czwartek, 24 lipca 2014

Kuba Kisieliński - Mój pierwszy obóz


Tak naprawdę w ogóle nie planowałem wyjazdu na ten obóz. Gdy planowałem z rodzicami wakacje, jakoś pogodziłem się z faktem, że po prostu nie ma możliwości, abym spędził te dwa tygodnie w pałacu w Teresinie. Aż nagle, na którychś z ostatnich sobotnich zajęć, gdy poszedłem do sekretariatu Ogniska, Pani Ania zapytała, czy jadę na obóz. Odpowiedziałem, że niestety, ale raczej nie w tym roku nie, może w przyszłym. Znów zrobiło mi się trochę smutno, jakoś tak się rozgadałem, okazało się, że jest jedno wolne miejsce na I turnus. Zaraz, wolne miejsce, mogę pojechać?

No i pojechałem. Oczywiście, na ostatnią chwilę, ledwo zdążyłem się spakować, ale… jednak. To już coś. A kiedy zobaczyłem, w jak niesamowitym budynku będę mieszkać (dworek w Teresinie), aż podskoczyłem z radości. Plan zajęć przeszedł moje wszelkie oczekiwania. To nie miał być kolejny nudny obóz, na którym będę smażył się na plaży i słuchał wrzeszczących dzieci albo siedział w pokoju czekając na powrót do domu. W ciągu dnia nie miałem ani chwili wytchnienia, próby do pokazów i niespodzianek zmuszały mnie do wysilania i tak już zmęczonego przez cały rok szkolny mózgu.

Ale nie o tym tak naprawdę chcę napisać. Pragnę się podzielić swoimi wrażeniami dotyczącymi ludzi, których tam spotkałem, bo na dobrą sprawę to było tam najpiękniejsze. Na pierwszy turnus jechały tylko dwie znane przeze mnie osoby. Pozostałe 59 osób było mi kompletnie nieznane, ale jak się później okazało, nie było to żadną przeszkodą. Pomimo tego, że byłem chyba jednym z młodszych uczestników obozu, ze wszystkimi dogadywałem się bez problemu. Nikt nikomu nie przeszkadzał, każdy się liczył z opinią innych. Nawet, gdy ktoś miał inne zdanie, nie był atakowany, tylko rozpoczynała się konstruktywna, kulturalna dyskusja. Nie zapomnę momentu, gdy mieliśmy przygotować niespodziankę, a przez większość przeznaczonego na próby czasu poświęciliśmy na rozmowy o np. reinkarnacji. Teraz wydaje mi się to zabawne, ale wtedy czułem się… dobrze. Lepiej, niż na co dzień, lepiej niż w szkole, w której, pomimo tego, że mam dużo przyjaciół, nie jestem w stanie robić z nimi tylu ciekawych rzeczy. Tutaj, w Ognisku, nikt nie jest egoistą. Tutaj każdy liczy się z opinią drugiej osoby, zawsze myśli o jej uczuciach. To niesamowite, że w świecie, w którym wciąż spotykamy ludzi mających na uwadze tylko swoje dobra i interesy istnieje jeszcze parę osób chcących to zmienić.

Dziękuję Wam wszystkim!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz