poniedziałek, 17 września 2018

Maria Wróbel - Ignis (po łacinie ognisko)





                           Gdy zagubiona dusza Twoja, szuka oparcia w dłoni zasięgu
                           Zatrzymaj się i dołącz do nas, przysiądź do magicznego kręgu
                           Słońce zachodzi szumią knieje, zatapiasz się w czerni, mrok już nastał
                           I w tej ciemności nieskończonej, ognisko drogę Ci rozjaśnia
                           Bije od niego aura ciepła, co raz iskierka gdzieś poleci
                           Ściskając skrzyżowane dłonie, siedzimy my - ogniska dzieci
                           Każdy z nas ma na plecach skrzydła, które z dnia na dzień coraz większe
                           A wszystkie twarze nam rozświetla, zwycięski płomień najpiękniejszy
                           Pewnego dnia, dość dawno temu, przyszła tu Hestia ze swym mężem
                           I rozpalili cudowny ogień, który wciąż płonie i płonąć będzie
                           Ogrzewa wszystkich, co tu przyszli, otula swoją aurą ciepła
                           I daje światu trochę światła, trochę nadziei, trochę piękna
                           Pewnie słyszałeś o nas kiedyś i zawsze byłeś tego ciekaw
                           Jest wolne miejsce w naszym kręgu, podaj nam dłonie - ognisko czeka






piątek, 14 września 2018

Marcin Zbyszyński - Warto marzyć, czyli tak właśnie działa Ognisko. Story Lab w Monachium i Birmingham


Pamiętam jak trzy lata temu w grupie kilkunastu osób usiedliśmy w sali żółtej, w dawnej siedzibie Ogniska. Mało kto ją jeszcze pamięta, ale dość powiedzieć, że jej kolor tylko w nieznacznym stopniu odwracał uwagę od mikroskopijnych wymiarów.

Był późny wieczór. Siedzieliśmy z Sebastianem i grupą najstarszych ogniskowiczów snując wizję... spektaklu? projektu? eksperymentu? Sami jeszcze nie wiedzieliśmy co się z tego urodzi. Powiedzieliśmy, że chcielibyśmy zrobić spektakl o latach 90-tych. Pomysł jest skomplikowany, nazywa się „Story Lab” i wymaga od nas wszystkich kilku tygodni ciężkiej pracy. Potem okazało się, że ta praca rozciągnie się na kilka lat.


Z tamtej grupy w spektaklu nie został prawie nikt. Przez 3 lata kolejne osoby dołączały do projektu, wymieniając się z doświadczonymi uczestnikami wiedzą, przemyślaniami i wrażliwością. Na koniec dzięki kilkuletniej pracy kilkudziesięciu osób pojechaliśmy z tym spektaklem z sali żółtej na festiwale do Monachium i Birmingham. Ale najważniejsze było to czego się przez ten czas nauczyliśmy i dowiedzieliśmy.



Tak właśnie działa Ognisko. Pozawala uczyć się od siebie, twórczo działać i marzyć, a na koniec przy odrobienie szczęścia wcielać te marzenia w życie. I takich chwil (małych i dużych) jest w Ognisku multum. I każdy kto Ogniska choć przez chwilę doświadczył z łatwością właśnie teraz je sobie przypomina... Ja np. teraz przypominam sobie taką:



Piszę o tym dzisiaj, bo za chwilę odbędą się przesłuchania do Ogniska. A ponieważ to my je tworzymy, to od nas zależy jak wiele nowych fantastycznych i twórczych osób zasili wkrótce nasze szeregi. Weźmy więc telefony w dłoń, zapraszajmy spotkanych znajomych, wrzućmy zdjęcia i posty gdzie trzeba i niech będzie nas jak najwięcej! Bo od tego zależy co sobie wymarzymy i co z tych marzeń w przyszłości wcielimy w życie. Do dzieła!



wtorek, 11 września 2018

Natalia Bloch - Wizytówka Pana Jana Machulskiego




Jest wrzesień, co oznacza, że już za chwilę zacznie się nowy rok w Ognisku. 10 lat temu, również we wrześniu, mama zawołała mnie do kuchni, pokazując niewielką wizytówkę z Jakimś Panem trzymającym się za ucho. Opowiedziała mi, że do jej biura przyszedł pan Jan Machulski, wybitny aktor i wręczył jej swoją wizytówkę mówiąc, że jeśli ma jakieś sprytne dziecko w domu to zaprasza do Ogniska. Złapał się przy tym za ucho w słynnym geście "ucho od śledzia". Moja mama, urzeczona panem Janem, którego znała już dobrze z ekranu, postanowiła zapisać mnie na egzamin wstępny. Pamiętam dobrze, że mówiłam wiersz o Filipku (który mówiłam na każdym możliwym konkursie recytatorskim, również na egzaminie do szkoły aktorskiej) oraz piosenkę z czołówki "Magdy M.". Potem kilka prostych pytań i... już! Przydzielono mnie do grupy o wdzięcznej i nic mi wówczas nie mówiącej nazwie "Akropolis". 
Tak oto, zaczęła się piękna przygoda, która trwa już 10 lat. 

po pokazie w czasie letnich warsztatów w Wildze, lipiec 2018

i na zakończenie z kolażowym portretem




czwartek, 6 września 2018

Angelika Olszewska - Zabawy z Zawiszą



Kiedy usłyszałam, że są plany utworzenia grupy dla dzieci od 8. roku życia w Ognisku Teatralnym „U Machulskich” byłam zaskoczona. Moje dotychczasowe doświadczenie (a prowadzę zajęcia w Ognisku Teatralnym już od drugiego roku studiów na Akademii Teatralnej, czyli od 7 lat) uczyło mnie, że najmłodsze grupy są niezwykle wdzięczne, ale i niezwykle wymagające. Najmłodsze dzieci w Ognisku miały do tej pory 11-12 lat. Jak nauczyć 8-latka „języka teatru”? I czy to w ogóle o to chodzi? A jeżeli nie o to chodzi, to… o co innego? Co można „dać” dzieciom, które niedawno zaczęły szkolną edukację, na zajęciach, które mają prowadzić do poznawania i uwrażliwiania na sztukę? Te i inne pytania kołatały mi się w głowie. A gdy dowiedziałam się, że to ja miałabym prowadzić zajęcia dla tej najmłodszej grupy byłam lekko przerażona.
Jako mama dwójki małych szkrabów (wówczas w wieku 1,5 oraz 3,5 roku) byłam nieco umęczona nieustannym przebywaniem z tak „młodym towarzystwem” i z wielką chęcią w pracy spotkałbym się raczej z dorosłymi. Ale akurat w zeszłym roku, kiedy zaczęłam pracę z najmłodszymi w Ognisku, dane mi było równolegle prowadzić grupę dorosłych w Szkole Aktorskiej, co nieco „wyrównało” moje oczekiwania, więc stanęłam zwarta i gotowa do przejęcia pieczy nad najmłodszą grupą.
Pamiętam ten pierwszy dzień… Paręnaście wpatrzonych we mnie, cudownych, uśmiechniętych dzieci, których mamy pewnie niejednokrotnie z drżeniem serca zaprowadzały po drzwi sali. „Czy sobie poradzi? Czy otworzy się na nową grupę?”- zapewne te i inne pytania kołatały się w sercach rodziców.
I jak tu zacząć… Zanim cokolwiek zaczniemy robić, wypadałoby „porozmawiać”. Tak jak zwykle to działo się w Ognisku i za co jestem niezmiernie wdzięczna moim instruktorom. Ani Kozłowskiej za to, że nie bała się „tracić czasu” na powiedzenie sobie nawzajem kilku dobrych słów, które na zawsze wyryły się w naszych sercach (naprawdę mieliśmy takie zadanie na zajęciach! Siedzieliśmy w kółku i każdy miał powiedzieć coś dobrego o każdej osobie z grupy – jedno z moich najwspanialszych wspomnień z obozu teatralnego w Osuchowie w 2001r.), Jakubowi Kamieńskiemu za to, że mogłam się nasłuchać najbardziej inspirujących historii z życia teatralnego czy Bartkowi Magdziarzowi, który niezależnie od wieku zawsze traktował nas jak swojego „partnera” do dyskusji (do tej pory pamiętam naszą dyskusję po śmierci Jana Pawła II i Bartka, które usiadł z nami w kole i zapytał: ”I jak się czujecie? Dziwny tydzień, co?...”)
Również ja postanowiłam potraktować moich słuchaczy „serio”. Każdy miał szansę powiedzieć, po co przyszedł do Ogniska, jakie są jego oczekiwania… Może nie wszyscy byli tak skłonni do tego rodzaju „publicznych zwierzeń”, ale taki początek na pewno sprawił, że bardziej wiedzieliśmy z kim „się bawimy”- bo Ognisko to najpiękniejsza formy zabawy, jaką znam – zabawy „w sztukę” i POPRZEZ sztukę….
To był początek. Szybko zauważyłam, że oprócz standardowych gier i zabaw integracyjnych, dzieci uwielbiają wcielać się w różne postaci, kreować nowe rzeczywistości i nieraz z trudem – ale udawało im się tworzyć zupełnie samodzielnie własne scenki, które następnie modyfikowaliśmy i na ich bazie wymyślałam scenariusz – np. na pokaz wigilijny. 

Pokaz wigilijny był momentem przełomowym 
dla całej grupy. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim zaangażowaniem dzieci (i rodziców!) w skompletowanie strojów, które w żadnym wypadku nie były przypadkowe. Historia Mikołaja na emeryturze i ledwo sunących reniferów, które „rozwalają” zbyt oklepane i „formułkowe” życzenia wigilijne stał się hitem pokazów. Dzieci były zaskoczone i przeogromnie szczęśliwe, kiedy usłyszały gromkie brawa po ich pokazie. To dało im jeszcze większego „powera” do działania i zrozumieli, że razem mogą tworzyć naprawdę wspaniałe rzeczy.



Kolejnym krokiem był pokaz semestralny, na którym pojawiła się już praca z tekstem. Na podstawie bardzo krótkich wierszyków (będących jednocześnie „łamaczami języka”), stworzyliśmy krótkie scenki, w których słuchacze kłócili się, zakochiwali, tańczyli… Przez krótkie, 4-wersówki przebiegał szereg emocji, który również bezbłędnie przeniósł się na innych Ogniskowiczów.
Ostatnim wyzwaniem była większa „praca zbiorowa”. Postanowiliśmy zająć się tekstem „Filharmonicy się stroją” Karla Kuskin, który swego czasu zrobił furorę na rynku światowym. „Jest piątek wieczór, na dworze się ściemnia, a tu i ówdzie w różnych częściach miasta 92 mężczyzn i 13 kobiet stroi się do pracy. Kiedy są już gotowi każdy zabiera swój instrument i rusza do centrum. Punktualnie o 19.30 razem zagrają w filharmonii(…)” Dzieciaki bezbłędnie żonglując tekstem wymieniały się postaciami, instrumentami i tworzyły razem wspaniałe, fantazyjne figury, które przedstawiały mosty, ulice, samochody, wreszcie – filharmonię, do której wszyscy finalnie się wybierali. I tutaj – największy prezent w minionym roku – grupa „Zawisza Czarny”(bo taką nazwę otrzymała) mogła wystąpić ze swoim pokazem na zakończenie roku w Ognisku (zawsze na zakończenie jest wybieranych kilka najciekawszych pokazów, które to prezentujemy wówczas całemu Ognisku i rodzicom)!
Po zakończeniu roku nie mogłam uwierzyć, że aż tylu rodziców dziękuje. I zapewniają, że te zajęcia dla dzieci były tak bardzo ważne… Byłam zdziwiona. Dlaczego? Bo miałam wrażenie przez cały rok, że my wcale specjalnie „nie pracujemy”- tylko „bawimy się”. I wiecie co? Taka zabawa może trwać bez końca! W tym roku również tworzymy grupę dla 8+, więc… zabawo trwaj!! 



poniedziałek, 3 września 2018

Julia Bąba - Jesteśmy orłami





Bardzo często dostaje pytanie: który rok obozu był najlepszy? Mam trudny wybór, ponieważ właśnie wróciłam z trzeciego w moim życiu. Niestety nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Każdy z nich był inny. Obozy we wspaniały sposób coraz bardziej otwierały mnie na sztukę. Poza tym, z każdego z nich czerpałam różne korzyści. Pierwszy obóz zmienił mnie pod względem śmiałości. Z dziewczyny, która nie umiała odezwać się w towarzystwie, do takiej, która wypowiadała się na każdy temat. Następny był dla mnie niesamowitą zabawą. Pokazał jaki świat może być piękny. Zaś trzeci niewiarygodnie rozbudził we mnie odpowiedzialność. Na nim nie było już tych starszych „starych wyjadaczy”. To ja musiałam tłumaczyć młodszym Ogniskowiczom, co to inwencje i dni porządkowe. O gęsią skórkę przyprawiała mnie myśl o niespodziankach i sztukach. Jednak nie byłam sama. Grupa pomimo ciężkiej pracy, dzielnie mnie wspierała, a ja wspierałam ją. Pokazało mi to bardzo fajny przebieg czasu w którym starsi odchodzą, a na ich miejsce przychodzą nowi.
Często opowiadając przyjaciołom o obozie, nie chcąc pomijać faktów, mówię o wszystkim. Zarówno o pięknych wspólnych momentach jak i o tych, w których byłam bardzo zmęczona albo zrobiłam coś źle. Na obozie nie jest idealnie. Jak zawsze znajdzie się masa problemów. Ale to normalne. Nie spotkałam miejsca, w którym ich nie było. Przeważnie gdy w moich opowieściach dochodzę do tych gorszych momentów ludzie pytają, po co ja tam jeżdżę skoro jest trudno. Mam wrażenie, że zapominają o tym, co chwilę temu mówiłam o otwieraniu się na świat, ludziach itd. Po prostu wszystko olewają bo napotkali przeszkodę. W takich właśnie momentach zaczynam rozumieć powiedzenie, które często słyszę: „jesteście orłami, nie zniżajcie lotów”. Ja trzy lata temu też uznałabym, że to głupie, męczące i bezwartościowe. Może jest tam fajnie, ale trudno, więc po co się męczyć. Ale teraz to rozumiem. Właśnie te przeszkody sprawiają, że jest jeszcze lepiej. Wtedy każdy sukces jest jeszcze bardziej satysfakcjonujący. Wtedy rozumiem działanie Ogniska w moim życiu.