Nie wiem co mnie przywiodło do Ogniska. Czy to było przeznaczenie czy przypadek? Rozmyślać by można było o tym godzinami, ale ja wolę myśleć o efekcie. Gdy przyjechałam na zajęcia po raz pierwszy to nie wiedziałam jeszcze jak dużo będzie to dla mnie znaczyć. Młoda licealistka spod Radomia przyjeżdża do Warszawy na zajęcia teatralne i okazuje się, że to właśnie w wielkim mieście jej się lepiej oddycha, bo Ognisko nauczyło mnie oddychać.
Dobry, lepszy, najlepszy. Chciałoby się zawsze określać tym przymiotnikiem w stopniu najwyższym, ale nie o to tu biega. Ważniejszy jest progres między stopniami, a gdy już staniesz na tym najwyższym to okazuję się, że widać następny szczyt, jeszcze kilka schodów. Wyjątkowy, bardziej wyjątkowy, najbardziej wyjątkowy. Wyjątkowość zdefiniowałam na nowo i dzięki temu stała się dla mnie codziennością, bo w biegu za nią można by było wypluć płuca. Zakończenie roku ogniskowego to dla mnie początek końca tej przygody, ale również początek czegoś ciekawego i nieznanego. Wkraczam na ścieżkę, którą tutaj rozświetliły reflektory. Mam ze sobą zieloną skrzynkę, jestem wyposażona po brzegi na drogę, która nie będzie łatwa, ale się nie poddam, bo już umiem oddychać, oddycham halinistycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz