Obóz letni jest dla mnie
jak Wigilia. Przygotowuję się do niego, z niecierpliwością miesiąc przedtem. W
tych przygotowaniach jest trochę radości, trochę stresu, ale zawsze jest
świadomość tego, że na obozie spotka się wspaniałych ludzi, lub pogłębią się znajomości.
Wilga to miejsce, gdzie
Ci wszyscy ludzie tworzą momenty nie do zrekonstruowania i doświadczenia, które
można zachować jak cukierki w szufladzie na czarniejsze dni. Malowanie rano
scenografii w łazience, wygłaszanie monologu o zjedzeniu pierwszego banana, czy
podpisywanie książek do szóstej rano to tylko niektóre z chwil, w których liczy
się tylko to, co jest przed oczami, a wszystko pozostałe staje się nicością. To
tak jakbym przez moment razem z ludźmi, których widzę, dryfował w przestrzeni
kosmicznej. Przez te dwa tygodnie świat poza obozem nie ma znaczenia, ważne są
sprawy tylko tu i teraz. To wszystko oczywiście powoduje zmęczenie, ale jest ono
skutkiem produktywnego dnia. Co więcej, to wycieńczenie sprawia, że odpoczynek
jest tym bardziej przyjemniejszy, a sen tym bardziej natychmiastowy.
Może dlatego często można
odczuwać rozczarowanie po powrocie z obozu. Jest ono spowodowane głodem wrażeń,
spotkań i szalonego, spontanicznego tworzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz