Odczuwając głęboką pustkę po powrocie z Wilgi,
zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę sprawia, że jestem po każdym
wyjeździe tak roztrzęsiona. W mojej głowie pojawiły się obrazy konkretnych
chwil, kiedy to z Ogniskowiczami śmialiśmy się tak, że leciały nam łzy, lub
płakaliśmy tak, że zaczynaliśmy się uśmiechać. Gdy przeszkody stawały się
rozwiązaniami, a niepewność możliwością nauczenia się działania. I zdałam sobie
sprawę, że to, co nas od siebie tak uzależnia, to właśnie sposób myślenia.
Znajomości, przyjaźnie i relacje, choć niezmiernie ważne, są jedynie
następstwem nastawienia wobec siebie. Wszechobecne wsparcie i ciepło, ale co
najważniejsze, pomysłowość, niekonwencjonalność czy świeżość, sprawiają, że
chcemy się razem budzić, jeść posiłki, dzielić myśli i je wykorzystywać oraz
spełniać ambicje. Nie boimy się krytyki, a nawet sami jej oczekujemy, chcąc
wystawić następną próbę tylko lepszą. Więc powracając do ,,normalnego” świata,
dopada mnie uczucie wyobcowania. Widzę ludzi wokół, ale ich nie dostrzegam. Nie
wiem, jak mogę się przy nich zachowywać, i czy dla nich moje przemyślenia nie
są nieracjonalne i odklejone od rzeczywistości. Czy jeśli opowiem im o
emocjach, które wywołuje we mnie najmniejszy element sztuki, nie spojrzą na
mnie krzywo? Czy w ogóle nie patrzą na mnie jak na inną? W takich momentach
przypominam sobie o codzienności w Wildze, gdzie nieważne, kogo spotkam na
swojej drodze, wiem, że będzie on chciał kroczyć po niej ze mną. Może i te ścieżki
się kiedyś rozejdą, ale pochodzą z tego samego źródła. I podczas przemierzania
ich, potrafimy się zawsze dogadać, a nawet stworzyć coś nieoczekiwanego. To współpraca
stanowi nieodłączony element egzystencji w naszym środowisku, dlatego jest
między nami takie połączenie. Spokój o wartościowo i przyjemnie spędzony czas,
związany z ogromną dawką adrenaliny, śmiechu i szczęścia, jest absurdalnie
trudny do opisania. I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Moje życie nie jest do
końca prawdziwe, dopóki nie jestem z tymi ludźmi, i jest nierealne, kiedy
jestem. To z nimi najwięcej odczuwam, interpretuję, pojmuję, uczę się i
doświadczam. I tam dążę. I tylko tam jestem w pełni sobą, bo to oni stworzyli
mnie. A reszta jest milczeniem, wobec gwaru mojego, naszego, ogniskowego
świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz