niedziela, 27 lipca 2014

Aleksandra Tokarczyk - Szlachectwo zobowiązuje


Pierwszy obóz w Teresinie był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Twórcza atmosfera, praca od rana do bardzo późnego wieczora, mnóstwo wspaniałych ludzi, niespodzianki, sztuki, warsztaty. A na sam koniec pytanie, które w każdym, kto choć raz usłyszał je w odpowiednich okolicznościach, wzbudza niesamowite emocje. „Czy chcesz przez sztukę poznawać i kształtować siebie i swoje środowisko?”.
Rok później to pytanie zostało zadane właśnie mnie. Pamiętam, że czekałam na ten moment cały obóz, a kiedy już nadszedł, nie byłam w stanie powstrzymać radości i wzruszenia, kiedy odpowiadałam: TAK!
Trzeci obóz był dla mnie wydarzeniem przełomowym. Odeszłam z Ogniska po 3 latach, które w nim spędziłam (bo szkoła, bo trzeba się uczyć, bo brak czasu, bo inne zajęcia) i przez cały ten rok właściwie nie miałam styczności z tą panującą w Ognisku twórczą atmosferą, z ludźmi, którzy tak dobrze mnie rozumieją. Czy brakowało mi tego? Oczywiście, że tak, ale nie od razu to do mnie dotarło. Dopiero kiedy któregoś dnia przyjechałam zobaczyć warsztat, wpadła mi do głowy myśl – a może by znowu pojechać na obóz? No i pojechałam! A działo się na nim naprawdę wiele. Mnóstwo szczerych rozmów, zaciętych dyskusji, konstruktywnej krytyki, świetnych pomysłów, cudownych momentów, zabawnych kłótni (choć wtedy wcale nie wydawały się zabawne!), wspaniałych ludzi i piękne wspomnienia na całe życie (Andrzej Chyra - https://www.facebook.com/photo.php?v=738952512829352&set=vb.422779867779953&type=3&theater, dziki szał na stole, gadające buty, Mała Miss, Pędrek Wyrzutek, improwizowany polonez, zombie i wieeeeeeeeeeeeele innych! ;>). I kiedy mijały kolejne dni i coraz bardziej docierało do mnie, że przecież w tym roku to ja będę pytać innych, czy chcą przez sztukę poznawać i kształtować siebie i swoje środowisko, zdałam sobie sprawę, że muszę wziąć się w garść, bo przecież jako członek KMT powinnam dawać innym ludziom dobry przykład, bo SZLACHECTWO ZOBOWIĄZUJE! I stojąc w kręgu, patrząc na wzruszenie tych, którzy do niego dołączali, uświadomiłam sobie, że bez tej miłości naprawdę nie można żyć, a przede wszystkim nie można żyć bez tych ludzi, którzy myślą dokładnie tak samo i którzy po odśpiewaniu ostatniego na obozie hymnu ze łzami w oczach jak najbardziej próbują oddalić moment, kiedy trzeba będzie puścić ręce stojących obok kolegów, pożegnać się i odjechać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz