poniedziałek, 20 lutego 2023

Stanisław Malicki - Wolę z wami układać puzzle

 


 „Melduje obóz w gotowości” – Pierwszy raz usłyszałem te słowa na obozie letnim w 2019 roku. Miałem wtedy z 15 lat. Nie pamiętam kto wtedy był komendantem ale pamiętam jakie wywarł na mnie wrażenie. Wydawał mi się być mistrzem Ogniskowiczów, który ma wszystko pod kontrolą. Wywoływał reprezentantów grup, rozmawiał z instruktorami, zapisywał punktację za inwencje i niespodzianki. Jakiż on musiał być odpowiedzialny! Onieśmielała mnie ta jego pewność siebie. Zastanawiałem się skąd on ją czerpie. W ogóle dużo ludzi na tym obozie zachowywało się tak jak komendant. Każdy rozmawiał z każdym, każdy chętnie pomagał, każdy miał jakiś pomysł. Nie wiedziałem wcześniej, że tak się da. Nagle jakiś dwóch panów na porannym apelu puszcza swoją autorską audycję radiową, w której nawiązują do inside joke-ów, których nie znam. Nagle przyjeżdża jakiś typ, o którym nonszalancko mówią, że gra w serialu, co dla mnie było wtedy największym marzeniem. To wszystko było dla mnie ogromnym szokiem. Po jakimś czasie powoli zacząłem się dostosowywać. Czułem się jakbym odkrył nowy magiczny kraj i teraz próbuje zaprzyjaźnić się z jego tubylcami. Zacząłem poznawać ich imiona i ich tradycję. Czasami nawet pomagałem im w niektórych rzeczach, a oni uczyli mnie swojego języka. Opowiadali mi śmieszne historie z ich przeszłości. Byłem trochę spłoszony, ale podobało mi się to. Bardzo długo patrzyłem na nich jak na moich mentorów, bogów artystycznych, tytanów kreatywności. Sądziłem, że nie dorastam im do pięt (haha) i że nigdy nie będę tacy jak oni, a co dopiero jak pan komendant. „Melduje obóz w gotowości” – Pierwszy raz wypowiedziałem te słowa w 2023 roku na zimowisku. Miałem wtedy 18 lat, byłem po maturze i na studiach prawniczych. Zaczynał się mój ostatni rok w Ognisku. Tubylcy zniknęli, a raczej ja stałem się tubylcem. Nim się obejrzałem, a już mieszkałem w tym kraju, a ich kultura i zwyczaje stały się moją kulturą i moimi zwyczajami. Teraz ja uczyłem nowych przybyszów i wcale nie czułem się mistrzem, bogiem ani żadnym tytanem. Byłem sobą. Cały czas tym onieśmielonym chłopakiem, którym razem z Frankiem Mikulskim i resztą pokoju zrobił tę samą inwencję 3 razy, bo myśleliśmy, że instruktorzy się nie połapią. Mimo to stałem tam gdzie wcześniej stał komendant i zrozumiałem, skąd brała się ta jego pewność siebie. Opiera się ona na zaufaniu. Na poczuciu bezpieczeństwa, na traktowaniu Ogniska jak rodziny. W 2019 roku bałem się porozmawiać z instruktorkami i traktowałem je jak nauczycielki, a teraz mógłbym z nimi pogadać nawet o hot plotach, bo traktuję je jak przyjaciółki. Czuję się w Ognisku wolny, i na początku mnie ta wolność przerażała. Zrozumiałe. Wiem też, że będąc komendantem daję innym jakiś wzór do naśladowania. Przeraża mnie to, ale mam nadzieję, że dobrze mi idzie. Jeśli natomiast miałbym przekazać jedną myśl innym Ogniskowiczom, to chciałbym żeby brzmiała ona tak: Do bogów układa się modlitwy. Ja natomiast wolę z wami układać puzzle.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz