poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Maciej Stachowicz - Najpiękniejszy kwiat


            Mój ogniskowy początek? Pamiętam go dobrze. Był wrzesień 2010 roku. Na ulicę Bartycką zawędrował wątły pierwszoklasista gimnazjum. Przyszedł na egzamin, pełen lęków i złych życiowych doświadczeń. Ten nieufny oraz skrępowany licznymi problemami chłopiec został przyjęty do organizacji, która wydawała mu się zaledwie kółkiem teatralnym. Dziś ta sama osoba jest już absolwentem Ogniska. Sam wyreżyserował trzy warsztaty (przedstawienia), nabrał pewności siebie, a przede wszystkim odnalazł przyjaciół.
            Niezwykłość Ogniska ponownie odkryłem na obozie. Wówczas odbyłem wiele intymnych oraz trudnych rozmów z pozostałymi uczestnikami. Choć każda rozmowa była niezwykła, napiętnowana trudnymi doświadczeniami, niemal wszystkie miały identyczny scenariusz. Na prawie każdym początku występowało odrzucenie. Główny aktor, zwykle uczeń szkoły podstawowej, błąkał się pomiędzy agresją świata a brakiem samoakceptacji. Towarzyszyli mu fałszywi przyjaciele – depresja oraz czasami nałóg. Słyszałem również o planach samorozwiązania własnego życia. Nagle następował punkt zwrotny – Ognisko. Tu odmienność stawała się zaletą, a wrażliwość skarbem. Opromienione teatrem dzieci zawiązywały przyjaźnie. Poprzez sztukę poznawały i kształtowały siebie oraz swoje środowisko. Tak dojrzewały, zapomniawszy o pochmurnej przeszłości.
            Dziś wielu z nich dorosło. Sam przecież stoję u progu pełnoletności. Jednak większość z naszej wspólnej, ogniskowej rodziny pozostała w organizacji, choć nie przychodzą już co tydzień na zajęcia. Studiując lub pracując, wciąż patrzą na świat oczyma fantazji. Oddychają codzienną kulturą, krzewiąc ją w swoim otoczeniu. Tak właśnie wzrasta myśl Pani Haliny Machulskiej, najpiękniejszy kwiat wśród idei. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz