środa, 13 listopada 2013

Angelika Olszewska. Radość, duma i wzruszenie


„Co myślałaś w tym momencie?”- zapytała mnie oglądając powyższe zdjęcie Ania Kozłowska - dyrektorka Ogniska Teatralnego „U Machulskich”. „Co?”- zdębiałam, wydawało mi się, że nie zrozumiałam pytania. „Co myślałam?... W tym momencie? Podczas robienia zdjęcia… aaa!” Pośpiesznie znalazłam parę słów, choć wielu z emocji nazwać nie potrafiłam. Te słowa to: ”radość”, ”duma” i „wzruszenie”.
Byłam przeszczęśliwa, że tego dnia, kiedy wypełnia się najważniejsze wydarzenie w moim życiu - jakim niewątpliwie jest zawarcie sakramentalnego związku małżeńskiego - mogę moją radość dzielić z tymi, którzy od momentu naszego pierwszego spotkania w Ognisku Teatralnym (podczas prób do jednego z warsztatów!) - byli dla mnie niemal jak rodzina. Byłam dumna, kiedy spoglądałam na młodych Ogniskowiczów, którzy pełni przejęcia przyszli na „ślub instruktorów”- a sama wiem, że część z nich musiała zrezygnować z planów wakacyjnych, aby 27 lipca znaleźć się na 1,5godziny w Kościele na Placu Narutowicza. I byłam niezmiernie wzruszona, że wszyscy- co do jednego- rozumiemy wagę i podniosłość tej chwili - niezależnie czy ktoś jest w Kościele „stałym bywalcem” jak ja i Mój Mąż czy też bywa tylko „od święta” - ale w tym momencie byłam pewna, że wszyscy w tym wydarzeniu „współuczestniczymy”- i że nikt nie traktuje tego ani jako „spektakl”(choć gromkie brawa powtórzone co najmniej 3,4 razy podczas liturgii mogłyby na to wskazywać;) ani nie jest jedynie „biernym widzem”. Tego uczy Ognisko. Poczynając od krótkich, nieraz 10-minutowych pokazów, nazywanych na obozach „niespodziankami”, po których następują długie, nieraz godzinne dyskusje; poprzez wspólne oglądanie spektakli teatralnych, na których staramy się być jak najbardziej świadomymi i bacznymi widzami; skończywszy właśnie na takich wydarzeniach jak to. Bo dopiero umiejętność wspólnego przeżywania i potraktowania z szacunkiem „takiej chwili”- sprawia, że cała „edukacja teatralna” nie idzie na marne. Ktoś powiedziałby, że Ognisko wychowuje „ludzi kultury”, ale ja bym to nazwała tym jednym słowem, w którym przecież wyraża się tak wiele. Bo umiejętność bycia CZŁOWIEKIEM we współczesnych czasach to już wystarczająco dużo. I wiem, że tutaj od najmłodszych lat właśnie to jest w nas kształtowane. Że w tych młodych ludziach, tak jak i we mnie, wykształciła się wrażliwość i bystre spojrzenie na świat, które sprawiają, że nigdy już nie będę traktować żadnego aspektu życia beznamiętnie - że jeżeli już w coś się angażuję, to całą sobą i bez reszty. I jestem przekonana, że Ci młodzi ludzie, stojąc przez prawie 1,5 godziny na mszy podczas naszego ślubu, później 40 minut w kolejce, czekając do samego końca, aż będą mogli razem z nami odśpiewać hymn Ogniska! - wiedzieli PO CO stoją, wiedzieli jak to wydarzenie jest ważne dla nas i że żadna chwila tego „oczekiwania” i „uczestniczenia” nie była zmarnowana. I wierzę, że tylko tak prawdziwy Ogniskowicz potrafi żyć. Że tak żyć będę ja i Mój Mąż, a także… Mała Istota, która już niebawem przyjdzie na świat (a i Ona przecież trafi kiedyś do Ogniska!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz