niedziela, 23 sierpnia 2015

Helena Urbańska - kształtowanie siebie a potem środowiska


 
Podobno człowiek stojąc w miejscu zaczyna się cofać. Czy to oznacza, że idąc na przód powinniśmy wyprzeć się wszystkiego co jest za nami? Wstydzić się tego, co kiedyś sprawiało, że czuliśmy się wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju? Śmiać się ironicznie z rzeczy, które nas uszczęśliwiały? Zamykać oczy na błędy, które kreowały nas na to czym jesteśmy dziś? Przez pewien czas oczywiście tak jest łatwiej.  Ale czy ktoś z was, ludzi, którzy przeczytają ten wpis jest zwolennikiem łatwych rozwiązań? 

Ja nigdy nie byłam. Moi rodzice często się śmieją, mówią, że utrudniam sobie życie, najprawdopodobniej mają rację (kolejna ważna nauka - rodzice niestety najczęściej mają rację, a szczególnie matki, które w dniu porodu dostają jakiś dziwny dar nieomylności). W pewnym momencie doszło do mnie, że łatwe rozwiązania nie łączą się z ryzykiem. Ryzyko za to łączy się z wygraną (przyznaję się bez bicia, lubię wygrywać, ale kto z nas nie lubi, niech pierwszy odlajkuje ten post!), albo przegraną, która wbrew pozorom więcej nas uczy. O sukcesach szybko się zapomina, prawdziwa nauka to nasze porażki.  A co najważniejsze i do czego od początku piję w temacie łatwiejszych dróg – wybranie na pozór prostszego rozwiązania wcale nas nie uwolni od tematu, przeciwnie spotęguje nasz strach przed zmierzeniem się z nim.

Znam ludzi w moim wieku, którzy odcinają się od swojej przeszłości. Ja nie pojechałam na obóz, nie będę chodzić na zajęcia w tym roku, ale z pełną świadomością swoich słów mogę powiedzieć (napisać w tym przypadku), że nigdy nie odetnę się od tych wszystkich zdarzeń, które były skutkiem mojego pójścia na egzaminy. Nie będę ukrywać, że większość wydarzeń nie ważne czy o pozytywnym czy negatywnym zabarwieniu były następstwem tej decyzji. Wszystkie przyjaźnie, miłości, ważne i mniej ważne wybory. Chociaż parę razy dostałam kopa w tyłek.

Pani Halina zorganizowała pierwsze egzaminy do Ogniska z góry wiedząc że wszyscy się dostaną. Chodziło tylko i wyłącznie o to, żeby ci mali ludzie poczuli w swoich sercach, że są wyjątkowi. Nie ukrywam, że nie zawsze potrafiłam zrozumieć decyzje podejmowane w Ognisku. Przez instruktorów, przez Panią Anię. Wydawały mi się niesprawiedliwe, czułam się rozgoryczona. Dlaczego moja grupa została rozłączona, skoro robiliśmy dobre spektakle?

Spojrzałam na to szerzej. I dotarło do mnie coś bardzo ważnego. Zorientowałam się, że Ognisko Teatralne w swoim założeniu nie ma nas wcale nauczyć robienia dobrych pokazów, grania, struktury scenariusza. Ognisko tworzy namiastkę niezwykłego, niespotykanego życia, w którym każdy członek społeczeństwa ma szansę poczuć się wyjątkowym. Jeżeli jedna grupka czuje się lepsza trzeba ich przystopować, tak żeby nikt nie czuł się gorszy i stłamszony. Tak, żeby każdy miał tę – czasami jedyną w życiu – szansę poczuć się wyjątkowym.  

Największą próbą w Ogniskowym życiu jest moment, w którym człowiek zaczyna czuć się wyjątkowym, ponieważ następstwem jest czucie się lepszym. Okropna sprawa. Trochę dystansu! Po pierwsze, wokół takiego delikwenta zaczynają się tworzyć toksyczne relacje społeczne, po drugie po weekendzie wyjdzie do świata, w którym będzie musiał napisać kartkówkę z matematyki. Uwaga, zagranie w trzech warsztatach na jednym obozie nie jest równoznaczne ze złapaniem Pana Boga za nogi.  Po całym moim ogniskowym życiu (jako czynny uczestnik, bo ogniskowiczem będę przez całe życie) mam tylko jedną radę. Nie jestem zobligowania do udzielania rad, nie jestem odpowiednim człowiekiem na to miejsce, ale wszystko piszę bazując na swoich doświadczeniach – w końcu w Ognisku byłam od 2010 roku - od których się absolutnie nie odcinam: nie warto się czuć lepszym. Czasami dobrze jest zaufać temu co robią starsi, którzy co weekend nas uczą.

Stopniowo zaczyna mi się rozjaśniać w głowie, powoli rozumiem po co były te wszystkie decyzje, których nie rozumiałam. Odeszłam z Ogniska, bo czułam się już na to gotowa. Zrozumiałam jak ważne jest kochanie sztuki w sobie a nie siebie w sztuce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz