czwartek, 10 stycznia 2019

Anna Kozłowska - Hasztag duma

Zuzanna Falkowska i Anna Kozłowska po koncercie "Święta w prezencie"
6 stycznia 2019, Filharmonia Narodowa w Warszawie, foto: Paweł Rybałtowski



          Siedzę w 6 rzędzie sali koncertowej warszawskiej Filharmonii i przyglądam się osobie w welurowej zielonej sukience z gracją dyrygującej orkiestrą i chórem młodych ludzi. To Zuzia. Zuzanna Falkowska… I natychmiast moje myśli odpływają do krainy szczęśliwości, do pierwszego w historii ogniskowego zimowiska. Dokładnie 15 lat temu. Miałam pomysł, żeby w czasie zimowych ferii z najstarszymi i najbardziej zaawansowanymi Ogniskowiczami wyjechać do jakiegoś przytulnego miejsca, by mogli zrobić własne warsztaty. Las Woda nazwana przez nas LasWodas. Mnóstwo śmiechu i twórczości. Taniec z paprotkami, Amar z monologiem Kordiana, mleczarz na schodkach, Ania z Zielonego Wzgórza, Alicja w Krainie Czarów, niespodzianki, konkursy, warsztaty… tylko utalentowana Zuzia o pięknym uśmiechu wciąż marudziła, że ona jednak nie zrobi swojego warsztatu, nie da rady, to się nie uda, tyle problemów, nie ogarnie. Pół ostatniej nocy razem z Dorotą Wolską spędziłyśmy na przekonywaniu, żeby spróbowała. A Zuzia wymyślała kolejne argumenty na nie. Po błyskawicznej naradzie natychmiast zbijałyśmy te wydumane przeszkody. I tak godzinami… W pewnym momencie coś pękło i wszyscy poszliśmy spać z nadzieją na poranny spektakl. Rano spadł świeży śnieg (przynajmniej tak to pamiętam) i wyszło słońce (mam pewność, poza tym są zdjęcia na dowód) i Zuzia pokazała urokliwy spektakl „Pan Kuleczka”.  I pamiętam, że bardzo byłam szczęśliwa, że nie odpuściłam, że swoim uporem doprowadziłam do powstania tamtego warsztatu. Nie naciskałabym tak mocno, gdybym nie miała pewności, że Zuzia doskonale sobie poradzi. Brakowało wyłącznie wiary w samą siebie. Wystarczyło skutecznie (choć żmudnie i męcząco – skąd obie z Dorotą miałyśmy tyle siły?!) przekonywać, pokazywać światełko w tunelu, przeciągać na jasną stronę, zarażać naszym entuzjazmem, roztaczać piękne widoki w przyszłości, projektować sukces itp. I choć przy kolejnym warsztacie Zuzi można się było spodziewać piętrowych zwątpień, ale wyzbywała się argumentów. Aż w końcu ich zabrakło! Zuzia otrzymała dyplom z nr 1, po maturze skończyła Akademię Muzyczną, w międzyczasie zaczęła uczyć w Ognisku, wyfrunęła w muzyczno-teatralny świat, robiła projekty w Akademii, Teatrze Wielkim, dyrygowała, komponowała. Rozkwitła. I zachowała swój przepiękny uśmiech. Dziś nie jest już nastoletnim kłębkiem wątpliwości tylko szefem ogromnego przedsięwzięcia. Lokomotywą! A w tym pociągu tłumy dorosłych Ogniskowiczów. Na scenie w aktorskich rolach Julia, Kasia, Paulina, Asia i Mateusz, w chórze Emilka, Zosia i Hania oraz młodsza siostra Maja, scenografię ogarnęła Zuzia, Jakub i Łukasz to dwaj z Trzech Króli, zdjęcia robi Paweł, reportaż filmuje Tamara, teksty piosenek napisał Kamil… Iście halinistyczny pociąg i jedzie w dobrej sprawie, bo to szósta edycja akcji charytatywnej „Święta w prezencie” (nie przegapcie w przyszłym roku!).

          Przed wydarzeniem kręcę się w kulisach. Adrenalina rośnie. Trema. Ale nie ta nastolatkowa, ogniskowo-ekstatyczna przed niespodzianką, gdzie nic nie jest dopięte i trzeba ratować się improwizacją. To już trema profesjonalistów. Oddech, uśmiech, kopniecie w tyłek i na scenę. Oni na scenę, a ja ukradkiem wciskam się na wyciemnioną już widownię w lawinie oklasków witających artystów. Pełna sala. Robi wrażenie.

          Ten uroczy wieczór po raz kolejny udowodnił, że warto młodym ludziom wysoko stawiać poprzeczki, ale wspierać i asekurować. I mocno wierzyć, że przeskoczą. Bo dzięki nam dorosłym przeskoczą. Dla nich takie skoki są niezbędną szansą, by uwierzyć we własne możliwości i osiągać cele, nawet jeśli są zdobyte z ogromnym wysiłkiem, okupione stresem, potknięciami i upadkami. Nastoletnie „krew, pot i łzy” w trakcie powstawania artystycznych projektów uczą, że łatwo nie jest, ale warto. Bo satysfakcja wybornie smakuje. A potem można doszkalać, jak osiągać cele w lepszym stylu, mniejszym kosztem. Ale i tak najważniejsza wiedza wyniesiona z takiego doświadczenia to: „Wiem, umiem, potrafię”.

          Gdy pod koniec koncertu rozbawieni widzowie nakładają sobie czerwone nosy patrzę z ogromnym wzruszeniem. Bo dokonała tego tamta dziewczynka, która wówczas tylko wątpiła i bała się rozwinąć skrzydła, nie mogąc uwierzyć, że je ma. Dzisiaj na moich oczach w pięknym stylu pofrunęła. Hasztag DUMA.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz