niedziela, 6 października 2013

Anna Kozłowska. Każda historia ma swój początek :)


Pod koniec sierpnia 1982 roku mój straszy brat wrócił z obozu teatralnego w takim stanie, że natychmiast zamarzyłam, by również przeżywać takie emocje. Niby nic specjalnego nie mówił, lakonicznie odpowiadał na moje natrętne pytania, dawkował informacje, ale z entuzjazmem wspierał moją decyzję, żebym również trafiła do tego Ogniska. Ja, która nigdy nie miałam ani ambicji, ani marzeń aktorskich? Ale poszłam na egzamin do Machulskich, o których wówczas nie wiedziałam nic. Określenie „poszłam” jest nieprecyzyjnie, bo dojechałam chora, z zapaleniem gardła i wysoką gorączką, czyli pewnie półprzytomna. W kierpcach, sukieneczce w błękitną kratkę i splecionymi warkoczykami, zaryzykuję, że nawet zakończonymi jasnymi kokardkami. Na sali egzaminacyjnej gęsto było od Ogniskowiczów, którzy oglądali egzaminy i wydawali się tak zgraną paczką, że poczułam, że najważniejsze w życiu, by stać się częścią tej wspólnoty. Mówiłam wiersz Wierzyńskiego, o tym, że zielono mam w głowie. A może raczej tekst ulubionego Baczyńskiego? Albo raczej świeżo dla Polski odkrytego Noblistę Miłosza? Nie pamiętam. Stanęłam przed obliczem pani w okularach, która bacznie mi się przyglądała i zadawała pytania raczej nie dotyczące teatru i aktorstwa. A pan obok prosił o wykonanie dziwnych scenek. Pamiętam, że odkopywałam skarb, który okazał się w mojej wyobraźni rojem pełzających paskudnych robali. Zapamiętałam ich śmiech. Wówczas jeszcze nie rozumiałam, że zdałam egzamin z „życia fikcją”. I nie wiedziałam, że stoję przed moim przyszłymi najważniejszymi osobowościami, którzy pomogli mi się odnaleźć w świecie nie tylko teatru. Pani Halina Machulska, TA Pani Halina i Kazimierz Gawęda, profesor, który nauczył mnie myśleć. Egzamin poszedłby gładko, gdyby nie piosenka. Wybrałam utwór zespołu Gawęda, który w latach 70. był radosną dziecięcą piosenką. Ale w mrocznych czasach stanu wojennego tekst: „nadzieja ma kolor zielony na przekór krakaniu wron” nabrał silnie politycznego zaangażowania. A ja w moim nastolatkowym buncie czułam się ekstremalnie zaangażowana. Śpiewałam zatem z werwą doskonale znane wersy i… nagle gorączkowe emocje lub też emocjonalna gorączka spowodowały, że zupełnie odebrało mi głos, bo nie pamiętałam słów! Nic! Zero! I wtedy wszyscy obecni na sali Ogniskowicze dośpiewali za mnie ten ówczesny protest song. Tak. Miałam pewność, że znalazłam się we właściwym miejscu.
20 lat później z namaszczenia pani Haliny i z ogromną pomocą i wsparciem Agnieszki Durki (mojej ogniskowej przyjaciółki i przyjaciółki Ogniska) zostałam dyrektorem Ogniska Teatralnego „U Machulskich”. I dźwigam ciężar odpowiedzialności, by kolejne pokolenia miały szansę doświadczyć radosnego i mądrego wychowania przez sztukę. W trakcie letnich warsztatów w 2004 roku zostało zrobione zdjęcie, które nie tylko dla mnie jest symboliczne. Zdjęcie, które przypomina skąd my wszyscy Ogniskowicze jesteśmy. Pozwoli zawsze pamiętać pod czyimi skrzydłami wzrastaliśmy. I jakie ramiona nas otulają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz