sekretariat Ogniska, 30 września, godz. 21:00
Zmiany. Zmiany. Zmiany. Na początku zaskakują, potem
przerażają, wzbudzają utratę stabilności, lęk przed niewiadomym, chęć buntu,
wewnętrzny okrzyk: „nie!”, często „nie bo nie”. Potem oswojone dają ożywienie, otwierają
głowę, poszerzają horyzonty, prowokują do innych rozwiązań, pokazują nowe
przestrzenie możliwości. Stają się siłą napędową do działania. I w końcu
pozwalają poczuć się lepiej. Komfort przyzwyczajenia usypia naszą kreatywność. A
każda zmiana staje się źródłem nowej energii. Bez zmiany nie ma rozwoju.
W Ognisku przyszedł czas na zmianę siedziby. Pożegnanie
Bartyckiej. Miejsca gościnnych naukowców z PAN, którzy znosili naszą
artystyczną nadaktywność, wrzawę przez zajęciami i pokazami, gromkie okrzyki powitań,
huraganowe śmiechy i oklaski, aktorskie wrzaski, piski, skoki i łomoty oraz
ogólny twórczy chaos. Czyli zajęcia teatralne nastolatków.
Tak. Będziemy tęsknić. Za blatem portierni z Panem Mirkiem i
niekończącymi się rozmowami, żartami i setką powiedzonek „cześć jak czapka”, „zegarek
kupisz, czasu nie”. Za furtką, która nie zawsze chciała się otworzyć. Za
widokiem świateł właśnie odjeżdżającego z przystanku „108”. Za przystankiem,
który cierpliwie chłonął pozajęciowe wrażenia. Za dźwiękiem spadającej w
maszynie puszki coli. Za maszyną, która potrafiła zamiast kawy obdarzyć
rosołem. Za urokliwym patio z kojącą zielenią i nie działającą fontanną. I za
cudownie rozkwitającą w maju magnolią. Za aulą w szale wigilijnych pokazów. I
aulą pełną ekscytacji powitań na rozpoczęciach roku, smutku pożegnań na zakończeniach,
wzruszeń przy odbieraniu dyplomów i uniesień podczas przyznawania nagrody im.
Doroty Wolskiej. Za schodami w kurniku, które były kolejnymi stopniami wtajemniczeń
w teatralny świat. Za próbami w „karczmie”. Za ciasnym korytarzykiem, w którym
w setkach ciuchów zawsze udawało się w końcu znaleźć własną kurtkę. Lub zadziwiający
przedmiot, który natychmiast stawał się niezbędnym rekwizytem. Za kanciapą, w
której czekał gotowy do wessania powigilijnych resztek odkurzacz. Za brakiem
tlenu w sali żółtej zastępowanego przez obrazy z telewizora. I leciwymi poduszkami,
które emitowały przytulność. Za kolorem ścian w zielonej, który uspokajał i
drażnił jednocześnie. I kaloryferami, które wbijały się w plecy. Za balkonem w sali
niebieskiej, który bywał kulisami i garderobą. I filarem, który ciągle przeszkadzając,
kazał pokochać pokonywanie przeszkód. Za drzwiami sali czarnej, które zniosły tysiące
gwałtownych szarpnięć i zatrzaskiwań. Za oknami, które się nie otwierały, nie
wietrzyły, ale były świadkiem setek warsztatów i pokazów. Za sekretariatem
Ogniska, który wyglądał jak magiczny zagracony strych z bajki, gdzie można było
znaleźć wszystko, a gdy trzeba było stawał się pokoikiem zwierzeń. Za ulubionymi
zakątkami, zaułkami, zakamarkami.
Tak. Będziemy tęsknić. Ale tak samo jak za Osuchowem, Małą
Wsią, Jadwisinem… Jak za wszystkimi „naszymi miejscami”, gdzie choć przez
chwilę płonęło nasze Ognisko. Ale Ognisko to nie miejsce.
Ognisko to nie ściany. Ani kod pocztowy.
Zmieniamy adres na Lubelską 30/32, ale wszystko co ważne
zabieramy ze sobą, bo jest w nas!
sekretariat Ogniska, 30 września, godz. 21:01 - zmiana staje się źródłem nowej energii