Od zawsze pisałam. Pisanie było właściwie moją jedyną
formą wyrazu. Pisałam głównie wiersze, ale mam też różne inne teksty. Nigdy nie
były one przemyślane, zawsze pod wpływem impulsu, jakiejś dziwnej siły, która
pchała mnie w stronę kartki i długopisu.
Wychodziłam na spacery, ale nie mogłam iść.
Zatrzymywałam się kilka chwil po tym jak wyszłam z domu lub zanim jeszcze udało
mi się to zrobić. Nie mogłam spać, bo akurat jak zasypiałam przychodziła
inspiracja. Nie byłam w stanie spowolnić potoku myśli, które wylewały się i
wylewały nie dając odpowiednio funkcjonować. Czasami zapisywałam je nawet po
ciemku. Po omacku szukałam pierwszego lepszego zwitka, którym najczęściej
okazywał się paragon. Mam takich zapisanych paragonów bardzo dużo. Od dwóch lat
nic jednak nie napisałam. Zdusiłam w sobie wszystko, co mogłam. Zagrzebałam
samą siebie gdzieś głęboko, tak bym sama nie umiała siebie znaleźć. Świat
stawał się coraz bardziej szary, a ja już nie mogłam pisać.
Od dziecka mówiłam rodzicom, że chciałabym być
pisarką. Wyobrażałam sobie jak wydaję moją pierwszą książkę, jak projektuję
okładkę. Wyobrażałam sobie jak ludzie czytają to, co mam do powiedzenia.
Tymczasem ja sama tego nie czytałam. Porzuciłam to, co było dla mnie
najważniejsze. Bałam się napisać coś znowu, że nie będę mogła spać, jeść. I
chociaż miałam myśli, to udawałam, że ich nie mam. Po pewnym czasie nawet one
przestały do mnie przychodzić. Przestałam się zastanawiać, kwestionować,
próbować zrozumieć. W jakimś sensie nie chciało mi się pisać. Im dłużej tego
nie robiłam, tym straszniejsze się to wydawało. Stałam się pustym człowiekiem.
Teraz siedzę w samochodzie wracając z zimowiska i
piszę. Każde słowo jest trudne, z każdym mam ochotę przerwać, pomimo tego piszę
i jestem z siebie taka dumna. Wiem co napisać, nic nie muszę planować. Nie
muszę zastanawiać się jak to ładnie ubrać w słowa, jak chcę żeby to zabrzmiało.
Jestem jakby jednością z tym co piszę. Czysta ja, bez cenzury. Myśli nareszcie
przychodzą. Zaczynam czuć siebie. Już wiem co powiedzieć, już mam swoje zdanie.
Rozpędzam się coraz bardziej. To był mój drugi wyjazd ogniskowy i drugi raz
czuję, że wyjeżdżam o wiele bogatsza w doświadczenia, przemyślenia, relacje i w
samą siebie. Otwieram się na myśli i na wyzwania, jakie przychodzą razem z
nimi. To właśnie daje mi Ognisko i jestem za to taka wdzięczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz