Kiedy usłyszałam, że są plany utworzenia grupy dla dzieci od
8. roku życia w Ognisku Teatralnym „U Machulskich” byłam zaskoczona. Moje
dotychczasowe doświadczenie (a prowadzę zajęcia w Ognisku Teatralnym już od
drugiego roku studiów na Akademii Teatralnej, czyli od 7 lat) uczyło mnie, że
najmłodsze grupy są niezwykle wdzięczne, ale i niezwykle wymagające. Najmłodsze
dzieci w Ognisku miały do tej pory 11-12 lat. Jak nauczyć 8-latka „języka
teatru”? I czy to w ogóle o to chodzi? A jeżeli nie o to chodzi, to… o co
innego? Co można „dać” dzieciom, które niedawno zaczęły szkolną edukację, na
zajęciach, które mają prowadzić do poznawania i uwrażliwiania na sztukę? Te i
inne pytania kołatały mi się w głowie. A gdy dowiedziałam się, że to ja
miałabym prowadzić zajęcia dla tej najmłodszej grupy byłam lekko przerażona.
Jako mama dwójki małych szkrabów (wówczas w wieku 1,5 oraz
3,5 roku) byłam nieco umęczona nieustannym przebywaniem z tak „młodym
towarzystwem” i z wielką chęcią w pracy spotkałbym się raczej z dorosłymi. Ale
akurat w zeszłym roku, kiedy zaczęłam pracę z najmłodszymi w Ognisku, dane mi
było równolegle prowadzić grupę dorosłych w Szkole Aktorskiej, co nieco
„wyrównało” moje oczekiwania, więc stanęłam zwarta i gotowa do przejęcia pieczy
nad najmłodszą grupą.
Pamiętam ten pierwszy dzień… Paręnaście wpatrzonych we mnie,
cudownych, uśmiechniętych dzieci, których mamy pewnie niejednokrotnie z drżeniem
serca zaprowadzały po drzwi sali. „Czy sobie poradzi? Czy otworzy się na nową
grupę?”- zapewne te i inne pytania kołatały się w sercach rodziców.
I jak tu zacząć… Zanim cokolwiek zaczniemy robić, wypadałoby
„porozmawiać”. Tak jak zwykle to działo się w Ognisku i za co jestem
niezmiernie wdzięczna moim instruktorom. Ani Kozłowskiej za to, że nie bała się
„tracić czasu” na powiedzenie sobie nawzajem kilku dobrych słów, które na
zawsze wyryły się w naszych sercach (naprawdę mieliśmy takie zadanie na
zajęciach! Siedzieliśmy w kółku i każdy miał powiedzieć coś dobrego o każdej
osobie z grupy – jedno z moich najwspanialszych wspomnień z obozu teatralnego w
Osuchowie w 2001r.), Jakubowi Kamieńskiemu za to, że mogłam się nasłuchać
najbardziej inspirujących historii z życia teatralnego czy Bartkowi
Magdziarzowi, który niezależnie od wieku zawsze traktował nas jak swojego
„partnera” do dyskusji (do tej pory pamiętam naszą dyskusję po śmierci Jana
Pawła II i Bartka, które usiadł z nami w kole i zapytał: ”I jak się czujecie?
Dziwny tydzień, co?...”)
Również ja postanowiłam potraktować moich słuchaczy „serio”.
Każdy miał szansę powiedzieć, po co przyszedł do Ogniska, jakie są jego
oczekiwania… Może nie wszyscy byli tak skłonni do tego rodzaju „publicznych
zwierzeń”, ale taki początek na pewno sprawił, że bardziej wiedzieliśmy z kim
„się bawimy”- bo Ognisko to najpiękniejsza formy zabawy, jaką znam – zabawy „w
sztukę” i POPRZEZ sztukę….
To był początek. Szybko zauważyłam, że oprócz standardowych
gier i zabaw integracyjnych, dzieci uwielbiają wcielać się w różne postaci,
kreować nowe rzeczywistości i nieraz z trudem – ale udawało im się tworzyć
zupełnie samodzielnie własne scenki, które następnie modyfikowaliśmy i na ich
bazie wymyślałam scenariusz – np. na pokaz wigilijny.
Pokaz wigilijny był momentem przełomowym

dla całej grupy.
Nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim zaangażowaniem dzieci (i rodziców!) w
skompletowanie strojów, które w żadnym wypadku nie były przypadkowe. Historia
Mikołaja na emeryturze i ledwo sunących reniferów, które „rozwalają” zbyt
oklepane i „formułkowe” życzenia wigilijne stał się hitem pokazów. Dzieci były
zaskoczone i przeogromnie szczęśliwe, kiedy usłyszały gromkie brawa po ich
pokazie. To dało im jeszcze większego „powera” do działania i zrozumieli, że
razem mogą tworzyć naprawdę wspaniałe rzeczy.
Kolejnym krokiem był pokaz semestralny, na którym pojawiła
się już praca z tekstem. Na podstawie bardzo krótkich wierszyków (będących jednocześnie
„łamaczami języka”), stworzyliśmy krótkie scenki, w których słuchacze kłócili
się, zakochiwali, tańczyli… Przez krótkie, 4-wersówki przebiegał szereg emocji,
który również bezbłędnie przeniósł się na innych Ogniskowiczów.
Ostatnim wyzwaniem była większa „praca zbiorowa”.
Postanowiliśmy zająć się tekstem „Filharmonicy się stroją” Karla Kuskin, który
swego czasu zrobił furorę na rynku światowym. „Jest piątek wieczór, na dworze
się ściemnia, a tu i ówdzie w różnych częściach miasta 92 mężczyzn i 13 kobiet
stroi się do pracy. Kiedy są już gotowi każdy zabiera swój instrument i rusza
do centrum. Punktualnie o 19.30 razem zagrają w filharmonii(…)” Dzieciaki
bezbłędnie żonglując tekstem wymieniały się postaciami, instrumentami i
tworzyły razem wspaniałe, fantazyjne figury, które przedstawiały mosty, ulice,
samochody, wreszcie – filharmonię, do której wszyscy finalnie się wybierali. I
tutaj – największy prezent w minionym roku – grupa „Zawisza Czarny”(bo taką
nazwę otrzymała) mogła wystąpić ze swoim pokazem na zakończenie roku w Ognisku
(zawsze na zakończenie jest wybieranych kilka najciekawszych pokazów, które to
prezentujemy wówczas całemu Ognisku i rodzicom)!
Po zakończeniu roku nie mogłam uwierzyć, że aż tylu rodziców
dziękuje. I zapewniają, że te zajęcia dla dzieci były tak bardzo ważne… Byłam
zdziwiona. Dlaczego? Bo miałam wrażenie przez cały rok, że my wcale specjalnie
„nie pracujemy”- tylko „bawimy się”. I wiecie co? Taka zabawa może trwać bez
końca! W tym roku również tworzymy grupę dla 8+, więc… zabawo trwaj!!