piątek, 26 stycznia 2024

Hanna Kotowska - Zaryzykujmy dialog z innym!

 

Zimowisko 2023, drugi warsztat Mileny Kruszyńskiej
Drugi warsztat Mileny Kruszyńskiej, zimowisko 2023

                Przyjeżdżając do Wilgi, wiedziałam że mam do zrobienia warsztat. Miałam na niego swój pomysł, ale z braku doświadczenia nie wiedziałam jeszcze, że będzie on nie do zrealizowania. Wraz z próbami powoli zdawałam sobie z tego sprawę. Zostać z taką myślą półtora dnia przed warsztatem - przerażające. Byłam w miejscu, w którym musiałam podjąć jakąś decyzję. Odpuszczanie trochę swoich wizji jest bardzo trudne i nie kiedy bardzo potrzebne. Pod wpływem uwag instruktorów na omówieniach, o przestrzeni, zastosowaniu scenografii i różnicy między nią a dekoracją, zaryzykowałam. Zmieniłam swoją wizję, chodź tak bardzo mnie to przerażało. Zamiast dekorowania przestrzeni zrobiłam coś prostego, przestrzeń i scenografię, która metaforycznie sama w sobie opowiadała część historii. Ostatecznie, najlepsza decyzja. Warto ryzykować i warto słuchać, co mają do powiedzenia inni. Nie znaczy to, że od razu wszystkie swoje wizje mamy porzucać, ale w dialogu z innymi możemy bardzo dużo się nauczyć i wyciągnąć z tego coś dla siebie. W życiu najważniejsze są spotkania i rozmowy z innymi. Ścierając nasze poglądy z poglądami bardzo różnymi poszerzamy horyzonty i rozwijamy się. Naprawdę zaryzykujmy dialog z innym!

Ps. To tematy dwóch ostatnich zimowisk, 2023 „zaryzykuj” i 2024 „w dialogu z innym”!

Pierwszy warsztat Hani Kotowskiej, zimowisko 2024


środa, 24 stycznia 2024

Mania Nikonowicz - Moje zimowiskowe prawdy życiowe

 


„Bo jak znajdzie się to takie swoje miejsce, to dobrze w nim chociaż chwilkę posiedzieć.” – i posiedziałam tydzień. Był on przepełniony łzami, zmęczeniem i stresem, ale także MIŁOŚCIĄ, WSPARCIEM I DUMĄ. To zimowisko było dla mnie jedną, wielką próbą. I pomimo wielu trudności, które wystąpiły w trakcie uważam, że jej podołałam.

„Normalną rzeczą jest, że w trakcie chodzenia się potkniesz.” – nie warto się skupiać na tych „potknięciach”. Istotą poznawania świata jest to, że możesz się zranić, ale chwilę poboli i przestanie. Mimo, że od wyjazdu z Wilgi minęły tylko 2 dni to już patrzę na wszystko zupełnie inaczej. Jestem zdania, że każda z rzeczy, które przeżyłam była mi potrzebna do lepszego poznania siebie.

„Płacz jeśli tego potrzebujesz.” – bo nie ma co się wstydzić łez. Kolejna prawda, którą uświadomiła mi Wilga.  Tak, wszyscy mamy uczucia i to nie jest tak, że są emocje dobre albo nie dobre.

„Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Gdybym miał powiedzieć co cenię w życiu najbardziej to powiedziałbym, że ludzi.” – dziwię się sama sobie, że właściwie dopiero na tym wyjeździe w pełni przekonałam się do proszenia innych o pomoc. NIE MA W TYM NIC ZŁEGO. Był to mój drugi ogniskowy wyjazd, a za razem druga długotrwała styczność z tak wspaniałą grupą ludzi, którzy zawsze ci pomogą. Nie zliczę jak wiele razy użyłam na tym obozie słowa „kocham” w najszczerszym jego znaczeniu. Ognisko uczy wrażliwości i każdy Ogniskowicz jest tego przykładem!

W Wildze wszystko wydaje się nieprawdopodobne, a zarazem jest najprawdziwsze. Kocham to miejsce i wydaje mi się, że może to być jedno z 8 miliardów istniejących pięter, które mogę nazwać moim chociaż przez chwilę. Dalej pewnie będę musiała „wydrążyć własne piętro” (słowa mojego ulubionego filozofa Gustava Lutza), ale póki co zostanę tu tak długo jak tylko będę mogła.

PS. Bardzo chcę podziękować tym cudownym osobom, które pomogły mi te prawdy zrozumieć (zarówno tym, które były ze mną na zimowisku fizycznie,  jak i internetowo)!



 

wtorek, 23 stycznia 2024

Lena Wróblewska - Szukając tożsamości po powrocie z Wilgi

 


                Odczuwając głęboką pustkę po powrocie z Wilgi, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę sprawia, że jestem po każdym wyjeździe tak roztrzęsiona. W mojej głowie pojawiły się obrazy konkretnych chwil, kiedy to z Ogniskowiczami śmialiśmy się tak, że leciały nam łzy, lub płakaliśmy tak, że zaczynaliśmy się uśmiechać. Gdy przeszkody stawały się rozwiązaniami, a niepewność możliwością nauczenia się działania. I zdałam sobie sprawę, że to, co nas od siebie tak uzależnia, to właśnie sposób myślenia. Znajomości, przyjaźnie i relacje, choć niezmiernie ważne, są jedynie następstwem nastawienia wobec siebie. Wszechobecne wsparcie i ciepło, ale co najważniejsze, pomysłowość, niekonwencjonalność czy świeżość, sprawiają, że chcemy się razem budzić, jeść posiłki, dzielić myśli i je wykorzystywać oraz spełniać ambicje. Nie boimy się krytyki, a nawet sami jej oczekujemy, chcąc wystawić następną próbę tylko lepszą. Więc powracając do ,,normalnego” świata, dopada mnie uczucie wyobcowania. Widzę ludzi wokół, ale ich nie dostrzegam. Nie wiem, jak mogę się przy nich zachowywać, i czy dla nich moje przemyślenia nie są nieracjonalne i odklejone od rzeczywistości. Czy jeśli opowiem im o emocjach, które wywołuje we mnie najmniejszy element sztuki, nie spojrzą na mnie krzywo? Czy w ogóle nie patrzą na mnie jak na inną? W takich momentach przypominam sobie o codzienności w Wildze, gdzie nieważne, kogo spotkam na swojej drodze, wiem, że będzie on chciał kroczyć po niej ze mną. Może i te ścieżki się kiedyś rozejdą, ale pochodzą z tego samego źródła. I podczas przemierzania ich, potrafimy się zawsze dogadać, a nawet stworzyć coś nieoczekiwanego. To współpraca stanowi nieodłączony element egzystencji w naszym środowisku, dlatego jest między nami takie połączenie. Spokój o wartościowo i przyjemnie spędzony czas, związany z ogromną dawką adrenaliny, śmiechu i szczęścia, jest absurdalnie trudny do opisania. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Moje życie nie jest do końca prawdziwe, dopóki nie jestem z tymi ludźmi, i jest nierealne, kiedy jestem. To z nimi najwięcej odczuwam, interpretuję, pojmuję, uczę się i doświadczam. I tam dążę. I tylko tam jestem w pełni sobą, bo to oni stworzyli mnie. A reszta jest milczeniem, wobec gwaru mojego, naszego, ogniskowego świata. 




poniedziałek, 22 stycznia 2024

Róża Dworak - Rozpędzam się

 


Od zawsze pisałam. Pisanie było właściwie moją jedyną formą wyrazu. Pisałam głównie wiersze, ale mam też różne inne teksty. Nigdy nie były one przemyślane, zawsze pod wpływem impulsu, jakiejś dziwnej siły, która pchała mnie w stronę kartki i długopisu.

Wychodziłam na spacery, ale nie mogłam iść. Zatrzymywałam się kilka chwil po tym jak wyszłam z domu lub zanim jeszcze udało mi się to zrobić. Nie mogłam spać, bo akurat jak zasypiałam przychodziła inspiracja. Nie byłam w stanie spowolnić potoku myśli, które wylewały się i wylewały nie dając odpowiednio funkcjonować. Czasami zapisywałam je nawet po ciemku. Po omacku szukałam pierwszego lepszego zwitka, którym najczęściej okazywał się paragon. Mam takich zapisanych paragonów bardzo dużo. Od dwóch lat nic jednak nie napisałam. Zdusiłam w sobie wszystko, co mogłam. Zagrzebałam samą siebie gdzieś głęboko, tak bym sama nie umiała siebie znaleźć. Świat stawał się coraz bardziej szary, a ja już nie mogłam pisać.

Od dziecka mówiłam rodzicom, że chciałabym być pisarką. Wyobrażałam sobie jak wydaję moją pierwszą książkę, jak projektuję okładkę. Wyobrażałam sobie jak ludzie czytają to, co mam do powiedzenia. Tymczasem ja sama tego nie czytałam. Porzuciłam to, co było dla mnie najważniejsze. Bałam się napisać coś znowu, że nie będę mogła spać, jeść. I chociaż miałam myśli, to udawałam, że ich nie mam. Po pewnym czasie nawet one przestały do mnie przychodzić. Przestałam się zastanawiać, kwestionować, próbować zrozumieć. W jakimś sensie nie chciało mi się pisać. Im dłużej tego nie robiłam, tym straszniejsze się to wydawało. Stałam się pustym człowiekiem.

Teraz siedzę w samochodzie wracając z zimowiska i piszę. Każde słowo jest trudne, z każdym mam ochotę przerwać, pomimo tego piszę i jestem z siebie taka dumna. Wiem co napisać, nic nie muszę planować. Nie muszę zastanawiać się jak to ładnie ubrać w słowa, jak chcę żeby to zabrzmiało. Jestem jakby jednością z tym co piszę. Czysta ja, bez cenzury. Myśli nareszcie przychodzą. Zaczynam czuć siebie. Już wiem co powiedzieć, już mam swoje zdanie. Rozpędzam się coraz bardziej. To był mój drugi wyjazd ogniskowy i drugi raz czuję, że wyjeżdżam o wiele bogatsza w doświadczenia, przemyślenia, relacje i w samą siebie. Otwieram się na myśli i na wyzwania, jakie przychodzą razem z nimi. To właśnie daje mi Ognisko i jestem za to taka wdzięczna.



niedziela, 21 stycznia 2024

Filip Pardyak - Podziwiam sztukę życia


Jak to możliwe, że w Wildze śnieg wygląda inaczej, niż w domu? Kawa inna, chleb nie taki, ta sama bluzka leży jakoś inaczej. Dochodzę do wniosku, że na Zimowisku wszystko staje się inne. Nie bez powodu - to miejsce, ci ludzie, ta pełna magii sztuki teatru aura sprawia, że to, co tydzień wcześniej było, zniknęło w ogniskowej wyjątkowości. Jak zawsze, czuję ogromną wdzięczność za to wszystko, co dostałem w Ognisku. Lecz po tym wyjeździe czuję coś jeszcze, czyli ZACHWYT! Zachwyt nad umiejętnościami, talentami, nad wyjątkowością, codzienną życzliwością. Kochani, dziękuję wam za to.


 Zachwycacie sobą, bo ta wcześniej wspomniana magia sztuki jest w was. I to przyjemność, że się tym dzielicie ze światem. Ognisko jest dla mnie miejscem, gdzie nie tyle zachwycam się artystycznie, lecz gdzie podziwiam sztukę życia. To dzięki tym ważnym rozmowom, żartom, zaciętym dyskusjom. Nic co ludzkie nie jest tu obce (kto to napisał?), i to przyjemność być częścią takiej społeczności. Mój czwarty warsztat był o upływie chwili. O tym, dlaczego należy pamiętać o przeszłości i z niej tworzyć przyszłość. Aby nie mrugać, wspominać i korzystać. W Ognisku inspiracja, wdzięczność i zachwyt nie pozwolą mi nigdy mrugnąć.

PS A na słuchawkach leci właśnie muzyka do piątego (o zgrozo) warsztatu :)



niedziela, 27 sierpnia 2023

Antoni Wróbel - Wigilia wilżańska

 


Obóz letni jest dla mnie jak Wigilia. Przygotowuję się do niego, z niecierpliwością miesiąc przedtem. W tych przygotowaniach jest trochę radości, trochę stresu, ale zawsze jest świadomość tego, że na obozie spotka się wspaniałych ludzi, lub pogłębią się znajomości.

Wilga to miejsce, gdzie Ci wszyscy ludzie tworzą momenty nie do zrekonstruowania i doświadczenia, które można zachować jak cukierki w szufladzie na czarniejsze dni. Malowanie rano scenografii w łazience, wygłaszanie monologu o zjedzeniu pierwszego banana, czy podpisywanie książek do szóstej rano to tylko niektóre z chwil, w których liczy się tylko to, co jest przed oczami, a wszystko pozostałe staje się nicością. To tak jakbym przez moment razem z ludźmi, których widzę, dryfował w przestrzeni kosmicznej. Przez te dwa tygodnie świat poza obozem nie ma znaczenia, ważne są sprawy tylko tu i teraz. To wszystko  oczywiście powoduje zmęczenie, ale jest ono skutkiem produktywnego dnia. Co więcej, to wycieńczenie sprawia, że odpoczynek jest tym bardziej przyjemniejszy, a sen tym bardziej natychmiastowy.

Może dlatego często można odczuwać rozczarowanie po powrocie z obozu. Jest ono spowodowane głodem wrażeń, spotkań i szalonego, spontanicznego tworzenia.  




sobota, 26 sierpnia 2023

Amelie Verbuggen - O sile białej koszuli

 





Rozpakowując się już po wyjeździe, siedząc wśród sterty ubrań czystych i tych trochę mniej, wyciągam z walizki wyraźnie noszoną i pogniecioną białą koszulę. Dwa lata temu, zanim dołączyłam do Ogniska, była to zwykła koszula, którą wyciągało się tylko dwa razy do roku, na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego. W tej właśnie białej koszuli byłam już szefem mafii, panienką z Salzburga, wujkiem na weselu, królikiem, białym łabędziem, i niezliczoną ilością innych postaci i stworzeń. Teraz wisi już znowu u mnie w szafie, wyprana i wyprasowana. Zwykła koszula z H&M, a jednak była już prawie wszystkim, jeśli tylko popatrzy się na nią z odpowiedniej perspektywy… Przeżyła już ze mną kilkanaście różnych przygód. Teraz faktycznie założę ją następnym razem na rozpoczęcie roku szkolnego. Ale za każdym razem będę pamiętać jak tańczyłam w niej waltza wokół ogniska z przyjaciółmi jako młoda fraulein, uśmiechnięta od ucha do ucha. 

 W ciągu tych ostatnich dwóch lat nauczyłam się, że w Ognisku nie ma nigdy przerwy. Nie ma kiedy usiąść i bezmyślnie patrzeć się w telefon, bo nie o to chodzi w Ognisku. Chodzi tu przecież o to by się czegoś nauczyć, nie próbować, a zrobić. Taki jeden moment często do mnie wraca, kiedy już spakowana, w ostatni dzień obozu pałętałam się znudzona po pokojach. Podeszła do mnie  Pani Ania mówiąc “Choć Amelie, ułożysz puzzle.”. I tak właśnie, kolejne pół godziny siedziałam i je układałam (udało mi się dołożyć tylko trzy kawałki). Choć nie była to moja ulubiona aktywność, coś jednak z sobą zrobiłam. To chyba lepiej niż gapienie się w ekranik.

 Pani Ania powtarza nam zawsze, że w życiu najważniejsze są spotkania. I teraz jestem już co do tego przekonana. Spotkałam tutaj nową siebie, nową Amelie, ukształtowaną przez sztukę i środowisko. Amelie, która chce wiedzieć więcej, czuć więcej i czerpać z tego co świat ma nam do zaoferowania. Spotkałam tu nowy świat pełen pięknych ludzi. Ludzi przesiąkniętych promieniami słońca i kolorami. I czym to wszystko było, jak nie spotkaniem które zapamięta się na całe życie? Choć twarze w mojej pamięci może kiedyś wyblakną, zawsze będę mieć w sobie tę Amelie, która odnalazła tu siebie, i która będzie trzymać Ognisko Teatralne „U Machulskich” blisko serca.