Warszawa. To bez wątpienia ogromne miasto o wielu
twarzach (jak również niezwykle bogatej historii). To właśnie tu, tymi drogami,
którymi my dziś poruszamy się zupełnie obojętnie, kiedyś wielcy artyści
spacerowali w poszukiwaniu inspiracji, co dla mnie osobiście jest niesamowite
jak tylko o tym pomyślę, bo czy to nie cudowne? Znajdować się tylko w innym
czasie, ale stanąć dokładnie w tym samym miejscu co ludzie, których twórczością
się zachwycamy, i poczuć z nimi bardzo specyficzną więź. Jednym z nich był
Isaac Bashevis Singer, który miał okazję żyć w stolicy w pięknym (ale też trudnym)
XX w. Jak każdy laureat nagrody Nobla, wydawać się może obcy, na swój sposób
nawet nieludzki. Jednak pani Agata Tuszyńska postawiła przybliżyć jego
biografię. Pokazać go jako człowieka, dla którego życie nie zawsze było łaskawe
i udowodnić, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy artystami. Zawsze, kiedy myślałam
o noblistach na myśl przychodziło mi (błędne i być może niezwykle uproszczone)
wyobrażenie wyrachowanego człowieka, nastawionego jedynie na sławę. Dzięki temu,
że udało mi się dotrzeć na niesamowicie ciekawe spotkanie z panią Tuszyńską
moje postrzeganie przynajmniej jednego z nich, Singera, obróciło się o 180
stopni. Przed spotkaniem o samej postaci wiedziałam bardzo niewiele, więc do
Domu Spotkań z Historią wkroczyłam jak zawsze z otwartą głową. I opłaciło się.
Usłyszałam tyle mądrych i inspirujących słów. Oczywiście nie zabrakło także
zabawnych anegdotek(najbardziej zapadła mi w pamięć ta, w której jego żona, po
odebraniu informacji, że Singer został nominowany do nagrody Nobla i
przekazaniu mu tej informacji w odpowiedzi usłyszała tylko „Nobel-sznobel,
najpierw śniadanie”). Dzięki opowieściom naprawdę poczułam się, jakbym znalazła
się w XX-wiecznej Warszawie. Nagle wszystko było niesamowicie blisko; słyszałam
śmiechy ludzi na ulicy, poczułam zapach kobiecych perfum, a otaczające mnie
kolory były bardzo wyraźne. Ta rozmowa naprawdę podniosła mnie na duchu, i nie
chodzi tylko o postać Singera. Patrząc na panią Tuszyńską, która z tak ogromnym
zapałem opowiada o postaci, o której napisała książkę, widząc ją jako osobę
która robi w życiu to, co lubi, doszłam tylko do jednego wniosku – naprawdę
warto gonić za marzeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz