Żyjemy tak jak śnimy - samotnie.
J.Conrad
Mamy sporo zakazów. Nie wolno
gwizdać, nosić zielonego ani żółtego (względnie innych kolorów – zależnie od
położenia geograficznego). Jeśli nie ma Cię na próbie, to znaczy, że nie
żyjesz. Praca jest czasochłonna i niewdzięczna. Bezwzględna dyscyplina. Rzadko
ktoś docenia. Przez całe życie – nienasycenie.
A jednak się w to pakujemy z całą świadomością konsekwencji.
Nie możemy się oderwać. Nawet gdy zewsząd słychać, że ta nasza robota nikomu do
niczego nie potrzebna i w ogóle marnowanie pieniędzy podatnika.
Nieszczęśliwy teatr i teatranci.
Nie ma takiego słowa, a powinno być. Słowo dla wszystkich, którzy zaprzedają
duszę temu diabłu w zamian za… . Za co? To już chyba zależy od tego, co się w
tej duszy kryło i jak wysoka była stawka. Bo wielkie sukcesy wymagają
niewyobrażalnych poświęceń. W imię sztuki. W imię kultury. Brzmi patetycznie –
i takie jest. I powinno! Bo te wszystkie wielkie słowa, których tak boimy się
jak ognia, mają w sobie ponadprzeciętną siłę. Albo przynajmniej kiedyś miały,
bo dziś ulegają coraz większej degradacji. Zresztą jak cała kultura – nie tylko
w sensie sztuki.
Z naszego życia znikają rytuały.
Tradycje przestają mieć znaczenie. Jakie jeszcze wydarzenia życia społecznego
nami wstrząsają? Czy w epoce płynnej ponowoczesności istnieją ciągle wyższe
wartości, ważniejsze sprawy – cokolwiek co wyznacza nasz rytm i kierunek? Kulturowe
dziedzictwo Europy rozmywa się w postmodernistycznej papce. Nie jest to
krytyka, tylko konstatacja faktu – jesteśmy w fazie przejściowej. Stary
porządek odchodzi, a nowy dopiero się formuje. Wobec rozlewania się kultury
poza jej stałe granice, tym bardziej groteskowo brzmią wielkie słowa: sztuka,
artysta, twórca. Każdy jest twórcą i wszystko jest sztuką. Mówienie o tym z
powagą to towarzyskie faux pas.
Skoro wszyscy mogą tworzyć, to
jaki jest status sztuki? Skoro wszyscy mogą być aktorami, to jaki jest status
teatru? W żaden sposób nie chcę oceniać tego zatarcia granic, bo jeszcze nie
wiemy co z tego wyniknie – wielka rewolucja czy tania szmira? Niestety otwarcie
sztuki na ludzi na razie nie przyniosło otwarcia ludzi na sztukę. Głębsze
rozważania nad kondycją ludzką w nieoczywistych formach artystycznych wciąż
przyciągają małą grupę pasjonatów i sporą grupę snobów. Zresztą także „Artyści” chcąc sprostać
oczekiwaniom swojej widowni produkują pseudointelektualne gnioty lub tanie
prowokacje. Buja się ta teatralna huśtawka tak wysoko, że bardzo trudno z niej
nie spaść.

To niebezpieczne zjawisko.
Dlatego też, przez tyle lat niszczone, potępiane i odseparowane. Jak widzimy –
całkiem skutecznie. Pustki w teatrach, brak jakiegokolwiek kształcenia
kulturalnego w szkołach, kreowanie skandalicznego/snobistycznego wizerunku – to
tylko niektóre z odwiecznych taktyk odciągania ludzi od sztuki. Takie rzeczy
nie za nasze pieniądze! Czy pozwolimy, żeby ta strategia okazała się zwycięska
to zależy tylko od nas. Ale pamiętajmy, że teatr jest naprawdę niebezpieczny.
To jeden, a może już jedyny moment kiedyś jesteśmy razem. A wspólnota to
potęga.