sobota, 29 sierpnia 2015

Wojciech Kochański - Stolica w kawiarni


 
                        Nie wiem jak, ale czuję, że zacząć muszę, więc zacznę od podziękowania.

Teraz pewnie wyobrażasz sobie mnie jako księdza po dożynkach albo jakiegoś galowego konferansjera, który zaczyna listę odbiorców podziękowań. Nie, nie, nic z tych rzeczy. Tak ogólnie. Wszystkim. Wszystkiemu. Za wszystko.

                        Dziękuję za Festiwal Języka Polskiego w Szczebrzeszynie!

 
Skoro udało ci się tu przebrnąć to włącz wyobraźnię i słuchaj...

 
...Skwar, ukrop i duchota. Wchodzisz na teren szkoły w jakiejś mieścinie. Duży jasny namiot pierwszy rzuca się w oczy. Okazuje się być wielki. Kręcą się jacyś jeszcze nie znani ci ludzie. Wchodzisz pod namiot i tu dopiero się zaczyna. Białe ogrodowe krzesełko przy białym stoliku. Siadasz. Leci najpewniej coś Beatlesów ewentualnie delikatny Leonard Cohen. Po prawo barek. Sączy się kawa z ekspresu, kruszą kostki lodu, przelewa chłodna lemoniada. Obok barku mieści się mini księgarnia – ciągły ruch przy półkach. Drewniane panele z delikatnymi skrzypnięciami uginają się pod nogami klienteli i organizatorów.

            Za namiotem obrazek jak z widokówki. Na drzewach obracają się przywiązane do gałęzi literki ze styropianu. Kawałek dalej leżaczki (idealne do czytania). Idziesz dalej i teraz to już pewnie nie uwierzysz. Tu, przemyślnie usytuowany, nad  (jakkolwiek to teraz nie wytrąci ze skupienia) Wieprzem, kolejny namiot. Kryje pod sobą wygodne kanapy i pufy. Przechodząc czujesz, że musisz legnąć tu choć na moment. Rzeka płynie, drzewa szumią – po prostu czujesz, że odpływasz...

 
            No i tak to wyglądało. A to tylko pojedyncze wspomnienia. Dodaj do tego jeszcze ludzi, książki i przede wszystkim wymiar 3D.

To niesamowite miejsce wywarło na mnie takie wrażenie, że czułem się tam maleńkim okruszkiem, ale za to okruszkiem czego? Oczywiście czegoś nienamacalnego i ulotnego, lecz mocno wierzę, że istotnego i wzbogacającego. Sama przestrzeń popychała do zainteresowania, poznawania, przemyślenia i działania.

 
            Tak popchnięty jednego dnia festiwalu udałem się na spotkanie ze wspaniałym pisarzem Eustachym Rylskim. Pan Rylski okazał się być bardzo interesującą osobą. Słychać było, że to człowiek, który wszystko ma poukładane i przygotowane. Co wydało mi się zabawne, w wypowiedzi często powracał do czasów młodości, kiedy to był niesamowitym kobieciarzem. Ciągle skromnie powtarzał, że uznaje siebie tylko za bardzo dobrego autora, a do pisarza mu jeszcze daleko. W pewnym momencie ktoś z publiczności zapytał Pana Rylskiego, czego wymaga od współczesnych pisarzy. Odpowiedź znów wydała się mu być oczywista. Pisarze według niego powinni się zająć filozoficznymi pytaniami o życie, śmierć i Boga. Pod koniec wypowiedzi znów napomniał, że jest tylko autorem, więc przyszło mi na myśl: Zaraz, zaraz. (z pełnym szacunkiem do Pana Rylskiego) Czy pan aby przez przypadek nie zrzuca z siebie odpowiedzialności, która ciąży nad pisarzami?

I wtedy zapytałem natchniony: Czego Pan w takim razie wymaga od siebie? Jaką misję stawia sobie?

Oj. Tu skończyła się lista przygotowanych odpowiedzi i Pan Rylski zaczął się trochę gubić. Zaraz jednak ruszył mu z pomocą jakiś pan w garniturze... Chwila! Przecież to kolejny świetny polski pisarz Wiesław Myśliwski. I wywołałem burzę. Myśliwski próbował przekonać Rylskiego, że ten w pełni zasługuje na miano pisarza. Rylski bronił się jak mógł, nazywając siebie jedynie "bardzo dobrym autorem". Cóż to była za rozmowa! Do kompromisu nie doszło, obaj panowie zatonęli w argumentach i zabrakło czasu na podliczenie wyników. Wyszedłem z tego spotkania lekko dumny i lekko zawstydzony, no bo jakby nie patrzeć wprawiłem w zakłopotanie o wiele starszego - "Bardzo Dobrego Autora" czy Pisarza - nie wiadomo.

 
            Teraz napełniony magią festiwalu czytam jak szalony (chociaż nie wiem jak czytają szaleni). Myślę sobie jak dużo mam jeszcze do przeczytania. Ktoś mi pewnie powie, że jeszcze mam czas, młody jestem. Może i młody, ale jaki głodny! Głodny wrażeń...

Ach! Gdyby dzień trwał dwa razy dłużej? Ileż bym przeczytał? Ileż obejrzał? I festiwal jeszcze by trwał?

 
            Więcej już nie powiem, bo sam odpłynąłem :)

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz