wtorek, 19 sierpnia 2025

Filip Pardyak - MY DOJRZEWAMY, WY DOJRZEWACIE, ONI DOJRZEWAJĄ


Po łącznie czterech tygodniach spędzonych na obozie myślę, że najbardziej wartościową rzeczą, jaką daje Ognisko, jest wzrastanie i przemiana. Z żyznej ziemi wyrasta żyzny kwiat. Ale potrzebuje do tego nawodnienia, słońca i dobrych warunków wokół. Tym kwiatem są uczestnicy - ich wrażliwość, pomysły, energia. A wszystko wokół to cały obóz i wszystko to, co on ze sobą niesie. Bo gdzie są lepsze warunki do dojrzewania niż na obozie? 


Przyjeżdżają na obóz pierwszy raz, może drugi. Czasem ósmy albo czterdziesty. I każdy z nich przez dwa tygodnie dowiaduje się, że umie, potrafi, wie. Że jest w stanie przełamać siebie albo wyjść ze strefy komfortu. Zrobi pierwszy warsztat, który go ośmieli; zagra rolę w niespodziance, gdzie zrobi coś, czego nigdy nie robił; usłyszy słowa, których właśnie w tym momencie potrzebował. To wszystko - te małe kroki, które robimy -  prowadzi nas do pewnego rodzaju spełnienia. A za tym idzie kolejny krok, kolejna próba, kolejna odmiana. Skoro raz mi się coś udało, to czemu nie spróbować jeszcze raz? Zrobię następny warsztat, napiszę tekst, ośmielę się zrobić coś, czego zawsze bardzo chciałem.

Można powiedzieć: „Co w tym dziwnego? Przecież przez dwa tygodnie każdy się czegoś nauczy.”

Ale niektórzy potrzebują na swój tzw. krok zmiany tygodnia, inni roku. Są też ludzie, którzy przez całe życie pozostają tacy sami. Dojrzewamy do różnych rzeczy w różnym tempie. Przykładowo: czym innym będzie zrozumienie, czym jest puenta, a czym innym pokochanie siebie. Obie rzeczy mogą być trudne. Oba przykłady miałem okazję obserwować na obozach. I do obu prowadziła inna droga. 

Zaczynam zajęcia, przychodzi grupa młodych ludzi. Niektórych znam, innych nie. Poznajemy się, docieramy. Uwrażliwiam ich, aby nastawili się na doświadczanie - bez tego nie dojdziemy daleko. Gdyby ktoś mi powiedział, że po tygodniu ci sami ludzie, których poznałem dadzą się namówić na śpiewanie na scenie, to nie wiem czy bym uwierzył. Ale to wszystko dlatego, że oni uwierzyli. W siebie, w doświadczenie i w to, że gdzieś ich to zaprowadzi. To krok do czegoś nowego.

Wiek, w którym jest się w Ognisku, to wiek szczególny. To wtedy człowiek uczy się, kim jest, czego chce od świata i od życia. Dojrzewa się nie tylko biologicznie, ale całościowo. Ale ile można się nauczyć, będąc na obozie już w innej roli!

Pomogłem innym dojrzeć do tego, by zobaczyli siebie w taki sposób, w jaki ja ich widzę. Dojrzeć do podjęcia decyzji, zmiany lub wyboru. A inni pomogli mi dojrzeć do tego samego. 

Wniosek? Dojrzewajmy, zmieniajmy się i dawajmy innym to, co nam pomogło postawić kolejny krok.

PS Ale już wiecie, czym jest puenta, prawda? 🙂



poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Mania Nikonowicz - Zmiana perspektywy



 

Ostatni apel, ostatnie odśpiewanie hymnu, ostatni dzień obozu. Od zawsze ten moment kojarzył mi się ze łzami i smutkiem. Droga do domu dłużyła się niemiłosiernie, a zapłakana ja czekałam na godzinę otwarcia poczty francuskiej jak na pierwszą gwiazdkę. W tym roku jednak coś się zmieniło. Ostatniego dnia nie czułam już smutku, nie płakałam, tylko powtarzałam sobie w głowie „chwilo trwaj, jesteś piękna”. W objęciach moich ukochanych ludzi zastanawiałam się: gdzie są te łzy? – i doszłam do wniosku, że ustąpiły miejsca innemu uczuciu – spokojowi. Spokojowi, że Ognisko jest w dobrych rękach, że istnieją jeszcze osoby, którym się chce; Spokojowi, że Oni jeszcze tu będą; Spokojowi, że najważniejsi dla mnie ludzie nie znikną w momencie, w którym opuszczę Ognisko; Spokojowi, że Ognisko we mnie pozostanie.

Polubiłam to, że Wilga znajduje się jakąś godzinę drogi od Warszawy – jest to idealny czas na zadumę. Tak jadę i myślę jak dobrze żyć TU i TERAZ. Jak dobrze się bać i przezwyciężać strach. Przypomina mi się mój pierwszy obóz,na którym patrzyłam z przerażeniem na „elitę starszaków” i instruktorów; moje pierwsze zimowisko, na którym bałam się reakcji innych na moją wrażliwość; mój pierwszy warsztat, o który bałam się, że nikt go nie zrozumie i pierwszy dzień mojego najpewniej ostatniego obozu ogniskowego w życiu, w którym obleciał mnie strach, że nie poradzę sobie jako komendantka. Po pierwszym dniu jednak przyszedł drugi, w którym przestałam się bać. Przestałam się bać o siebie, o swój III warsztat, o swoją grupę, bo zrozumiałam, że sztuka to nie wyścig szczurów, tylko możliwość rozwoju, a Ognisko jest bezpieczną przestrzenią twórczą. 



Ta nowa perspektywa dała mi siłę do dalszego działania. Spowodowała, że przez całą resztę obozu odczuwałam coś, co zdawało mi się pustką, jednak później uświadomiłam sobie, że to ten wspominany wcześniej spokój. Wzruszam się na myśl o tym ile przeżyłam w Ognisku i ile jeszcze inni w nim przeżyją. Czuję ogromną wdzięczność za te kilka lat pracy i za to właśnie, że przestałam się bać. Wszyscy ludzie, których tu spotkałam, niezależnie od tego, czy nadal są obecni w moim życiu, nauczyli mnie pewnych lekcji, które z dumą zabieram ze sobą dalszą artystyczną drogę.  




piątek, 15 sierpnia 2025

Hanna Kotowska - Codzienna wrażliwość



 

Wilga. Od tego zacznę. Położona pod Warszawą, 32 kilometry od Otwocka. Miejsce w Polsce, na mapie zaznaczone. Nie tylko mapie na Google czy imaps, ale takiej wewnętrznej mapie, która zawsze pokaże mi drogę. 

Jeśli kiedyś pogubię się w życiu, mam zawsze  punkt odniesienia, port, do którego mogę zawinąć i przypomnieć sobie jak to się robiło w Wildze. My tworzymy to miejsce, i setki przed nami je tworzyło i będzie tworzyć dalej. To z czym z niej wyjeżdżamy jest na wagę złota, a zabawne, że każdy wyjeżdża z czymś innym. W tym roku, po moim ostatnim obozie, który mogłabym nazwać dopełnieniem mojej podróży w Ognisku, wyjeżdżam z milionem wspomnień i nowych doświadczeń. Przede wszystkim jednak z jednym bardzo wyraźnym przemyśleniem. Moja przygoda dopiero się zaczyna. Dostałam już do ręki narzędzia, miałam okazję uczyć się ich używać. Dowiedziałam się, jak to się robi, ale napewno nie jak ja mam to robić. To wspaniale widzieć, że mam w sobie fundament twórczy i to ode mnie zależy co na nim wybuduję. Wyjeżdżam z energią do działania, z poczuciem, iż sztuka, szeroko pojęta, może być wszędzie i w każdym! Wcale nie trzeba tego zostawiać gdzieś w odmętach wspomnień, by żyć bardzo poważnym, dorosłym życiem. Może i nie trzeba też iść na artystyczne kierunki studiów, może nie trzeba, chodź nie wykluczone, przecież wszytko się może zdążyć. Narazie wiem, że to ja decyduję jaka będzie sztuka w moim życiu i że może być wszędzie. Nawet z pozoru głupie wyjście na koncert ulubionego artysty z przyjaciółmi to też może być przeżycie artystyczne. Nie szukajmy więc wymówek, szukajmy twórczości, działania i ludzi, którzy nam w tym będą towarzyszyć i z nami się zachwycać! Nie chcę, żeby to był jakiś przesadny apel, wielkiej natchnionej, ale tak po prostu, zwyczajnie od Ogniskowiczki do Ogniskowiczów, codziennie, po prostu. Pielęgnujmy w sobie tę wrażliwość na piękno, którą każdy z nas ma, w tym Halinistycznym duchu dużo lżej się żyje!


czwartek, 14 sierpnia 2025

Tymek Gliszczyński - Warsztaty pokazania siebie






Ogniskowe Warsztaty, czyli etiuda teatralna, w której każdy ogniskowicz, może wyrazić siebie przez sztukę. Fascynujące, że żaden warsztat nie jest taki sam, nawet jeśli wybrany tekst jest. Ponieważ interpretacje są różne, pogląd na temat utworu też i to jest piękne! Moc pokazania części siebie w kilku lub kilkudziesięciu minutach spektaklu! I nie zawsze musi wyjść. Nie zawsze musi być idealnie, niczym Szekspir. Bo w ognisku jest miejsce, na popełnianie błędów i próbowanie nowych rzeczy, stylów. Wyjście poza swoją strefę komfortu. Jak się nie uda, to nic. Nie będzie to tragedia na masową skalę. To jest fascynujące...

Kiedyś zapytałem pewną osobę.

- Dlaczego robisz 4 warsztat, przecież wystarczy zrobić 3, żeby dostać dyplom ukończenia ogniska!

- Robię 4, bo to świetna zabawa! 

Właśnie, zabawa! Tworzenie scenografii, scenariusza i przede wszystkim praca ze swoją obsadą, to wielka frajda. Szczególnie, kiedy powierza się rolę, komuś, kogo nie znamy. Dzięki temu, możemy odkryć ogromny potencjał kolejnego ogniskowicza! Czy to nie jest piękne? Taka praca, czasami ze starszymi ludźmi od siebie, a czasem z młodszymi. Wyciągnięcie z tego, nawet najmniejszej lekcji, jest już krokiem do przodu! Kolejna siła warsztatów.



Ale pojawiają się trudy, łzy. Pomimo tego, że właściwie nie jest nigdzie powiedziane, że stanie się coś strasznego, jeśli warsztat nie wyjdzie, to i tak wszystkim zależy. Każda osoba, chce pokazać się z jak najlepszej strony. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Taki ból, można by powiedzieć, porażki, bądź co bądź, też jest potrzebny. Zawsze się śmieję, że jak się inaczej uczyć, niż nie na błędach? Jest to cholernie wymagające. Jeśli wkłada się w coś tyle pracy, to dlaczego nie wychodzi? Załamania przychodzą i nie odchodzą, to my stajemy się silniejsi. Aby później wyciągnąć wnioski i nie powtórzyć tego samego błędu ❤️


środa, 13 sierpnia 2025

Lena Wróblewska - Nieprzewidywalna przewidywalność


 

Tego roku, spacerując po Wildze, czułam zadziwiającą pustkę. Było to jednak doznanie pozytywne, jakby brak wypełniał mnie od środka. Przecież wszystko było na swoim miejscu, obfitujące w uśmiech. Budziłam się wśród ukochanych osób, które poranne niepokoje zamieniały w radość. Zewsząd dochodził rytm muzyki, entuzjastyczne okrzyki i gwar rozmów. Każdy dzień odbywał się według ustalonego, międzypokoleniowego porządku, gdzie komedia goniła farsę, a tragedia wychylała się tylko na chwilę. Ja jednak uporczywie szukałam problemu, który powinien mnie dopaść i stresować, a tu, jak na przekór, wszystko przychodziło ze względnym spokojem. Odpuściłam więc poszukiwania i dałam się ponieść przyświecającemu obozowi haśle ,,tu i teraz”. Dopiero dzisiaj, gdy chlipam nad minionym wyjazdem, zdaję sobie sprawę, jakiego figla spłacili mi Ogniskowicze. W końcu zagadkowy ład nabrał dla mnie sensu. Wilga stała się dla mnie rutyną, pełną niezapisanych zasad i zaufanych ludzi. Nawet jeśli kogoś spotkałam po raz pierwszy, bo wiedziałam, że myślą i działają w ogniskowym duchu.

 



Nieprzewidywalna przewidywalność dnia, który, choć toczył się zgodnie z plakatem, miał pole do szaleństwa, niespodziewanych inwencji, niewinnych wypadków i najprostszej uciechy z bycia razem. Okazało się, że wszechobecne bezpieczeństwo w tworzeniu, przeżywaniu, rozmawianiu, interpretowaniu oraz każdej innej czynności, zajęło całą przestrzeń, jaką na co dzień męczy niepokój. Pewna mądra i bliska mi osoba, opisała w książce idealnie to zjawisko: ,,Dziś pani Ania mówiła o komforcie i poczuciu bezpieczeństwa wśród ludzi - przy tobie czuję, że nawet gdyby budynek zawalił mi się na głowę, byłabym spokojna.” Wychodząc szerzej, wyrażam poczucie, że w Ognisku zawsze jestem otulona wolnością, którą dają mi równie otwarci ludzie. Możnością wystawiania przed innymi siebie i swojej sztuki, odsłaniania lęków i pragnień, a w zamian otrzymywania klucza do serca innych. Śmiania się do rozpuku i płakania jak bóbr. Spadania tylko z wysokiego konia i latania tak wysoko, jak przystało na orły. Jednym słowem, Ognisko to sztuka próby, dawania szansy, która ważniejsza jest niż sukces.

Czasami tylko, gdy moja głowa próbowała uciec w mroczne zakątki, a uśmiech opadał, przypominałam sobie, gdzie jestem, z kim i co mnie jeszcze czeka. Wtedy szczęście samo dawało się we znaki.