fot. Rafał Dziorek
„OkToPa”
w tej frazie zaklęłam kiedyś poczucie niedopasowania, wszystkie frustracje i
wkradającą się apatię; owijałam się tymi słowami, jak folią bąbelkową.
Obserwując otaczającą mnie rzeczywistość z takiej kryjówki, widziałam ją tak
zdeformowaną, że nie zachęcała do wychodzenia, a kolejne warstwy plastiku z
powietrzem zaczynały krępować ruchy... Na szczęście w tym zdezorientowaniu i
nieporadnych próbach wykonania kroku wpadłam na pewną osobę, która zauważyła,
że w środku coś może się chować, a potem wrzuciła mnie w twórczy wir Ogniska,
za co jestem ogromnie wdzięczna.
Intensywność
obozowych wrażeń, prowokowanie do podjęcia dyskusji i nieustające stymulowanie
potrzeby poszukiwania... Ta zaskakująca siła, której zupełnie się wtedy nie
spodziewałam, gwałtownie zaczęła rozbijać gromadzone wcześniej bąbelki. Ten
proces się w Ognisku nie kończy. Po pierwszym szoku zapragnęłam zostać w tym
miejscu na zawsze. Praca z instruktorami, pokazy, niespodzianki, przygotowanie
sztuk i nocne próby do warsztatów zrywają kolejne warstwy, a jeszcze
istotniejsze jest tutaj spotkanie z drugim człowiekiem, wspólne pokonywanie przeszkód, które staramy
się kochać i wszystko to, co wydarza się „przy okazji”. Chciałabym bardzo
podziękować wszystkim, którzy stawiali przede mną kolejne wyzwania, dodawali
otuchy, gdy przychodziły wątpliwości i tworzyli powody do radości, impresji i
refleksji.
Dwa
lata temu z podziwem, wzruszeniem i
pewnego rodzaju zazdrością obserwowałam absolwentów, nie wierząc, że też kiedyś
stanę w tym samym miejscu trzymając swój dyplom. Wtedy pierwszy raz wchodziłam
na tę scenę, żeby razem z niezwykłymi ludźmi zawołać „OkToPa”, które przekornie
okazało się być moim przywitaniem z Ogniskiem.
„OkToPa”
- teraz trzymając dyplom, nie mogę tak powiedzieć, bo chciałabym dalej
przyjeżdżać po nowe wyzwania i wydobywać z siebie dla innych jeszcze więcej. Z
resztą chyba nie da się Ogniska opuścić zupełnie. Ten dzień nie jest dla mnie
pożegnaniem, a raczej niezwykłą motywacją; przepełnia go pragnienie
podejmowania kolejnych twórczych działań. Mam w sobie poczucie pewności, że te
rozbudzone przez Ognisko potrzeby, nie zanikną i w chwilach zwątpienia
przypomną, że warto próbować ze wszystkich sił. Esencja tego miejsca kryje się
właśnie rozbudzaniu, wprawianiu w drżenie, tworzeniu warunków do odkrywania w
sobie odwagi, samodzielności, refleksji, wyczulaniu na świat i ludzi wokół.
Teraz nie chcę się już chować, ale wpływać na rzeczywistość, bo Ognisko nie
tylko rozbija bąbelki, ale przede wszystkim uczy, jak samodzielnie zrywać z
siebie warstwy folii, jak znaleźć w sobie potrzebę, by robić to nieustannie i
jak dostrzegać, że ktoś potrzebuje, by pomóc mu z jego folią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz