Na
początku niczego się nie spodziewałam. Polonista podsunął mi informację o
konkursie Szukamy Polskiego Szekspira. Stwierdziłam, że skoro lubię pisać to
może warto spróbować. To była moja pierwsza sztuka, więc nie liczyłam na
sukces. Miałam spore braki w wiedzy i żadnego doświadczenia w tej sprawie.
Podjęłam wyzwanie. Nie myślałam o punktach zwrotnych, czy cechach ukrytych
postaci. Wszystko przychodziło podczas pisania.
Nagle
wiadomość: Udało się. Jedziesz na obóz z Ogniskiem Teatralnym u Machulskich!
Najpierw chyba był szok, radość, a potem trochę się wystraszyłam. Przecież
nikogo tam nie znam. Czy dam sobie radę? A jak mnie nie polubią?
Pobyt
w Serocku okazał się być poniekąd przełomowy. Wracając do domu wiedziałam już,
że będę pisać. Byłam pewna, że nie będę już umiała robić mniej. Zaczęłam więcej
od siebie wymagać. Odliczałam dni do październikowego spotkania.
Festiwal Korczak postawił
przede mną nowe wyzwania. Był to mój debiut aktorski. Emocje towarzyszące
wystawianiu własnej sztuki na deskach Teatru Powszechnego były nie do opisania.
Kiedy opadła kurtyna pomyślałam, że to wcale nie musi być koniec.
Dwa
tygodnie temu. Sobota.
Podziwiam
wschód słońca zza szyby autobusu. Kiedy wchodzę na peron jest już jasno.
„Pociąg Expres Intercity Premium do stacji Gdynia Główna, przez stację Warszawa
Zachodnia, Warszawa Centralna (…) przyjedzie z opóźnieniem o 30 minut. Za
utrudnienia przepraszamy.” Wełniane skarpety w pingwiny i dwie pary rękawiczek
już nie pomagają. A mogłam zostać w domu.
Im
bliżej Warszawy tym większy odczuwam niepokój. Nie było mnie w Ognisku ponad
miesiąc… Czy warto? W ciągu ostatnich tygodni moja chęć do działania była
regularnie tłumiona. Wszystko próbowało dać świadectwo bezsensu działania.
Przyjeżdżam
80 minut po czasie. W biegu zostawiam walizkę w mieszkaniu i piję herbatę.
W
końcu jestem na Lubelskiej. Wpisuję kod.
Już
wszystko jest w porządku. Wiem, że to właściwe miejsce i właściwi ludzie. Od
wejścia uderza mnie powietrze gorące od twórczej pracy i jednocześnie
przepełnione miłością do siebie nawzajem i do sztuki.
Nie
mogłam zostać w domu.
Sobota/Niedziela.
Znów
idę na Lubelską. Tym razem pewna.
Kolejne
bloki zajęć stawiają przede mną nowe wyzwania. Improwizacje. Przełamuję się i wchodzę
na scenę. Praca z kamerą. Nie tylko ja znajduję w Ognisku wszystko czego
potrzebuję. Między jednym wyjazdem, a drugim, często gubię zaangażowanie, kreatywność,
czy energię, a Ognisko ciągnie mnie naprzód i uzupełnia zapasy paliwa.
Reżyseria. Udaje się wyjść poza ramy. Scenariusze. Działamy szybko, mózgi
pracują na pełnych obrotach, a w powietrzu czuć twórczą siłę! W końcu osiągamy
kondensację najlepszych pomysłów. Tu nie trzeba się bać bycia wyśmianym. Jeśli
pojawi się krytyka- to tylko budująca. Poprzeczka jest postawiona wysoko, ale
wszyscy się nawzajem motywują i wspierają.
To
niewiarygodne, że wystarczy 6 i pół godziny! Wychodzę z masą pomysłów,
inspiracji, pełna chęci do kształtowania siebie i swojego środowiska! Nie chcę
już siedzieć w domu. Wiem, że muszę tu przyjeżdżać, muszę tworzyć i przekazywać
tę energię innym.
Na
szczęście niedługo wrócę do tych ludzi, którzy są przepełnieni wrażliwością i
halinizmem, patrzą szerzej, czują więcej i chcą zmieniać na lepsze. Nie
zgadzają się na bierność, a do tego są niezwykle otwarci. Zaczynam odliczanie.
5… 4…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz