sobota, 31 maja 2014

Martyna Filipowicz - Benefis


Pani Halina Machulska ma lat 85, wygląda na 62, w sercu ma ciągle 28, a imprezuje jakby miała 21! Dopiero co skończyła się jedna impreza – osiemdziesiąte piąte urodziny pani Machulskiej, a wczoraj odbył się Benefis pani Haliny, który miał miejsce w trakcie Światowego Kongresu ASSITEJ i specjalnej edycji festiwalu KORCZAK… Niejeden student może pozazdrościć takiego życia towarzyskiego.
Pani Halina to wspaniała osoba, dzięki której wszyscy mogliśmy się spotkać i ta magia, którą dostaliśmy w Ognisku niesie nas przez życie i dzięki…
– Serio Martyna? Naprawdę?
No dobra, to inaczej: wczoraj wychodząc na Benefis pani Haliny zostałam zapytana, czym jest Ognisko i zorientowałam się, że odpowiedzieć wcale nie jest łatwo.

W szkołach uczymy się jak pisać, czytać, dzielić, uczymy się historii, biologii, dowiadujemy się jak działa ciało człowieka i co jest stolicą Chile, ale ta wiedza to zdecydowanie za mało żeby wyruszyć w życie.
Ognisko to szkoła kreatywności – tu uczyliśmy się jak myśleć odwrotnie: jak zrobić z siebie kominiarza mając do dyspozycji tylko buty na obcasie, jak zrobić taką niespodziankę jakiej nikt nigdy nie widział. Scena nie musiała być na scenie – mogła być w lesie, a nawet na drzewach. Monolog dużo ciekawiej brzmi wygłaszany z kajaka. Odgrywanie różnych scenek nie trwa od – do, na scenie jesteśmy cały czas i nigdy nie wiesz czy koleżanka zwierza ci się właśnie z miłosnych przeżyć, czy przygotowuje monolog z „Trzech sióstr”.

Dla każdego inny moment był przełomowy i ważny, bo każdy z nas potrzebował czegoś innego. Dla mnie bardzo trudna była odpowiedź na pozornie banalne pytanie zadawane przez Zosię Dowjat – „co niesamowitego zobaczyłaś w tym tygodniu? Co ci się wbiło w pamięć?”.
Ognisko pozwoliło nam spenetrować takie części naszej duszy, w których dotąd nie byliśmy, ba! nie mieliśmy pojęcia o ich istnieniu. To szkoła bycia sobą, miejsce gdzie możemy zajrzeć w głąb siebie i dokładnie zbadać to, co w nas siedzi. I jeśli okazało się, że to nie jest klasowy prymus, to wcale nie było źle.
Nie jesteśmy dzisiaj aktorami. Przynajmniej nie wszyscy z nas. Ale jestem pewna, że Ognisko spowodowało, że jesteśmy w magicznych i wyjątkowych miejscach w naszym życiu. Bo jak raz się tego posmakowało, to nie można już pozwolić sobie na szarość i bylejakość.
Patrzyłam wczoraj na panię Halinę i myślałam o tym, ile ta jedna, piękna kobieta zmieniła ludzi. Na ile losów wpłynęła!
Pani Halina to wspaniała osoba, dzięki której wszyscy mogliśmy się spotkać i ta magia, którą dostaliśmy w Ognisku niesie nas przez życie. Po prostu.
A gdyby Zosia Dowjat spytała mnie dzisiaj, co niesamowitego mi się ostatnio przydarzyło, to odpowiedziałabym – benefis Haliny Machulskiej. Ponieważ siedziałam między osobami, których nie znałam, ale jak pani Halina skrzyżowała ręce do hymnu, to usłyszałam cichy szept „prawa na lewą” i już wiedziałam, że jestem wśród swoich. Więc wzięliśmy się za ręce i… przyznajcie sami, że naprawdę dobrze zabrzmiało.

środa, 28 maja 2014

czterowersy na 85 urodziny Pani Haliny


Płynę swoim statkiem poprzez gwiezdny pył,
Zabijam nudę kisielem z tubki i myślę, gdzie bym był
Gdyby nie pani Halina, co za kosmiczna kobieta!
Jej uśmiech to paliwo, na które lata rakieta.
Lecz pocisk to nie byle jaki, prawdziwie energetyczny!
Młody umysł niosący, i czysto artystyczny.
A jest to tylko jeden spośród bardzo wielu
Które kosmodrom "Ognisko" wysłał w wiadomym celu:
Kształtowania przez sztukę siebie i otoczenia.
A za tym cudem stoi Halina, steruje nasze marzenia!
Młodzi kadeci, dojrzali astronauci i starzy oficerowie
Nie ma znaczenia, bo we wszystkich ten sam ogień płonie
I umysł każdego tak samo otwarty Na kosmos, na innych, na łzy i na żarty.
I chociaż przedziwna z nas gromada, to trwamy lata i zimy
I nasze dusze są uratowane, przez jedną kosmiczną Panią.
Kochamy pokonywanie przeszkód i nie sprzedamy się tanio.
A łączy nas jedna rzecz i bardzo ważna: jesteśmy dziećmi Haliny!
Janek Zagdański


Do kraju tego, gdzie pestki wiśni
Na pięknej dłoni zwiastują spotkanie
I miłość śni...
Tęskno mi, Panie...
Czasem nie mamy siły, zatracamy wiary
Tracimy nadzieje na najmniejsze czary
Życie rysuje obraz jakby czarnobiały
Czujesz się jak okręt rozbity o skały
Wtedy przyjdzie ta pani - piękna to jest dama
Poda dłoń czule jak w "Stworzeniu Adama"
Uśmiechnie się, pomoże, coś miłego powie
Poprawi słomiany kapelusz na swej śnieżnej głowie
I pójdzie dalej szukać zagubionych ludzi
Zarazi ich dobrocią i życie obudzi
Jej imię nie Brat Wielki czy Freddie Mercury
Nie Benedykt XVI czy Jan Paweł II
To jest taka pani co szczere ma serce
Czyś mały czy duży pokocha cie wielce
Dla której zawsze - tak to tak, nie to nie
Otworzy świat twój szary na każde marzenie
Ona uczy miłości i prawdy przestrzegać
I o trzeciej w nocy możesz nań polegać
Nazywa sie Halina prosta to zagadka
Nauczyłaś mnie wiele - tyś dla nas jak matka
Michał Materna


Są takie dni w życiu każdego człowieka,
za którymi się tęskni i te, na które się czeka.
Może właśnie ten dzień taki będzie dla p. Haliny,
na co po cichu w głębi serca wszyscy tutaj liczymy.
Są takie dni w życiu każdego artysty,
kiedy ogromny aplauz wydaje się oczywisty.
Wtedy chce się powiedzieć coś inteligentnego, wzruszającego,
coś co sprawi, że każdy doceni dorobek twórczy artysty tego.
I choć to przepełnione szacunkiem, sympatią i podziwem to nadal brzmi, jak coś banalnego,
cóż, my i tak to powiemy: Pani Halino, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Maja Leszek


Dzięki tej twarzy, na której spokój był, jest i będzie
I dobroć, i rozumny uśmiech
Ognisko nasze nie żałuje sił,
Walczy i tworzy, i nie uśnie.
Pierścienie świetlnych lat nad nami,
Ziemia ojczysta pod stopami,
A Halina
W sercach, w myśli, na scenie
Ona w splocie ludzkich rąk
Z niej najmniejszy dzieciak czerpie
Z nią największy marzeń krąg.
Wstańcie ludzie, wstańcie wszyscy
My nowinę ślemy wam
Na miłości firmamencie Bliska Pani błyszczy nam.
Kuba Wysocki


Samotny astronauta dryfuje w próżni
Niczym jesieni pierwszy liść
Tyle, że czas się tu nie różni
Nie ma pór roku, wielkie nic
Jest tylko on i jego wspomnienia
Na przykład te z młodzieńczych lat
Gdy końcem jego świata był teatr
Ubrany w najpiękniejszą z szat
Ta suknia była pani Haliny,
Która o gwiazdach przypominała
Ale nie o tych z podniebnej gęstwiny
A tych, co zawsze w sercu miała
Nieogarnięty ów jest gwiazdozbiór
I tylko cześć go na afiszach
Mowa o ludziach, co po prostu
Z Ogniska wzięli swój styl bycia
Czy to poeta czy matematyk
Czy właśnie nasz kosmiczny piechur
Nie zapomnieli żadnej z praktyk
Ani dobroci pełnego uśmiechu
Więc patrząc w przestrzeń nie jest sam
Bo ktoś mu wpoił, co to piękno
I odkrył, że w próżni słychać ten dźwięk:
Przy pani Halinie słońca bledną.
Kamil Kwieciński


Płynie kometa o długim ogonie
A blaskiem ognisk tysiąca płonie.
Sunie kometa, tnie próżni ciszę
I choć astronom wzory rozpisze,
Choć mu popłyną strumienie potu,
darmo chce wejrzeć w przyszłość jej lotu.
On może myśleć, może zakładać.
Cóż gdy kometa nie da się zbadać?
Znacie człowieka na tej planecie,
lecz tylko myślicie, że coś o nim wiecie.
I wywlekacie biednego na nice
Na próżno: on ma tajemnice,
Jak ta kometa o nieznanym celu.
Dziś przeto pośród życzeń wielu,
Życzę spełnienia sekretnych marzeń:
Rozmów, podróży, momentów, wrażeń.
Mateusz Wysocki



sobota, 24 maja 2014

fragment wstępu do książki Haliny Machulskiej "Byłam wierna sobie"




Tadeusz Góralski, Góral:
Grudniowa zimna noc, drogi zasypane, samochód uwięziony w śniegu i dwóch rozmawiających mężczyzn. Ale to nie Stachura, nie Bieszczady, a samochód to nie ciężarówka przewożąca drzewo. To Warszawa, na Orlej i Witek Dziki, którego próbuję wyciągnąć z zaspy. Nie widzieliśmy się z osiem lat, dzielą nas co najmniej dwa pokolenia, ale wyciąganie samochodu poszło nam bardzo gładko, a kolejne dziesięć minut rozmowy jeszcze sprawniej – jak byśmy się wczoraj widzieli. Dla wychowanków Haliny (jak mówimy o naszej Pani Profesor Halinie Machulskiej), to normalne. Możemy się latami nie widzieć, możemy nie być z tych samych pokoleń, mogliśmy tylko przez chwilę spotkać się w Ognisku Teatralnym stworzonym przez Panią Halinę – lub w ogóle się w nim nie spotkać, ale na hasło że „było się w Ognisku” rozmawiamy jak byśmy byli znajomymi od zawsze i wczoraj widzieli się ostatni raz. Z czego to wynika? Z metody wychowawczej Pani Haliny, którą można określić bardzo prosto – być wiernym sobie ... a przy tym bez względu na to co się w życiu robi – robić to konstruktywnie. Bardzo proste i tak skuteczne, że udało się Pani Halinie w tej metodzie wychować około dwóch tysięcy młodych ludzi.
(...)
Gdy w 2003 roku przygotowaliśmy pierwszy zjazd ogniskowiczów, zakładaliśmy, że pojawi się może około sto osób, dotarło prawie tysiąc. A gdy zrobiliśmy to samo w 2012 roku w Teatrze Powszechnym, przybyło jeszcze więcej wychowanków Haliny – przyjechali dla niej. Dosłownie z całego świata. Ktoś wpadł na kilka godzin na spotkanie z Monachium, ktoś inny z Brukseli, ktoś z Nowego Jorku... itd. A krąg, który wtedy stworzyliśmy i odśpiewany hymn, był dla wszystkich przeżyciem niezwykłym.
(...)
Można się trochę zaniepokoić, gdy Jasiek Mikruta przestał być małym chłopcem i zaczął pracować jako korespondent wojenny, robiąc relację z najbardziej zagrożonych miejsc świata. Informacji o tragedii Nowego Jorku z 11 września dowiadywaliśmy się z przekazów telewizyjnych Małgosi Zawadki. A Euro 2012 to już relacja Julka Głuskiego. Nawet kanonizacji nie można przeżyć spokojnie, bo ma „węgierski” wymiar...


A ciąg dalszy w książce już wkrótce!

PS. od Ogniska:
2003 pierwszy ważny zjazd Ogniskowiczów, 2012 pełne niesamowitych emocji spotkanie w Teatrze Powszechnym i już w najbliższy czwartek 29 maja 2014 kolejna szansa na cudowne zanurzenie się w świecie Ogniska - benefis Pani Haliny Machulskiej. Nikogo nie może zabraknąć! W takiej chwili to naszą obecnością możemy zademonstrować Pani Halinie jak bardzo jest dla nas ważna. Tym bardziej, że cała książka świeżutko z drukarni już podczas benefisu:)