Nieubłaganie zbliża się
zimowisko, a wraz z nim premiera mojego trzeciego warsztatu. Scenariusz leży w
szufladzie od wakacji, aktorzy dawno już go dostali i ze względu na moje usilne
prośby być może zaczynają się uczyć tekstu. Słowem, z każdym dniem akumuluje
się we mnie coraz więcej chęci do działania, a że prapremiera raczej nie
wchodzi w grę, wentylem dla mojego wiercącego się w głębi duszy
zniecierpliwienia pozostaje blog ogniska.
Bazując więc na własnym
doświadczeniu oraz na wspomnieniach związanych z moją ogniskową aktywnością,
śmiało zatem apeluję do wszystkich niepewnych, nieśmiałych i zapracowanych:
róbcie warsztaty! Wiem, że niektórych z was brzmienie słowa „warsztat”
przeszywa niepokojącym dreszczem poczucia powszechnego obowiązku, którego
spełnienie wydaje się jednak na tyle skomplikowane i odległe, że być może
ukrywszy się w tłumie innych ogniskowiczów, pozwoli się od niego wymigać.
Powiem więcej, jeszcze rok temu sam do tej tematyki podobnie podchodziłem. Bo przecież
warsztat to było napisanie scenariusza, reżyserowanie kolegów, światło
reflektorów, a potem na dokładkę omówienie! Brrrr! Dzisiaj jednak, gdybym miał
opisać, co najbardziej kocham w tworzeniu warsztatu, to właśnie napisanie
scenariusza, reżyserowanie kolegów, światło reflektorów i jako wisienka na
torcie - omówienie!
Pamiętam, że przed moim
pierwszym warsztatem najbardziej bałem się wyboru scenariusza. Nie czytywałem wtedy
wielu dramatów, w teatrze również rzadko się pojawiałem, co sprawiało, że mój
zakres tekstów ograniczał się do garści klasyków, jak sztandarowe dzieła
Szekspira i Moliera albo Zemsta lub Dziady - historie o władzy, zdradach i
wielkich miłościach. Nie były to jednak tematy, za które jako szesnastoletni
młodziak chciałem się zabierać, ale że zbliżał się termin mojego pierwszego
zimowiska, postanowiłem się przemóc i na przekór wszystkim obawom zgłosić
warsztat. Nie miałem wtedy nawet pomysłu, co jako ten warsztat wystawię, kto w
nim zagra i co chcę nim przekazać, ale już nie było odwrotu, a jako, że klasyki
napawały mnie lękiem, a lżejsze dramaty, które zacząłem przeglądać również
niezbyt do mnie przemawiały, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i
scenariusz napisać samemu.
Inspiracją do warsztatu
może być wszystko: od książek, wierszy i obrazów do rzeczy tak prozaicznych jak
kot, który uciekł z domu jakiś czas temu, wzięte na obóz zupełnie bez celu dwa
telefony stacjonarne albo nagłówek w gazecie. Pomysły znajdują się naprawdę
wszędzie. Kiedy jeden z nich wyda się dosyć ciekawy, zamiast od razu roztrząsać
strukturę dramaturgiczną, scenografię i oświetlenie, najlepiej po prostu zacząć
pisać. Nadmierne myślenie o tekście powoduje zazwyczaj (przynajmniej u mnie)
falę samokrytyki, która udaremnia naprawdę wiele konceptów. To zbyt banalne, to
nudne, tu nikt się nie zaśmieje, a tego mi żaden scenograf nie wykona… To
błędne koło skutkuje jedynie zrażeniem się do własnych pomysłów i stopniowym
odwlekaniem premiery. Trzeba po prostu zacząć pisać. Jeden scenariusz się nie
udał? Zawsze można napisać drugi. I trzeci. I czwarty. Każdy kolejny z większą
wprawą i większą dozą doświadczenia, aż w końcu uda się stworzyć wymarzony
tekst.
Jeśli ktoś dalej opiera
się zrobieniu warsztatu, mam jeszcze ostatnią refleksję. Poczucie kontroli.
Kompleksowość świata sprawia, że kontrola, jaką mamy nad wydarzeniami jest
niewielka w porównaniu do czynnika losowego oraz ograniczeń narzucanych przez
realia. Warsztat jednak zależy kompletnie od NASZEJ woli i NASZEJ wyobraźni.
Stworzenie własnego skrawka uniwersum jest bardzo krzepiące. I istotne jest
tutaj użycie słowa „własnego”. Świat pochodzący z głębi naszego serca i
karmiący się naszymi myślami, wywiera wpływ na otwartego odbiorcę, który
szczerość i unikatowość próbki duszy innego człowieka docenia i przyswaja. A
jeśli przyswoi wystarczająco mocno, to właśnie naszą sztuką wpłynęliśmy na
rzeczywistość. I powoli zamiast warsztatu zaczynamy kształtować właśnie ją.
Kino dzieli się na reżyserów, którzy kręcą
dwa typy filmów. Jedni próbują naśladować świat, w którym żyją, drudzy tworzą
nowy, swój własny świat. I to właśnie tych drugich, którzy tworzą swój własny
świat, możemy nazywać poetami. ~ Andriej Tarkowski
RÓBCIE WARSZTATY!!!!!! ~ Konrad Czapski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz