Przed tegorocznym wyjazdem do Wilgi pokusiłem się o krótki
wpis na bloga. Od tego czasu minęły już prawie trzy tygodnie, a ja cały czas
nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mogłem trafniej opisać ideę Ogniska. Nadarza
się ku temu wspaniała okazja, zobowiązałem się bowiem do przedstawienia na
blogu moich wrażeń po powrocie z warsztatów.
Nie wiem od czego zacząć, gdy tak siedzę sam w swoich
czterech ścianach. Nie ma wokół mnie czterdziestu osób, z którymi mógłbym o tym
porozmawiać czy wymienić się spostrzeżeniami.
Pozostaje mi rozmyta wizja zatopiona w odmętach umysłu i kilkanaście
pomysłów porozrzucanych po całym dokumencie. W Wildze potrafiłem z łatwością
uporządkować myśli. Wrażliwość ludzi, którzy mnie otaczali i cała niezwykłość
tego miejsca sprawiała, że wszystkie refleksje były bardziej autentyczne,
naturalne i spontaniczne. Ot jedna myśl prowadząca do całkiem niespodziewanej
konkluzji. Takiego myślenia nauczyło mnie Ognisko.
Ogniskowicze wymagają od życia więcej i myślę, że do Wilgi
przyjeżdża się właśnie po to, by te wymagania spełniać. W tym roku jeszcze
mocniej utwierdziłem się w tym przekonaniu i po raz kolejny zdałem sobie
sprawę, że chcę w Ognisku rozwijać się i dojrzewać. W otoczeniu osób, przed
którymi faktycznie jestem w stanie się otworzyć i nigdy nie zostanę z tego
powodu odtrącony ani wyśmiany. Do domu wracam z całym bagażem miłych słów,
budujących opinii, ale też konstruktywnej krytyki. Wsparcia nie myli się tu z
wystawianiem sztucznych laurek, a krytyki z bezpodstawnym ocenianiem. Każdy
dzień w Wildze jest równie zaskakujący i nigdy nie można przewidzieć co wydarzy
się następnego poranka. Jedyną stałą w tym morzu nieprzewidywalności są właśnie
ludzie.
Jestem wdzięczny za to, że mogę się od nich uczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz