Góralu, nie zapomnimy
Nie ma wątpliwości, że legendarne Przejścia Przez Pozycje pojawią się w każdym wspomnieniu wychowanków Tadeusza Góralskiego. Ja też zawsze go widzę w tej koszulce na ramiączka odsłaniającej muskularne barki, mówiącego 1! 3! 5! 2! 2! 1! by wycisnąć z nas siódme poty co sobotę rano – z nas niby młodszych, ale w formie dalekiej od Jego niedoścignionej kondycji.
Bo wtedy on był już dorosły, a my jeszcze niezupełnie. I choć byliśmy na ty, podobnie jak z innymi instruktorami Ogniska, dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy razem, a w miarę jak dojrzewaliśmy – pod ich okiem – te stosunki stawały się coraz bardziej kumpelskie, to jednak na zawsze pozostała to relacja mistrz-uczeń. Teraz wiem to na pewno, bo kiedy Góral nagle odszedł, poczułam się jakby... osierocona.
A ten nasz mistrz, Tadeusz, uczył nie tylko sprawności fizycznej. Pamiętam
(jak dziś!), że nie zaliczył mi roku i musiałam powtarzać zajęcia z pantomimy.
Bo choć sobie radziłam (nawet zdaniem samego Górala), to stosunek do zajęć
miałam, powiedzmy, nieskrywanie ambiwalenty. Wtedy oczywiście się wkurzyłam,
ale on chciał bym zrozumiała, że praca nad warsztatem to nie tylko gibkość
ciała, ale też gotowość do wysiłku, do podjęcia wyzwania bez względu na
okoliczności i humory. I trzeba do niej podejść z pokorą. Choć wybrałam inną
drogę zawodową, to była cenna lekcja. I bardzo mi smutno, że już nie pójdę do
niego na zajęcia przechodzić przez te pozycje.
Angelika Sasin (wtedy
Wierniuk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz