Najlepszym podarunkiem dla artysty jest…Dzieło sztuki!
Nigdy przedtem nie interesowałam się malarstwem. Z
postaciami takimi jak Mona Lisa, albo Dziewczyna z Perłą spotykałam się tylko w
szkole. Zdarzało się to dość rzadko. Nauczyciele podawali mi skrupulatnie
wybrane informacje na temat wielkich
dzieł. Mówili mało i encyklopedycznie. Tak jakby mieli zamiar tymi informacjami
oddzielić mnie od obrazu. Przez to dzieła malarstwa były dla mnie mało ciekawe.
Zabawne jest to, że aby dostrzec wyjątkowość dzieł, musiałam
na znane obrazy spojrzeć z perspektywy kogoś innego.
Z jakiegoś powodu w moim domu znalazła się maszyna do
przypinek. Nie wiedziałam, że pojawienie się tego na pozór bezsensownego
przedmiotu zmieni tyle w moim postrzeganiu sztuki. Drukowanie i przenoszenie
zdjęć na przypinki stało się moim zainteresowaniem. Zdarzało mi się wycinać
okrągłe kółeczka do późnej nocy. Taka jednostajna czynność stawała się dla mnie
coraz bardziej uspokajająca i odprężająca . Dawałam przypinki w prezencie
różnym ludziom. Nie zapomniałam oczywiście o Ognisku!
Jadąc na obóz miałam ze sobą kilkadziesiąt plakietek z
fragmentami dzieł sztuki. W mojej małej galerii znalazły się nie tylko te
najsłynniejsze. Zawarłam w niej prace artystów z różnych epok i stron świata. W
tym także z Polski. Ciągle jednak wszystkie te dzieła były ode mnie oddzielone.
Sprawy zaczęły się zmieniać, kiedy dostałam przywilej rozdawania przypinek na
porannym apelu.
Mogłam wręczyć komuś przypinkę za cokolwiek. Od napisania
czterowersowego wiersza, po charakterystyczny występ, miły gest lub ciekawy
pomysł. Było to dla mnie bardzo miłe doświadczenie i… wyzwanie! Wracając po
całym dniu do swojego pokoju zastanawiałam się, co najbardziej niezwykłego się
wydarzyło i doszukiwałam się tego w obrazach. Wtedy poznawałam je naprawdę.
Obrazy to rodzaj wyrazu artystycznego, który ma w sobie
ogromny charakter. Każde dzieło jest niepowtarzalne. Dlatego postanowiłam, że
nie będę dawać przypinek losowo. Do charakteru obrazu dopasowywałam charakter
osoby, która miała go dostać. Brałam też pod uwagę jej upodobania i styl.
Opierałam swój wybór na rodzaju powodu, dla którego go dokonywałam. Znajdując
podobieństwo między Ogniskowiczami a dziełami sztuki, odnajdowałam w obrazach coś wspaniałego. W moich oczach
obrazy nabierały temperamentu i płomienności. Stawały się dla mnie cenne i
niepowtarzalne. Zaczęłam interesować się historią sztuki. Teraz poznawanie
obrazów jest bardzo radosne.
Oto kilka obrazów, które szczególnie mi się podobają:
„Cyprysy” Vincent Van Gogh
W moim odczuciu ten obraz jest bardzo wakacyjny. Przypomina
mi wyobrażenie, które pojawia się w głowie w trudnych chwilach. Miejsce w
umyśle do którego ucieka się przed złem. Utrzymuję niepewną świadomość tego, że
Vincent tworząc to dzieło był spokojny. Czuł się dobrze, pomimo swojego
artystycznego niepokoju.
August Macke „Balety rosyjskie”
Niesamowity klimat sceny. Dzieje się na niej coś
intrygującego. Obcy ludzie stają się kochankami. Ktoś inny na pewien czas staje
się przedmiotem lub uosabia jakąś wartość. Najważniejsza część teatru dzieje
się jednak na widowni. To w głowach odbiorców kończy się spektakl. W tym
przypadku występ baletowy.
„Ostatnia droga Temeraire’a” Wililam Turner
Nowy parowiec odprowadza do portu stary okręt. W
smutniejszej interpretacji tytułowy Temeraire jest transportowany na miejsce
rozbiórki. W tle melancholijnie zachodzi
słońce. Kolejne etapy w życiu są od siebie bardzo odmienne. Człowiek musi
pozostawać mądry, aby pogodzić się z tymi różnicami.
„Chłopiec z koszem owoców” Caravaggio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz