niedziela, 23 lipca 2023

Maja Minor - Druga rodzina

  


Do Ogniska dołączyłam pod koniec kwietnia tego roku, czyli całkiem niedawno. Właściwie już na pierwszych zajęciach poczułam, że to moje miejsce. Gdy dowiedziałam się o możliwości wspólnego wyjazdu na obóz koniecznie chciałam wziąć w nim udział. Miałam w sobie ogromną ciekawość, radość, ekscytację, ale też przychodził stres i niepewność, czy dam radę, bo przecież jeszcze nie zdążyłam poznać całej swojej grupy warsztatowej, tradycji ogniskowych i obozowych.

Czekałam...

Gdy nadszedł dzień wyjazdu z pozytywnym nastawieniem ruszyłam do Wilgi. Na miejscu zobaczyłam mnóstwo nowych twarzy, ale też kilka już mi znanych z zajęć. Jakikolwiek stres, który ze mną przyjechał, rozpłynął się.

A potem już się działo...

Podział na grupy w różnych konfiguracjach, wymyślanie nazwy i jej prezentacja, pokłady kreatywności wybuchające z każdej strony, mnóstwo śmiechu i dobrej zabawy.

Pierwszy dzień, a ja już czułam się jak członek rodziny. Każdy kolejny to nowe wyzwania, zaskakujące zwroty akcji, poznawanie innych Ogniskowiczów z wielu stron i przede wszystkim siebie samej. Tutaj nie trzeba być idealnym. Liczą się pomysły, bycie sobą, chęć współpracy i pozytywne nastawienie. Dla mnie ogromną wartością było poczucie bezpieczeństwa i bycie ważną częścią społeczności, właśnie tak, jak ma to miejsce wśród najbliższych, w rodzinie.

Mnóstwo przeprowadzonych rozmów bardzo zbliżało nas do siebie.

Było wiele słów wsparcia, konstruktywnej krytyki, śmiechu. To wszystko bez nadęcia, uszczypliwości i bez prób ustawiania kogokolwiek w szeregu. Każdy był tu ważny, doceniany, zachęcany i oklaskiwany. Ja również.

Te dwa tygodnie w Wildze, to tworzenie się  bliskich relacji nie tylko z uczestnikami, ale też z instruktorami.

 

W dniu wyjazdu było ogromne wzruszenie, łzy szczęścia i już tęsknoty za ludźmi i klimatem obozu.  Na szczęście świadomość, że od września znów będziemy wspólnie tworzyć, robić burze mózgów, wciągać siebie nawzajem w swoje światy, a potem nadejdzie czas intensywnej i szalonej pracy na zimowisku i obozie, daje siłę i ogromną radość.

 

Ognisko u Machulskich (w tym spotkania pomiędzy zajęciami i wyjazdy wakacyjne), to miejsce, w którym tworzą się niesamowite więzi.

Bardzo potrzebowałam takiego „swojego kąta”, dlatego jestem wdzięczna Pani Ani, instruktorom, których do tej pory poznałam, że mimo bycia wiekiem już „na wylocie” mogłam jeszcze dołączyć do Ogniskowiczów i czerpać pełnymi garściami z tego cudnego miejsca.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz