czwartek, 7 sierpnia 2014

Emil Batko - Twórcze szaleństwo

TWÓRCZE SZALEŃSTWO (labirynt spisanych myśli Emila Batko)

         Uczęszczam do Ogniska od października 2013 roku - po przełamaniu pierwszy lodów pochłonęło mnie bez reszty.  Pomimo długich, często utrudnionych dojazdów (uroki mieszkania poza Warszawą), nakładania się wielu obowiązków  (głównie szkolnych), braku czasu i prac nad warsztatem nie zniechęciłem się i w ciągu roku opuściłem zajęcia tylko dwa razy (w tym raz z powodu 40 stopniowej gorączki – następnego dnia brałem udział w pokazie semestralnym). Pomyśleć, że mógłbym o Ognisku nigdy nie usłyszeć gdyby nie to, że w liceum do klasy trafiłem razem z Gabrysią Dzięgielewską (serdecznie pozdrawiam!) - weteranką można rzec. Miałem nie iść na przesłuchania ale na ostatnią chwilę się zdecydowałem i mimo wielkiego stresu jakoś poszło. Zaczęła się moja szalona przygoda. Czasami zazdroszczę młodszym rocznikom, że tak wcześnie rozpoczęły swoją ogniskową drogę. Lecz nie o tym jest ta notka. Gdy usłyszałem o obozie chciałem na niego koniecznie jechać, nie mogłem się doczekać. Ale nie spodziewałem się aż tyle – warsztaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Natłok pracy, ale pracy twórczej powodował zmęczenie – zmęczenie pozytywne, satysfakcjonujące. Po całym dniu szedłem spać z myślą - „dziś zrobiliśmy kawał świetnej roboty” i mimo częstego niewyspania w najważniejszych chwilach potrafiłem wykrzesać z siebie energię. Poza pracą cenne były obserwacje tego co stworzyli inni – świetne warsztaty, niespodzianki, pokazy, sztuki... Wymieniać można bez końca.  Gigantyczne źródło inspiracji i nauki – np. co i jak lepiej mogę zrobić w swoim następnym warsztacie. Oprócz pracy było mnóstwo zabawy. Dzięki temu wszystkiemu cały obóz niesamowicie się zżył. Nie zapomnę wielu chwil do końca życia – od tych ważnych jak niesamowite emocje podczas pokazu z instruktorem (fenomenalny Seba Królikowski) czy prace przy warsztatach (Agaty Dziąbor i Ani Haber)  po te małe jak granie żagla w inwencji lub stworzenie z budyniu kisielu, gdy wykończony duszną pogodą zalałem proszek na mleko wodą  (pozdrawiam świadków moich kulinarnych wyczynów). Nie chcę się powtarzać ale nie mam innej opcji – obóz to coś co zmienia życie i pozostaje w myślach do jego końca. Obóz uświadomił po co tu chodzę, po co to robię i czego nauczyłem się podczas ogniskowego roku i obozowych dwóch tygodni – dlatego podczas dwóch ostatnich dni ryczałem jak bóbr (z przerwą na wpisywanie się do książek – mokre kartki nie są zbyt pożądane...). Mieszanka wszystkich emocji – smutku (że to już koniec), radości (bo tyle się zdarzyło), satysfakcji (zrobiliśmy wszyscy tyle świetnych rzeczy). Myślę, że wielu miało podobne odczucia co można było odczuć (odczucia można odczuć – produkcja masła maślanego trwa w najlepsze) podczas emocjonalnych, pełnych ciepła (i tulenia) pożegnań.

Twórcze szaleństwo – podsumowując tak można nazwać ogniskowe, teatralne warsztaty w Teresinie. Wakacje trwają (regeneruję siły i nie mogę się doczekać roku 2014/2015 zajęć a przede wszystkim Teresina 2015 – kolejnych cudownych wspaniałości, które nas czekają!

Mówię z całego serca wszystkim, którzy planują w przyszłości jechać – nie zastanawiajcie się, ta atmosfera i ten artystyczny misz-masz są tego warte!

PS. Misz-maszem można również nazwać ten wpis... Może powinienem napisać jakiś przewodnik po tym labiryncie myśli, emocji i słownych powtórek?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz