Minął kolejny rok, który
przyniósł wiele wyzwań i trudności, ale też możliwości. Dla mnie rozpoczął się
trzeci rok w Ognisku, w 2022 przeżyłam trzy wyjazdy ogniskowe i zrobiłam swoje
pierwsze dwa warsztaty. Jeszcze w styczniu robienie warsztatów przerażało mnie,
w mojej głowie wiązało się z ogromną odpowiedzialnością, komunikatywnością i
kreatywnością, których szesnastoletnia ja z początku tego roku kompletnie nie
miałam i wydawały mi się czymś, z czym trzeba się po prostu urodzić. Widziałam
już wtedy przecież wiele warsztatów moich kolegów i koleżanek, wykonanych tak
starannie i dokładnie przemyślanych.
Dla młodszej o te
jedenaście miesięcy mnie wydawałoby się to głupim gadaniem i nieporadną próbą
pocieszenia, ale wszystko to przychodzi z praktyką. Wydaje mi się, że mnie,
która zawsze otaczała się chaosem, proces tworzenia warsztatów nauczył
porządku. Takiego pisania scenariusza do własnego życia. Każdy wątek, każda
sprawa, którą rozpoczynam, musi być konsekwentnie prowadzona, by znaleźć swój
cel i koniec. Pistolet zawsze musi wystrzelić, a jak deklaruję się do zrobienia
czegoś, to muszę to coś doprowadzić do końca. A jeśli pistolet zgubi się w
trakcie próby generalnej? Albo wystrzeli, ale w złą osobę? Nauka radzenia sobie
w kryzysowych sytuacjach jest chyba najbardziej życiowym, co wyciągnęłam z
tworzenia warsztatów. Nigdy nie jestem w stanie zrealizować wszystkich swoich
pomysłów i zawsze coś po drodze pójdzie nie po mojej myśli – ale to nic złego.
Z każdego niepowodzenia da się wyjść, zwłaszcza mając wspaniałych ludzi u
swojego boku, a sytuacje, w których wykrusza się aktor z obsady albo gubi
rekwizyt, otwierają na nieszablonowe pomysły i rozwiązania. Nie mamy głównego
bohatera? Niech publiczność będzie głównym bohaterem. Nie damy rady przesunąć
łóżka do okna? Przesuńmy okno do łóżka.
Tworzenie własnych
warsztatów, dobór miejsca, tekstów, aktorów, muzyki czy kostiumów uwrażliwiło
mnie na detale, zarówno w tworzeniu postaci razem z aktorem, jak i w procesie
wymyślania oprawy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto doceni symbolikę, dobór utworu
czy sukienki, nawet jeśli tego nie zwerbalizuje. To właśnie te małe szczegóły,
jak obuwie, akcent czy charakterystyczne tiki są w stanie zbudować w oczach
odbiorcy postać.
Największym problemem dla
mnie jako osoby, która komunikuje się ciałem, ruchami czy gestami, było
tworzenie dialogów. Zawsze czułam, że większość słów może zostać zastąpiona
komunikacją niewerbalną, dlatego większość rozmów na scenie wydawała mi się po
prostu zbędnymi konwenansami. Dlatego też większość moich tekstów pisanych i
mówionych scenicznie brzmiała dla mnie sucho, a ja dostawałam uwagi, że nie
wszystko trzeba powiedzieć dosłownie. Po co w takim razie mówić cokolwiek? Z
tego powodu nigdy nie zdecydowałam się na zrobienie warsztatu w konwencji
teatru tańca, chociaż czuję się w nim dużo pewniej – to by było za łatwe. Nie
rozwinę się robiąc ciągle czegoś, co już umiem. Sztuki pisania „ludzkich”
dialogów jeszcze nie opanowałam, ale kto wie? Może nauczy mnie tego trzeci
warsztat, a może siódmy. Nie przekonam się, jeśli będę się zbyt bała, by
spróbować.
Pomimo tego wszystkiego,
reżyserowanie warsztatu to przede wszystkim dobra zabawa (jakkolwiek banalnie
to nie brzmi) i tworzenie ważnych wspomnień. Ja personalnie wychodzę z
założenia, że trzeba lubić ludzi, z którymi się pracuje, żeby praca, a w tym
przypadku warsztat, była przyjemna. Dlatego właśnie chcę zrobić jeszcze kilka
warsztatów. Nie tylko po to, by spróbować jak najwięcej form i rozwiązań
scenicznych, chociaż to też, ale przede wszystkim po to, żeby mieć okazję
pracować z moimi przyjaciółmi. I tego życzę wam wszystkim w przyszłym roku –
pięknych wspomnień z pięknymi ludźmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz