wtorek, 21 lutego 2017

Tomasz Klochowicz - I did it my way

“…And so I face the final curtain
My friend, I'll say it clear
I'll state my case, of which I'm certain
I've lived a life that's full…”
 “My way” – Frank Sinatra


            Kiedy mówię znajomym, co robiłem w ferie w maturalnej klasie to zazwyczaj pukają się w głowę. „Marnujesz czas”- mówią - „Powinieneś się uczyć albo odpoczywać, a nie się bawić w jakieś teatry…” Myślę, że gdybym zaczął opisywać konkretnie, co działo się w Pęcławiu stwierdziliby, że do reszty zwariowałem. Pojedynki na wyimaginowane moce, próby do bardzo późnych godzin nocnych (bałbym się wspomnieć o tym, że pomimo tego na śniadanie o 9 przychodziliśmy zaspani, ale zawsze z uśmiechem). Zdziwiłoby ich, że nagle podczas obiadu ktoś wstaje i zaczyna odgrywać sceny o unisonach, „współbrzemiach” i brzmieniach. Więc na oskarżenia o marnowanie czasu odpowiadam, że może w waszym rozumieniu go zmarnowałem , ale jak śpiewa Frank Sinatra „I did it my way”!
            Był to mój piąty wyjazd z Ogniskiem. Za każdym razem są na nim nieco inni ludzie, krążą inne żarty, ale zawsze wszyscy są ogniskowi. Ktoś kiedyś powiedział, że w życiu najważniejszym jest to, by znaleźć ludzi z takim samym świrem jakiego się ma. Ja znalazłem i wciąż znajduję. Jestem dumny, że mogę być częścią tak wspaniałej grupy ludzi, która trwa pomimo zmiany pokoleń i członków. Ogniskowy duch nawiedzający człowieka gdy ten staje się częścią tej magicznej społeczności nie zanikł i nigdy nie zaniknie. Nie chodzi tu o tworzenie teatru czy wielkiej sztuki. W Ognisku najważniejsza jest przyjaźń, która, mam nadzieję, pozostaje na całe życie i halinistyczny duch, który daje nam siłę, by pokochać pokonywanie przeszkód. Pomimo tego, że zimowisko tworzymy wszyscy razem, to każde z nas z osobna może powiedzieć „I did it my way”

            I to jest właśnie najpiękniejsze, że ten tydzień, który miał zaprzepaścić moje szanse na zdanie matury spowodował jedynie to, że otworzyła mi się głowa. Jestem gotów chłonąć wiedzę i świat. Stanąć twarzą w twarz z przeciwnościami dorosłego świata, gdyż wiem, że mam wokół siebie tak wspaniałych i pełnych ludzi, którym mogę ufać i na których mogę polegać. Wiem, że brzmi to patetycznie, ale dokładnie to czuję. Ognisko uczy jak być dobrym człowiekiem i jak cieszyć się życiem. Pomimo tego, że czas na zimowisku jest wypełniony w stu procentach to wiem i mam pewność, że to tam „żyłem życiem które było pełne” i  nic tak nie dodaje energii jak świadomość wykorzystania czasu do granic możliwości. I cieszę się , że nie posłuchałem tych, którzy odradzali mi ten wyjazd. Tydzień to dokładnie 7 dni -168 godzin – 10080 minut - 604800 sekund. Wiem, ze każdą z tych sekund dobrze wykorzystałem, czego na pewno nie zrobiłbym zakuwając w Warszawie. Co więcej - „I did it my way”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz