niedziela, 20 sierpnia 2023

Mira Skarżyńska - Co w duszy gra

 


Witam wszystkich drogich przybyłych. Czy z daleka czy nie, czy z przypadku czy z pełnej trzeźwości umysłu – witam. Jest to mój pierwszy wpis na bloga, nie bez przyczyny. Zawsze czułam, że nie liczy się to, czy napiszę te parę słów, czy dorzucę moje trzy grosze. Byłam pewna, że jedynie powielę tylko sentencje i myśli wypowiadane tysiąc razy. Jednak jestem, piszę. Bez myśli-intruzów, które zaczną doszukiwać się bezsensu w sensie. Choć wyzwoliłam się od tych tworów, chyba nie wyzwolę się od frazesu i truizmu (z racji, że są to mocne określenia, autorka prosi o traktowanie ich pół żartem, pół serio) – historii dołączenia do Ogniska. Jednak, jako że nie jest to część najważniejsza i meritum tego co chcę opowiedzieć, określę to w dwóch słowach – przez przypadek. Przypadek jakich mało. Przypadek, który stał się tak dużą częścią mnie, sposobu w jaki postrzegam i kocham świat. Na mojej tegorocznej fuksówce powiedziałam, że nie wiem kim byłabym gdyby nie Ognisko i że wręcz nie chcę wiedzieć. Powiedziałam także, że chcę powiedzieć dużo. Więc to zrobię.  

Sztukę sztuki nauczyłam się tu. Ale czym jest określenie „tu”? Przestrzenią fizyczną? Może metafizyczną? Może osobami, które spotkałam na tej drodze? A może nie rozdzielajmy tego? Może przyznajmy, że Ognisko to roztwór tego co wyżej opisane, ale i czynników i wartości, na które nasz ludzki język jeszcze nie odnalazł nomenklatury.  

Odnalazłam siebie. Tak brzmiałby tytuł mojego manifestu Ogniskowicza. Teraz przechodzę przez przepaść. Przechodzę przez nią od osiemnastu lat. Idę po linie na drugi koniec, jak każdy człowiek chodzący po tej planecie. Etapami. Każdy jej fragment opisać można innym kolorem. Po ostatnich dwóch tygodniach uświadomiłam sobie, że teraz stoję na pewnego rodzaju rozstaju. Jak przy każdej decyzji. Przede mną rozciągają się dwie drogi – kontynuacja lub zakończenie mojej przygody z Ogniskiem. Co zrobię? Nie wiem. Już w tym momencie stwierdzić mogę, że ten wpis będzie moją sanacją w doskwierającym poczuciu powinności podjęcia tej decyzji, a być może jest to „Testament mój” (bo Słowacki wielkim poetą był). 

Ogromną częścią doświadczenia ogniskowego jest Wilga. Tu znowu, i ta Wilga o określonych współrzędnych geograficznych, jak i ta która jest dla nas przeżyciem, doświadczeniem. Wilga jest dla mnie miejscem trudnym. Muszę to przyznać. Mętlik w głowie, ogrom pracy, zmęczenie. Stale krążące po mojej głowie pytania - czy na pewno? czy to wystarczy? Czy Ty wystarczasz? – tu powracają ze zdwojoną siłą. Zwłaszcza obserwując osiągnięcia innych, ich genialne pomysły, ich postęp, ich wiedzę, ich talent. Chodzę po ośrodku, gdy sztuka dzieje się wokół mnie i myślę, czy to na pewno miejsce w którym powinnam być…  Ale czy to ważne? Zawsze powodem takiego postrzegania świata i samej siebie byli u mnie inni ludzie. Ale czy tak być powinno? Ja chcę tu być. Czuję potrzebę wchłaniania wszystkich wartości, których nauczyć się mogłam tylko tu. Ja chcę przeżywać to wszystko. Potrzebuję tego. Nigdy nie mówiłam o tych odczuciach tak otwarcie. Nie mogłam. Zawsze przykrywałam to żartem z dziedziny filozofii, czy rozmową o ideach. Teraz czuję, że nie mam ku temu przeszkód, że potrzebuję to wypowiedzieć. Cóż to byłby za „testament”, gdybym nie pisała wszystkiego co mi w duszy gra? Jednak czy jest to testament? Może manifest? (Oba pisane z małej litery, semantycznie odchodzące od znanych powszechnie ich kategorii i kategoryzacji). Na pewno są to refleksje. Być może nudne. Tak też je zawsze odbierałam. Toteż, nawet gdy nie chciałam, moje warsztaty odbiegały od wewnętrznych konstatacji nad własnymi odczuciami. Nie wiem czy jest to zakończenie, czy moje rozliczenie się z samą sobą. Czymś na pewno te słowa są, na pewno dla mnie samej. Na pewno czymś ważnym, jak Ognisko i Wilga i wszystko co idzie z nimi w parze.  

Kończę też bez puenty. Na puentę dalej czekam. Nie stawiam kropki, bo nie chcę. Bo jeszcze nie pora 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz