wtorek, 5 lutego 2019

Antonina Woźniak - Kosmici




Wchodzę do swojego pokoju, taszcząc ogromną torbę (do której zmieściłby mi się chyba cały świat) i co dziwi mnie najbardziej? Cisza. Przerażająca i przenikająca człowieka do szpiku kości. Patrzę na swój pokój i czuję, jakbym przez tydzień była w zupełnie innej czasoprzestrzeni, albo w innym wymiarze. Tam gdzie byłam, łóżko służy jako miejsce do uczenia się tekstu, czasem wypłakania z siebie stresu, a czasem wyrzucenia łez radości. Dziwnie jest położyć się w nim spać, wiedząc, że jeszcze nie wybiła nawet północ, a obok nie ma łóżka współlokatorki. W tamtym świecie, prysznic służy jako tło do robienia zdjęć, a mycie się, jest jakby jego drugorzędnym zastosowaniem. Tak samo lustro, stół, czy zwykła szafa.
Jednak największe uczucie tęsknoty poczułam rano, gdy obudził mnie zwykły budzik, a zanim zdążyłam się zorientować w mojej głowie zaczął kiełkować pomysł na kolejną inwencję. Dlaczego tak się dzieje? Czemu czuję się jak kosmita, chodząc między ludźmi, dla których łóżko jest tylko łóżkiem, a w Polsce nie rosną palmy? Odpowiedź jest prostsza niż się wydaje. Bo tam skąd wróciłam nie tylko myśli się o rzeczach niemożliwych, ale również się je robi. Nie sądzę, żeby poza tym światem komuś udało się wyciągnąć z człowieka tyle emocji i zostawić go wysuszonego ze wszystkich łez jakie w sobie miał. I tych szczęścia, i tych frustracji, zwyczajnej dumy czy stresu. Potem zaczynam zadawać sobie kolejne pytania. Czy da się w normalnej rzeczywistości zrobić cały warsztat z niczego, w ciągu paru dni? Czy da się pokochać ponad życie ledwo co napotkanych ludzi, w ciągu tygodnia? Cóż…
Wiele takich cudów stało się dzięki magicznym palmom w zaczarowanej krainie zwanej Pęcławiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz