poniedziałek, 17 czerwca 2019

Natalia Fingas - nie byle jakie skrzyżowanie





Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że pisanie to nie tylko uduchowione klepanie w klawiaturę uwieńczone triumfalnym popijaniem kawy/herbaty/kakao/czegokolwiek co się lubi, podczas gdy nasze oczy w poczuciu samospełnienia przemykają po tuzinach wirtualnych kartek zapełnionych małymi wężykami tekstu. O, nie.
Istnieje także faza pierwsza czyli szukanie inspiracji i układanie historii w głowie. Większość „hobbystycznych” pisarzy zgodna jest co do faktu że faza ta, jakkolwiek obiecująco by nie brzmiała, jest nie raz prawdziwym koszmarem. „Zbyt przewidywalne, za długie, za nudne, po prostu niesmaczne...” Problemom i niedociągnięciom nie ma końca.
Dlatego więc, kiedy mój laptop znalazł się w bezpośrednim zagrożeniu zostania pierwszą ofiarą moich pisarskich frustracji, postanowiłam jakoś pokonać beznadziejną nicość goszczącą w mojej wyobraźni. Ktoś musiał mi „otworzyć głowę” i musiał zrobić to w tempie ekspresowym. Szkoda by przecież było tracić całkiem sprawnego laptopa, wyrzucając go przez okno po kolejnym nieudanym wątku. Przez lata służył mi oddanie i nie byłby to sprawiedliwy koniec.
Ta kryzysowa sytuacja doprowadziła mnie po generalnym śledztwie wśród przyjaciół do Ogniska. Od momentu kiedy po raz pierwszy stałam na deszczu, próbując przypomnieć sobie kod do wejścia do drzwi, wiedziałam czego oczekuję. Otwórzcie mi głowę. Nauczcie mnie rzucać nowymi pomysłami na historie na prawo i lewo, bez tygodni głowienia się nad najdrobniejszym szczegółem. Poświęcę swój czas, determinację i wszystko inne, tylko pokażcie mi jak zmusić zardzewiałe koła zębate mózgu do ponownego ruchu.
Miałam swój cel do osiągnięcia. Zawsze jest dobrze zaczynać z jasno wyznaczoną ścieżką po której chce się wędrować, prawda? Niby tak. Ale nikt nigdy nie obiecuje, że ścieżka ta nie ulegnie gwałtownym zmianom. W ciągu jednego roku ze ścieżki zrobiło się skrzyżowanie mnóstwa najróżniejszych dróg. I to nie byle jakie skrzyżowanie. Prawdziwy moloch, cywilizacyjne centrum metropolii gdzie tuzin ulic spada z góry, wyskakuje z dołu, biegnie naprzeciw siebie żeby spotkać się w jednym miejscu. Zniknął gdzieś mój prosty zamysł: „ognisko - inspiracja - zysk”. Pojawili się wspaniali ludzie, wspólne burze mózgu, improwizacje, żarty... Wyjścia do teatru, kolektywne omawianie filmów po seansie w Komunie (nazwa jednej z sal, lecz z tego co wiem nie planujemy rewolucji). Czas płynął, a zajęć i pomysłów tylko przybywało.
Teraz, kiedy z bólem kończę już swoją wędrówkę z innymi Ogniskowiczami, kiedy staję wreszcie na końcu tej ścieżki w moim życiu i obracam się, żeby spojrzeć za siebie, na miejsce, z którego zaczęłam, do głowy pcha mi się tylko jedna myśl: „Ale to jest cholernie daleko.” Dobrze, że droga była tylko w mojej głowie, bo już dawno zdarłabym całkowicie podeszwy butów.
Zadowolona szczerzę zęby i ruszam dalej. Nie ma co się zatrzymywać na dłużej, kiedy taka kreatywna przyszłość przede mną.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz