czwartek, 18 lipca 2024

Maria Nikonowicz - Jak to jest być...?

 


Jadąc na tegoroczny obóz letni byłam przerażona. Rola „tej starszej i bardziej doświadczonej” wydawała mi się czymś bardzo odległym i obcym – bałam się, że po prostu się w niej nie sprawdzę. Jednak w momencie gdy moje nazwisko wyczytano jako pierwsze w grupie wiedziałam, że muszę te obawy schować do kieszeni i zacząć działać.

Spodziewałam się, że w sytuacji gdy połowa uczestników obozu jest na nim po raz pierwszy będzie dość trudno na początku, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak dużo pracy. Niekoniecznie mówię tu o pracy w grupach, ale ogólnie o pracy nad sobą. Jako, że  mój pierwszy obóz był dla mnie niesamowitym przeżyciem to narzuciłam sobie, że takim muszę też uczynić ten obóz dla innych. Starając się być najlepszą wersją samej siebie toczyłam walki z moim warsztatem (głównie pewnym NIEinteligentnym reflektorem) i popadałam w skrajne emocje. Większość obozu myślałam, że robię za mało, i że nie jestem w stanie tworzyć z innymi takiego magicznego nastroju jaki miałam ja w zeszłym roku. Jednak w tym miejscu cieszę się, że dotrwałam do końca i się nie poddałam.

Walkę z warsztatem zakończyłam sukcesem. Nie wyobrażałam sobie nigdy, że mój pierwszy warsztat okaże się również najlepszym warsztatem obozu. A jednak. Te wszystkie stresy okazały się niepotrzebne i z tego miejsca chcę bardzo podziękować tym, którzy musieli je znosić. W szczególności wyrazy wdzięczności kieruję do pokoju numer 6, w którym nie raz prowadziłyśmy głębokie konwersacje o dręczących mnie rzeczach.    




Ten wyjazd nauczył mnie wyrozumiałości i cierpliwości. Rzeczywiście zobaczyłam, że czasem aby zobaczyć owoce czegoś trzeba czekać do ostatniej chwili. Gdy ostatniego dnia podchodziły do mnie osoby mówiące, że ten wyjazd był dla nich niesamowitym przeżyciem, i że mocno się do tego przyczyniłam poczułam ogromną radość i odetchnęłam z wielką dumą. Ten jeden moment. Nagle moje poczucie, że ten obóz nie był dla mnie zniknęło.

Siedzę teraz czytając wpisy w książce i wiadomości z poczty francuskiej i zdaje sobie sprawę, że przez te dwa tygodnie rozwinęłam się niesamowicie. To co odbierałam jako poświęcenie nabrało nagle sensu i stwierdzam, że  potrzebne mi było bardzo takie doświadczenie. Czuję się spełniona. TEN OBÓZ BYŁ WSPANIAŁY. Był zupełnie inny od tego zeszłorocznego, ale nic dwa razy się nie zdarza i to nic złego. Odnoszę wrażenie, że każdy kolejny wyjazd ogniskowy uczy mnie coraz więcej i jestem wdzięczna za wszystko czego doświadczyłam.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz