wtorek, 8 października 2013

Natalia Kowalik. Dyplom to nie papierek


Sześć razy patrzyłam jak inni odbierają swoje dyplomu ukończenia Ogniska – za przysłowiowo szczęśliwym siódmym, to inni patrzyli na mnie. Taki dyplom to nie tylko papierek – to dowód na to, że ta fantastyczna przygoda z Ogniskiem nie była tylko snem. Symboliczne zamknięcie pewnego etapu w swoim życiu skłania do refleksji.
Przychodząc do Ogniska jako jedenastolatka nie spodziewałam się, jak wiele stąd wyniosę. Nie mówię tu o warsztacie aktorskim, bo przecież nie to jest w Ognisku najważniejsze (i dobrze, bo nigdy nawet nie myślałam o tym zawodzie na poważnie). A nauczyłam się naprawdę wiele: jak wyrażać się przez sztukę, co niekiedy staje się dla mnie jedyną właściwa drogą wyrażania emocji, jak czerpać inspirację ze wszystkiego dookoła, mierzyć się z własnymi słabościami , walczyć i wygrywać na każdym polu z samą sobą. Co więcej nauczyłam się odważnie iść po swoje, nawet kiedy wszyscy inni rzucają kłody pod nogi. Że praca może być przyjemnością, a ta wykonana dobrze i przemyślanie daje ogromną satysfakcję, nawet wtedy, kiedy chodzi jedynie o warsztat. To tam po raz pierwszy poczułam, że chcę coś mądrego ze swoim życiem zrobić i że jak najbardziej jestem w stanie tego dokonać.
Tutaj poznałam samą siebie, masę innych wartościowych ludzi, przyjaciół i przyjaciółkę na całe życie. Ognisko to, jak powiedziała Pani Ania w reportażu o Ognisku wyświetlonym podczas tegorocznego rozpoczęcia roku, przede wszystkim „kuźnia charakterów”.
Szczęśliwie się złożyło, że mogłam podzielić się tym z sama Panią Halina, kiedy po zakończeniu roku zapytała mnie o moja „Ogniskową karierę”. Niesamowitym uczuciem było widzieć uśmiech na Jej twarzy i pewnego rodzaju zaskoczenie czy niedowierzanie, kiedy Jej to opowiedziałam. Mówiła, że dokładnie to chciała osiągnąć, kiedy urodził się w Jej głowie pomysł Ogniska, jak sama określiła „jeszcze w piaskownicy”, co dokładnie zresztą zostało pokazane w reportażu o Ognisku. A właśnie. Z tym reportażem to trochę intrygująca sprawa. Po jego obejrzeniu byłam pewna i było dla mnie oczywiste, że Pan Jan Machulski siedzi obok Pani Haliny i zaraz wstanie i powie nam kilka słów. Więc może rzeczywiście tak właśnie jest – że ktoś, kto raz związał się z Ogniskiem już nigdy, naprawdę nigdy go nie opuści. I powiedzmy sobie uczciwie – czy ktoś by chciał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz