Długo nie wiedziałem, dlaczego czytam książki, co sprawia,
że uzależniają i co mi dają. Odpowiedź znalazłem dosyć niedawno, a i tak nie
wiem czy jest poprawna. Jednak pewien jestem, że to, co mnie najbardziej
fascynuje w literaturze, to wprowadzenie czytelnika w niepowstrzymany wir
emocji. Czytanie to taka podróż do innego wymiaru i chyba dla tej podróży tak
często sięgam po książki. Dlatego, przedstawiam krótką listę pozycji, które
zapamiętałem jako te, które rozłupały mnie emocjonalnie.
Małe Zbrodnie
Małżeńskie Éric-Emmanuel Schmitt – dramat o kochaniu i nienawidzeniu
jednocześnie. Mimo tego że jest naprawdę krótki, to czytelnik jest w nim
targany na wszystkie strony. Fabuła naszpikowana zwrotami akcji, to inspirująca
opowieść o piętnastoletnim małżeństwie, które ma sobie wiele do wyjaśnienia.
Czytając, wpadłem w trans nieopamiętanego pochłaniania coraz to kolejnych stron
książki.
Poczwarka Dorota
Terakowska – powieść opowiadająca o dziewczynce z Zespołem Downa. Odebrałem „Poczwarkę” jako opowieść o inności,
odmienności i o tym, że ta inność zawsze będzie z nami na tym świecie, że
zawsze znajdzie się ktoś inny od reszty, na ten czy inny sposób. Mało tego, ta różnorodność jest właśnie
przepiękna i to właśnie ona nadaje koloru na świecie.
Heban Ryszard
Kapuściński – cykl reportaży o Afryce. „Heban” to barwna, egzotyczna, nieznana,
niedoceniona historia o losach Czarnego Lądu opowiedziana z perspektywy białego
Europejczyka. W czasie czytania książki
uświadomiłem sobie, jak bardzo Afrykańczycy są od nas jednocześnie różni i
podobni. Jednak najważniejszą kwestią, której nauczyła mnie ta pozycja to, to
że te różnice nic nie znaczą, bo wszystkie granice możemy pokonać chęcią
zrozumienia siebie nawzajem.
To już wszystko, napisałbym więcej,
ale czuję, że wzywa mnie jeszcze ogromna rzesza nieprzeczytanych autorów,
którzy czekają na to, żebym poznał ich dzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz