Tych, które mnie ukształtowały. Tam poznałam wielu wspaniałych ludzi. Na różnych zajęciach pracował mój umysł. Ważna była kreatywność, pomysłowość, koncepcja. Albo pracowałam głosem. Ćwiczyłam pamięć i odwagę. U Tadeusza Góralskiego pracowałam nad fizycznością, nad sprawnością mojego ciała. Kiedy zaczęłam, miałam 13 lat. Do czasu spotkania z „Góralem”, jak go nazywaliśmy, mój kontakt z ruchem ograniczał się tylko do lekcji WF-u w państwowej warszawskiej podstawówce lat 80. ubiegłego wieku. Zazwyczaj była to gra w siatkówkę lub ping-pong. Czasem jeszcze mierzyłam się ze swoją kondycją fizyczną, gdy biegłam spóźniona do autobusu lub wchodząc na 4 piętro w bloku u mojej babci na Muranowie.

I nagle w sobotnie poranki świat się zmienił. Poznałam wysiłek fizyczny, pracę nad sobą i przekraczanie własnych granic. Poznałam ból, który był przyjemny. Ruch, który wydzielał w moim organizmie endorfiny. To wszystko na zajęciach u „Górala”, zajęciach z pantomimy, także połączonych z tańcem. To dzięki niemu nauczyłam się wielu elementów również z akrobatyki. Była to moja wewnętrzna walka z ograniczeniami własnego ciała i umysłu. Nagle poczułam, że są one nierozłączne, że funkcjonują razem i tylko wtedy można doznać pełni szczęścia i spełnienia.

Lubiłam te soboty. Lubiłam te spotkania z "Góralem". Sala baletowa na drugim piętrze. Okna na Pomnik Lotnika po prawej stronie. Drewniane drążki. Lustro na wprost. Często zasłonięte. Pamięć tej przestrzeni jest zadziwiająca. Do dziś widzę nasze sobotnie łańcuchy choreograficzne - choreografie ruchu fizycznego: skoki w różnych pozycjach – kolejka do chaines - nożyce poziome z widokiem na biały sufit – rundaki i gwiazdy ze światem odwróconym do góry nogami - nożyce pionowe z nosem w drewnianej podłodze – najtrudniejsza pantomima „marcelowska”... Dzięki temu spotkaniu z „Góralem” nauczyłam się wiele o sobie. Zaiskrzyła myśl, o tym, że ruch może być częścią mojego życia, mojej pracy artystycznej. Ruch zawsze w połączeniu z myślą i koncepcją. I do dziś to robię. Już od ponad 30 lat jestem w ruchu…

Po skończeniu liceum widziałam Górala tylko kilka razy, na różnych spotkaniach absolwentów Ogniska lub urodzinach i jubileuszach Pani Haliny. Ale za każdym razem czułam to ciepło i radość, że dane mi było go spotkać i z nim pracować. Wzięłam dużo i przetworzyłam do własnego życia. Mam nadzieję, że także dałam odrobinę z mojej młodości i świeżości. Ta wymiana była dla mnie bardzo ważna.

Leć, Góralu, w piękne inne światy. W moim sercu zawsze pozostaniesz uśmiechnięty, z iskrzącymi, radosnymi oczami, pełen witalności i niezwykle pozytywnej energii.


Warszawa, 12 października 2021

 

Agata Życzkowska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz