Tadeusz Góralski (pierwszy z lewej) - Rada Pedagogiczna Ogniska w latach 90. |
Góral…
To były jedne z najbardziej
energetycznych zajęć w Ognisku Machulskich. Jeszcze w Teatrze Ochoty na Reja 9,
gdzie spędziłam pięć moich nastoletnich lat. Najważniejszych. Tych, które mnie
ukształtowały. Tam poznałam wielu wspaniałych ludzi. Na różnych zajęciach
pracował mój umysł. Ważna była kreatywność, pomysłowość, koncepcja. Albo
pracowałam głosem. Ćwiczyłam pamięć i odwagę. U Tadeusza Góralskiego pracowałam
nad fizycznością, nad sprawnością mojego ciała. Kiedy zaczęłam, miałam 13 lat.
Do czasu spotkania z „Góralem”, jak go nazywaliśmy, mój kontakt z ruchem
ograniczał się tylko do lekcji WF-u w państwowej warszawskiej podstawówce lat
80. ubiegłego wieku. Zazwyczaj była to gra w siatkówkę lub ping-pong. Czasem
jeszcze mierzyłam się ze swoją kondycją fizyczną, gdy biegłam spóźniona do
autobusu lub wchodząc na 4 piętro w bloku u mojej babci na Muranowie.
I nagle w sobotnie poranki
świat się zmienił. Poznałam wysiłek fizyczny, pracę nad sobą i przekraczanie
własnych granic. Poznałam ból, który był przyjemny. Ruch, który wydzielał w
moim organizmie endorfiny. To wszystko na zajęciach u „Górala”, zajęciach z
pantomimy, także połączonych z tańcem. To dzięki niemu nauczyłam się wielu
elementów również z akrobatyki. Była to moja wewnętrzna walka z ograniczeniami
własnego ciała i umysłu. Nagle poczułam, że są one nierozłączne, że funkcjonują
razem i tylko wtedy można doznać pełni szczęścia i spełnienia.
Lubiłam te soboty. Lubiłam te
spotkania z "Góralem". Sala baletowa na drugim piętrze. Okna na
Pomnik Lotnika po prawej stronie. Drewniane drążki. Lustro na wprost. Często
zasłonięte. Pamięć tej przestrzeni jest zadziwiająca. Do dziś widzę nasze
sobotnie łańcuchy choreograficzne - choreografie ruchu fizycznego: skoki w
różnych pozycjach – kolejka do chaines - nożyce poziome z widokiem na biały
sufit – rundaki i gwiazdy ze światem odwróconym do góry nogami - nożyce pionowe
z nosem w drewnianej podłodze – najtrudniejsza pantomima „marcelowska”... Dzięki
temu spotkaniu z „Góralem” nauczyłam się wiele o sobie. Zaiskrzyła myśl, o tym,
że ruch może być częścią mojego życia, mojej pracy artystycznej. Ruch zawsze w
połączeniu z myślą i koncepcją. I do dziś to robię. Już od ponad 30 lat jestem
w ruchu…
Po skończeniu liceum widziałam
Górala tylko kilka razy, na różnych spotkaniach absolwentów Ogniska lub
urodzinach i jubileuszach Pani Haliny. Ale za każdym razem czułam to ciepło i
radość, że dane mi było go spotkać i z nim pracować. Wzięłam dużo i
przetworzyłam do własnego życia. Mam nadzieję, że także dałam odrobinę z mojej
młodości i świeżości. Ta wymiana była dla mnie bardzo ważna.
Leć, Góralu, w piękne inne
światy. W moim sercu zawsze pozostaniesz uśmiechnięty, z iskrzącymi, radosnymi
oczami, pełen witalności i niezwykle pozytywnej energii.
Warszawa, 12 października 2021
Agata Życzkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz