czwartek, 20 sierpnia 2020

Wiktoria Gawrońska - Jedna iskierka Ogniska nie czyni?

maluję obraz podczas mojego pierwszego warsztatu, w którym brałam udział 


Ognisko Teatralne "U Machulskich" jest miejscem wyjątkowym, choć dla wielu niewtajemniczonych zdaje się spełniać jedynie funkcje kształcenia u młodzieży zapału do aktorstwa. Nic dziwnego - sugeruje to nie tylko nazwa, ani fach jego założycieli, ale przede wszystkim sukces edukacyjny jakim jest wychowanie wielu dobrych i rozpoznawalnych aktorów. Tylko czy Ognisku naprawdę przyświeca tylko taki cel i co może na ten temat powiedzieć jego absolwentka, która nie ani zdobyła dyplomu, ani nie zdecydowała się na podążanie artystyczną ścieżką kariery, a na ogniskowych obozach była tylko dwóch?

          Według mnie czymś co czyni Ognisko tak wyjątkowym są przede wszystkim ludzie, którzy je tworzą. Zarówno prowadzący zajęcia jak i sami Ogniskowicze, każdy z osobna wnosi coś od siebie i kreuje Ducha Ogniska. Będąc nowym na zajęciach albo obozach dużo się słyszy o wpływie jaki wywrze na tobie halinizm lub pierwszy udział w czyimś warsztacie, a twój czas spędzony i ludzie na nich poznani znajdą specjalne, wielokrotnie odwiedzane miejsce we wspomnieniach. Było to dla mnie szczególnie zaskakujące, ponieważ będąc osobą wrażliwą na ocenę innych nie wydawało mi się bym mogła kiedykolwiek z grupą rówieśników poczuć się swobodnie, tym bardziej dzielić z nimi po latach cudowne wspomnienia. Tymczasem, w pierwszym dniu mojego pierwszego obozu, będąc wrzucona w grono dobrze znających się już Ogniskowiczów, nie tylko poczułam, że do nich pasuję, ale pomyślałam że mogę moimi umiejętnościami albo pomysłowością coś wartościowego im podarować. Najmniejsze gesty,  jak uśmiechy lub błyski w oczach, trudy wymyślania porannych pokojowych improwizacji, zmęczenie wielogodzinnymi próbami i burzami mózgów, stres przed występami, to nie tylko zbliżało do siebie ludzi, lecz także było doskonałym środkiem na zdobycie pewności siebie i swojej wartości w relacjach z innymi, często obcymi ludźmi.     

podczas promocji stanowiska Stacji Morskiej na Baltic Sail, informująca, że morświn to nie delfin, choć blisko spokrewniony

Do dziś głęboko w moim sercu przechowuję obrazy osób, które okazały się dla mnie niezwykle ważne i pomocne podczas drogi , którą musiałam przebyć by wypracować w sobie przekonanie że bycie SOBĄ pośród innych ludzi ani mnie nie skrzywdzi, ani nie spraw, że ktoś będzie mnie potępiać. Dziękuję im za każdym razem gdy przywołuję sytuacje z obozów lub zajęć: członkom grupy z mojego pierwszego i drugiego obozu, członkom kadry, tym wszystkim osobom które we mnie wierzyły wtedy gdy sama nie byłam w stanie. Dziękuję panu pilotowi, który zajmował się transportem egzotycznych owoców, dziękuję Charliemu Chaplinowi, z którym korespondowałam listownie, pierwszorocznej instruktorce, z którą oddychałam w lesie i przesiadywałam nad tekstem warsztatu, Pani od książek oraz spokojnej konwersacji o życiu. Niezapisany zbiór błysków od Was przyświeca w moich codziennych sytuacjach zupełnie nie związanych z aktorstwem. Jesteście iskierkami, dzięki którym odważyłam się powalczyć o dostanie się na wolontariat w helskim Fokarium, a co przerodziło się w moją, prawdopodobnie, życiową misję. Świeciliście gdy poznawałam pracowników Fokarium i Stacji Morskiej im. Profesora Skóry Instytutu Oceanografii w Helu, gdy brałam udział w organizowanych przez nich eventach o charakterze edukacyjnym, stawałam przed tłumem turystów podczas  treningu fok z fokaryjnego stada. Nie zapomniałam o świetle bijącym od Was podczas pierwszych zajęć na  mojej uczelni, stałam się dzięki Wam osobą umiejącą podejść do innego studenta weterynarii z własnego roku i sama z siebie zacząć z nim rozmowę. Choć wielu z Was nie mogłabym znaleźć w spisie numerów w moim telefonie, to jednak Wasze, czasami zupełnie nieświadome, dary dla mnie, te wszystkie pojedyncze iskierki rozbudziły ogień, którego obiecam strzec by nigdy nie zgasł. 

Kryniczek czyli focze szczenię, w którego akcji ratunkowej na plaży brałam udział po raz pierwszy

ja podczas treningu 

ja podczas treningu Fok szarych, dostaję całusa od samiczki Ewy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz