poniedziałek, 22 października 2018

Michał Piaskowski - Odpowiedź na pytanie





Gdy przez ostatnie 3 lata ktoś z moich znajomych pytał mnie, czym właściwie jest  Ognisko Teatralne „U Machulskich”, miałem problem, aby w jednym zdaniu odpowiedzieć na to pytanie. Gdy po kilku lub kilkunastu minutach opowiadania o tym, jak wyglądają obozy, co robimy na zajęciach, czym jest inwencja, o próbach do warsztatów, przegadanych nocach i szukaniu przedłużaczy zadający pytanie, próbując ukryć, że nie ma bladego pojęcia, o czym mówię, uśmiechał się nerwowo i zazwyczaj odpowiadał “to fajnie tam macie”. Odbierając w tym roku dyplom, sam zadałem sobie pytanie “Czym właściwie dla mnie jest Ognisko?”. Każdy obóz i zimowisko, w którym brałem udział miało swoje hasło przewodnie, dlatego spróbuję odpowiedzieć na to pytanie właśnie tymi hasłami.
“To czego nie wiem”- wiem, że nie wiem jeszcze mnóstwa rzeczy! Jesteśmy w takim wieku, gdy stajemy przed ważnymi wyborami, które będą miały wpływ na resztę naszego życia. Nie mam pojęcia, kim będę w przyszłości, nie wiem nawet kim chciałbym być. Mam wrażenie, że dzisiejszy świat oczekuje od nas natychmiastowych odpowiedzi, każdy musi być w jakiś sposób określony. Wiem jednak, że życie potrafi nas zaskakiwać. Ognisko wyposaża ludzi w mnóstwo cech, dzięki którym są w stanie sobie poradzić w trudnych sytuacjach. Doświadczenie, które uzyskaliśmy przy przygotowywaniu warsztatów i robieniu sztuk na obozach, niejednokrotnie okazywało się zbawienne w codziennym życiu.
Podejmowanie ryzyka wiąże się z porażkami. Te 3 lata nauczyły mnie, że porażki i niepowodzenia nie są wcale przeciwieństwem sukcesu. Mam nawet wrażenie, że stały się dla mnie bardziej cenne, gdyż “uczymy się na błędach”. Zrozumiałem, że to dzięki nim nabieramy doświadczenia i stajemy się coraz lepszymi ludźmi. Ważne, żeby nie poddawać się, dążyć do celu i “grać w zielone” :)
Hasłem mojego ostatniego obozu było “mniej znaczy więcej”. Mam wrażenie, że sens tych słów, odczytuję dopiero teraz. Myślę, że tożsamość każdego Ogniskowicza budują z pozoru błahe i nic nieznaczące czynności. Patrząc z perspektywy czasu, to właśnie szczere rozmowy do późnych godzin, wspólne spotkania, czy zwykły wpis do książki okazują się kluczowe w tym jak wszyscy odbieramy to miejsce. Pokazy i warsztaty to wspaniałe rzeczy, które możemy razem tworzyć. Jednak czym byłyby one bez tych zdarzeń, które czasami trwają kilka sekund, a jednak zostają w naszej pamięci na całe życie.
Przedostatni akapit chciałbym poświęcić najważniejszemu, jak dla mnie, aspektowi Ogniska, którym są ludzie, którzy je tworzą. To właśnie tu w końcu mogłem poznać osoby z szaloną pasją do tworzenia wspaniałych rzeczy. Mogłem pracować z ludźmi, którzy pochodzili z różnych środowisk, byli w różnym wieku, mieli inne poglądy, jednak mimo różnic stawaliśmy się jedną grupą, która była nie do pokonania. W końcu, mogłem tu poznać moich przyjaciół, którzy przez te wszystkie lata stali się dla mnie największym wsparciem i motywacją do działania. Jeżeli teraz miałbym odpowiedzieć na pytanie z zimowiska “Jak żyć?” odpowiedziałbym: żyć, otaczając się właśnie takimi ludźmi.
Stojąc w piątek na scenie i odbierając dyplom, wyławiałem wzrokiem twarze wszystkich osób, które towarzyszyły mi w mojej ogniskowej drodze. Przez głowę przeleciały mi wszystkie momenty, które stworzyły moje najcudowniejsze 3 lata życia: fuksówka, pierwszy dzień zajęć, rozmowy w pokoju nr.9, wymiana uśmiechów na korytarzu, śpiewanie hymnu… Teraz jestem przekonany, że moje ogniskowe doświadczenie “nie uleci”. Nie będę już chodził na zajęcia i jeździł  na obozy, ale nigdy w życiu nie wyjdę z Ogniska. Schodząc po schodach śpiewam sobie w myślach “I did it my way”.



niedziela, 21 października 2018

Jakub Lebiedziński - Autorytet




Hanna Krall - polska dziennikarka i pisarka.
Tak właśnie wygląda krótki opis autorki na Wikipedii. Dla mnie to powód do smutku, ponieważ ten sam, a nawet bogatszy opis ma Pani Beata Pawlikowska. Żyjemy w epoce internetu, który nakierowuje powoli nasz światopogląd, to w jaki sposób widzimy wiele spraw. Dlatego trzeba otworzyć oczy i w jakiś sposób podtrzymywać autorytety, mówić o nich. I co najważniejsze pamiętać.
Moje pierwsze skojarzenie z Hanną Krall, to pokój, w którym siedzę z babcią i rozmawiam o życiu, książkach, polityce. Moja babunia opowiadała mi i nawet pokazywała kim właściwie jest mistrzyni reportażu. Również w moim domu temat trudnej historii Żydów był zawsze omawiany, a z biegiem czasu moi rodzice edukowali mnie przez porządek wartości, którymi kierowali się Pan Marek Edelman, Pan Władysław Bartoszewski.  W domu mogłem dowiedzieć się o takiej książce, która niebawem będzie moją lekturą – „Zdążyć przed Panem Bogiem’’.
Dlatego niech nikogo nie dziwi, że w ostatni czwartkowy wieczór udałem się do kina Atlantic, gdzie odbyło się spotkanie w sprawie nowej książki Pani Krall ,,Pola i inne rzeczy teatralne’’. Aktorzy czytali fragmenty książki, gdzie między innymi znalazł się fragment tekstu jednego z najlepszych (według mnie) przedstawień Pana Warlikowskiego ,,(A)polonia’’.
Mistrzyni w rozmowie otwartej dla widowni nawiązywała do Nowego Teatru, wojny… Ale ja zapamiętam jedną radę, przydatną dla całego Ogniska. Od dziś nie używamy słowa: jakby, wrażliwy, oraz dziwny. Dla Pani Krall słowo „dziwne” jest słowem nic nie znaczącym.
Po spotkaniu miałem przyjemność otrzymać autograf. Książka będzie prezentem świątecznym dla mojej babci, bo to dzięki Niej autorytet Hanny Krall będzie w moich przemyśleniach na zawsze.




sobota, 20 października 2018

Małgorzata Czerwień - Bąbelki pękają




 fot. Rafał Dziorek


„OkToPa” w tej frazie zaklęłam kiedyś poczucie niedopasowania, wszystkie frustracje i wkradającą się apatię; owijałam się tymi słowami, jak folią bąbelkową. Obserwując otaczającą mnie rzeczywistość z takiej kryjówki, widziałam ją tak zdeformowaną, że nie zachęcała do wychodzenia, a kolejne warstwy plastiku z powietrzem zaczynały krępować ruchy... Na szczęście w tym zdezorientowaniu i nieporadnych próbach wykonania kroku wpadłam na pewną osobę, która zauważyła, że w środku coś może się chować, a potem wrzuciła mnie w twórczy wir Ogniska, za co jestem ogromnie wdzięczna.

Intensywność obozowych wrażeń, prowokowanie do podjęcia dyskusji i nieustające stymulowanie potrzeby poszukiwania... Ta zaskakująca siła, której zupełnie się wtedy nie spodziewałam, gwałtownie zaczęła rozbijać gromadzone wcześniej bąbelki. Ten proces się w Ognisku nie kończy. Po pierwszym szoku zapragnęłam zostać w tym miejscu na zawsze. Praca z instruktorami, pokazy, niespodzianki, przygotowanie sztuk i nocne próby do warsztatów zrywają kolejne warstwy, a jeszcze istotniejsze jest tutaj spotkanie z drugim człowiekiem,  wspólne pokonywanie przeszkód, które staramy się kochać i wszystko to, co wydarza się „przy okazji”. Chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy stawiali przede mną kolejne wyzwania, dodawali otuchy, gdy przychodziły wątpliwości i tworzyli powody do radości, impresji i refleksji.

Dwa lata temu z podziwem,  wzruszeniem i pewnego rodzaju zazdrością obserwowałam absolwentów, nie wierząc, że też kiedyś stanę w tym samym miejscu trzymając swój dyplom. Wtedy pierwszy raz wchodziłam na tę scenę, żeby razem z niezwykłymi ludźmi zawołać „OkToPa”, które przekornie okazało się być moim przywitaniem z Ogniskiem.

„OkToPa” - teraz trzymając dyplom, nie mogę tak powiedzieć, bo chciałabym dalej przyjeżdżać po nowe wyzwania i wydobywać z siebie dla innych jeszcze więcej. Z resztą chyba nie da się Ogniska opuścić zupełnie. Ten dzień nie jest dla mnie pożegnaniem, a raczej niezwykłą motywacją; przepełnia go pragnienie podejmowania kolejnych twórczych działań. Mam w sobie poczucie pewności, że te rozbudzone przez Ognisko potrzeby, nie zanikną i w chwilach zwątpienia przypomną, że warto próbować ze wszystkich sił. Esencja tego miejsca kryje się właśnie rozbudzaniu, wprawianiu w drżenie, tworzeniu warunków do odkrywania w sobie odwagi, samodzielności, refleksji, wyczulaniu na świat i ludzi wokół. Teraz nie chcę się już chować, ale wpływać na rzeczywistość, bo Ognisko nie tylko rozbija bąbelki, ale przede wszystkim uczy, jak samodzielnie zrywać z siebie warstwy folii, jak znaleźć w sobie potrzebę, by robić to nieustannie i jak dostrzegać, że ktoś potrzebuje, by pomóc mu z jego folią.