Tadziu…
Tadziu...
i od razu widzę zdjęcia z naszego ogniskowego wyjazdu do
Radziwiłłowa. Sesja zdjęciowa na stacji kolejowej, na balkonie, na podwórku, gdy
próbujecie w pięciu chłopaków zmieścić się na jednym rowerze. Nastolatkowe
wygłupy. Jak myśmy się ze sobą wówczas dobrze czuli. Bezpieczni, otwarci na
siebie, wyrozumiali, czuli, beztroscy. Na zajęciach, obozach, próbach,
spektaklach. Doświadczaliśmy w Ognisku grupowo tak różnych, nowych emocji,
uczuć. Odkrywaliśmy siebie i uczyliśmy się życia robiąc warsztaty na podstawie
poważnej literatury. Podziwiałam Cię za zdyscyplinowanie i pracowitość. Już
wówczas umiałeś wymyślić sobie cel i z pełnym poświęceniem do niego dążyć. Zastanawiam
się, czy to nie Ty wymyśliłeś próby przez zajęciami o 6 rano, na które ochoczo
się zjeżdżaliśmy. Dość szybko Pani Halina zaproponowała Ci, żebyś uczył w
Ognisku. Jakim byłeś instruktorem? Wymagającym, twardym, ale jednocześnie troskliwym.
Z pewnością inspirującym. I mocno zapamiętanym.
W ciągłym ruchu. Pędziłeś. Zapalałeś się błyskawicznie. Pamiętam,
gdy w pierwszej trasie białą toyotą tak ostro musiałeś hamować, że spaliłeś hamulce.
Ale pędziłeś też metaforycznie. Zachłanny na życie.
Brawuro wbiegłeś w nową rzeczywistość po 89 roku. Odważnie,
kreatywnie, jak zawsze pełen pasji i wizji. Nawet jeśli z księżyca, to dla
Ciebie realizowalnych. Wizjoner. Razem z Agnieszką z tego co było w Was
najlepsze stworzyliście mocny tandem - „power couple”, choć wówczas jeszcze
tego określenia nad Wisłą nie używano. Otoczyliście też opieką wielu ludzi. Wasze
wsparcie okazało się nadzwyczaj ważne i realne, gdy Halina i Jan Machulscy
stracili swój wymarzony teatr, który stworzyli od podstaw. Uwierzyli, że znów mogą
budować od podstaw.
Podobało Ci się zdobywanie, dobrze czułeś się w roli
przywódcy. Potrafiłeś być liderem, zapalić innych do działania. Pochłonął Cię
biznes, z sukcesem. Dzięki temu miałeś szanse wspomóc swoich ówczesnych
przyjaciół. Lubiłeś i potrafiłeś dawać. Wielu z nas z tego korzystało i
skorzystało. Pierwszy zjazd Ogniskowiczów w 2003 roku, gdy trwało referendum w
sprawie wejścia Polski do Unii. W sali przy Marszałkowskiej 115 zobaczyłam tłum
dorosłych, radosnych ludzi, i wciąż jednak Ogniskowiczów. Tamto spotkanie uświadomiło
mi, jak ogromną siłę na życie daje Ognisko i w co wartościowego nas wyposaża. Potem
ogromne spotkanie w Teatrze Powszechnym. Z rozmachem.
Dla mnie niezwykle ważne były wasze rodzinne wyjazdy, w
których uczestniczyłam, gdy z Agnieszką i Florą pochłanialiśmy Rzym i Paryż. W
typowo rzymskiej knajpie zajadając się pizzą rysowaliśmy portrety, a rankiem
jadaliśmy śniadanie z widokiem na Panteon. Wciąż mam szalone buty w pomarańczowo-niebieską
kratkę, które mi wówczas sprezentowałeś. W Paryżu biegaliśmy po wystawach i potem
na lotnisku targaliśmy absurdalnie ciężkie albumy o sztuce. Książki też były
Twoją pasją. Miałeś niezaspokajalny głód czytania, który współodczuwałam.
Tadziu, dziś ze smutkiem żegnając Cię na Powązkach uśmiecham
się, bo mamy tyle wspólnych pięknych i ważnych wspomnień. I halinistycznie dziękuję
za wszystkie dobre rzeczy, które na przestrzeni wielu lat ofiarowałeś Ognisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz