środa, 22 lutego 2017

Hania Korewicka - Bagaż pełen prawdy


Jestem częścią Ogniska już 5 lat, a zimowisko 2017 było dopiero moim czwartym wyjazdem z Ogniskiem. Ale nie rozpaczam, że przeżyłam ich tak niewiele, bo  z każdego wyniosłam bardzo dużo, chociaż ten był chyba, do tej pory, dla mnie najważniejszy.
Warsztaty, niespodzianki, rozmowy i myśli, które rządziły zimowiskiem były wyjątkowe.   
    Kończyłam próbę w nocy, ale mimo tego miałam jeszcze siłę rozmawiać. Prawie każdego wieczora potrzebowałam nawet krótkiej wymiany zdań i to było wspaniałe.  Ogniskowicze zawsze mają o czym  rozmawiać, a co jest najlepsze, czasem nie potrzebujemy nawet słów, żeby dobrze się zrozumieć. Bardzo to doceniam, bo w moim "normalnym życiu" w Warszawie nie zdarza się to często. Ludzie chorują na tzw. obojętność albo kąpią się w swojej boskości w gruncie rzeczy będąc samotnymi. Jako że jestem szczerą optymistką, podkreślę, że NIE wszyscy, zawsze możemy spotkać ludzi wyjątkowych, trzeba tylko patrzeć trochę głębiej albo o prostu  szerzej  :)    
     Wiem, ze wiele osób obnażyło się ze swoich najskrytszych przemyśleń. Sama musiałam przekroczyć wiele swoich granic. Wyzwolić z barier, które nie pozwalały mi pokazać tego, co mną kieruje. Oczywiście, miałam obawy. W końcu nikt nie chce zdradzać swojego prawdziwego "ja". Na szczęście w ogniskowej rodzinie akceptacja jest pojęciem kluczowym. Opiera się ona na bardzo dużym zaufaniu, ale wierzę, że tutaj mogę sobie na nie pozwolić.
     W warsztacie Basi Synak moim zadaniem było wyzwolenie się. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakkolwiek patetycznie, ale nie nazwałabym tego tańcem lecz poczuciem wolności. Pierwszy raz zdarzyło mi się na scenie zapomnieć o publiczności i to chyba było dla mnie wtedy najważniejsze. To, że wśród 37 osób mogłam się poczuć swobodnie, naprawdę...
Z kolei w warsztacie Krzysia Lewandowskiego bardzo się otworzyłam. On jak i mój partner sceniczny pozwolili mi sobie zaufać. Ja to wykorzystałam i dzięki świetnemu prowadzeniu przez Krzysia, wcieliłam się w postać skrzywdzonej prawdą o miłości dziewczynę.
Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o warsztacie Mai Urbanowicz, która mimo tego, iż na co dzień mieszka w Londynie, nie zapomniała o swojej wielkiej wrażliwości ogniskowej. Tam jako zakochana w patriotyzmie staruszka z innymi aktorami pokazywaliśmy ułomności człowieka, które czasem są nam nawet nieznane.
    Hasłem przewodnim obozu było "Uleciało...". Z jednaj strony w pełni rozumiem, że nawet te najpiękniejsze chwile muszą kiedyś minąć, ale z drugiej strony wiem, że w sercu zawsze z nami trwają. Wspomnienia wystarczy tylko pielęgnować. Stąd chodzi mi po głowie pewna myśl.
     Wyjechałam z bagażem pełnym uczuć, doświadczeń i mądrości. Teraz wyznaczyłem sobie cel, że będę go powoli rozpakowywać dzieląc się z innymi ludźmi moimi skarbami.
Mam nadzieje, że nic nie stanie mi na drodze...


                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz