piątek, 6 września 2019

Jakub Prange-Barczyński - Gdzie kończy się historia, a zaczyna się życie?



Zawsze szczerze wierzyłem w pogląd mówiący o tym, że nasze życie jest kształtowane przez innych ludzi - osoby, które się w nim pojawiają. Każde spotkanie ma szansę nas w jakiś sposób zmienić, ukształtować. Nie mam pojęcia kto - jaka wyższa siła decyduje o tym, że mam do czynienia akurat z tymi osobami, w tych, a nie innych okolicznościach, lecz im starszy jestem, im bardziej wyrastam z głupiej, nastoletniej blazy, tym bardziej doceniam każde z tych spotkań. Tak właśnie kilka zbiegów okoliczności niecałe siedem lat temu zaprowadziło mnie do Ogniska, a parę niezwykle ważnych spotkań doprowadziło do tego, że w lipcowe południe znalazłem się w altance przy „Cyganówce” – drewnianej działce w środku lasu w Wildze. Na spotkanie z Panią Elżbietą Ficowską byliśmy przygotowani, przynajmniej pozornie. Mieliśmy podłoże historyczne, zasób pytań, które trapiły nas już od dawna, ale nie mieliśmy pojęcia jaką Pani Bieta jest osobą. Na to nie da się przygotować. Na gościnne przyjęcie, na wyjście do nas, a przede wszystkim na to, że nie trzeba nawet zadawać pytań, bo historię usłyszymy sami. Historię nie byle jaką, historię, która dla nas, dla naszego pokolenia jest niezwykle istotna. Jesteśmy pokoleniem komfortu i dystansu, może dlatego baliśmy się konfrontacji z Panią Elżbietą. Strach przed tym, że ktoś usiądzie przed nami i opowie nam prawdę, to jak było, bez żadnego łącznika, bez książki do historii. Lecz osoba, która usiadła przed nami nie była tylko elementem historii, od której nie mamy szansy się zdystansować. Była niesamowitym rozmówcą i osobą, od której opowieści dystansować się nie chciało. Patrzyłem na nią, na jej czerwone korale i lekką wzorzystą sukienkę - była wspaniała, a to pierwsze spotkanie - i cała jego oprawa zostaną mi w pamięci na zawsze. Moje pierwsze spotkanie z Panią Elżbietą Ficowską i pierwsze prawdziwe spotkanie z historią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz