niedziela, 14 lipca 2019

Anna Kozłowska - Wenecja o poranku








Poranek w Wildze. Słońce z nadzieją na dobry dzień wpada do pokoju. Nagle pukanie do drzwi. Ubieram się pospiesznie pytając przez zamknięte drzwi, czy coś się stało. Buongiorno! – rozpoznaję głos i domyślam się, że to „pobudka”. Zaczynam rozmawiać w narzuconym języku, ale po chwili okazuje się, że po tamtej stronie ilość słów i zwrotów po włosku już się wyczerpała. Zatem otwieram drzwi i… wybucham śmiechem. Przede mną stoi wenecki tramwaj wodny ze światełkami, a w nim „na dziobie” Max jako gondolier. W marynarskiej koszulce, w czarnym meloniku i z domalowanym  zawadiackim wąsikiem. Zamiast wiosła błyszcząca chochla. Proszę, by jeszcze raz dopłynęli, by dłużej pośmiać się z doskonałego pomysłu (i nagrać relację, oczywiście), Podnoszę z podłogi kolorową łódeczkę wykonaną z papieru i zauważam, że takie same znalazły się przed wszystkimi pokojami. W doskonałym nastroju schodzę na śniadanie i już ze szczytu naszych czerwonych wilżańskich schodów widzę znakomity plakat. Łódka unosi się nad falami-napisami z planem dnia. Cykam zdjęcie adekwatnie wystylizowanej grupie weneckich letników i podchodzę do stołówki. Ale dziś to nie stołówka tylko „CAFE FLORIAN”, najstarsza kawiarnia na świecie, otwarta w 1720 roku na Placu Świętego Marka. Gościła wszystkich ważnych z całego świata, o czym dowiadujemy się natychmiast, bo na stolikach znajdują się wizytówki sławnych bywalców Wenecji: Goethe, Byron, a na naszym Modigliani (przypadek?) 

Jest też stolik przy wejściu zachęcający do przeczytania gazety „Dobre życie” (skąd oni to wytrzasnęli?), obok kawa i hotelowy dzwonek. Obsługuje nas uśmiechnięta „florianowska” ekipa. W wypisanym menu różne rodzaje kaw. Popijając swoją czuję, że tuż obok mnie pluska woda w Canal Grande. W słońcu pod letnim parasolem nie trudno pofantazjować. Czas na apel i znów zaskoczenie - prawdziwe "coup de théâtre". W czasie meldowana grupa informuje nas, że jeśli nic nie zrobimy ze zmianami klimatu to już wkrótce Wenecja będzie wyglądać tak: i na głowie Marysi ląduje woda z wielkiego garnka. A! Zaniemówiliśmy! Wyśmienity dobór środków wyrazu do przekazu. Zadziałało! I na wyobraźnię i na emocje. Zachwycona brawurową akcją, proszę jednak, żeby Marysia pobiegła do pokoju zmienić całkowicie mokre ubranie. Ach, jeszcze wieczorem zapraszają nas na wenecki bal maskowy. I tak się zaczyna dzień na letnich warsztatach Ogniska… chwilo trwaj!

Ps. Następnego dnia na radzie obozu za taki poranek dnia porządkowego przyznałam 20 na 5 możliwych ;) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz