poniedziałek, 8 lutego 2016

Julia Demidziuk - 168 godzin, a tylko 30 snu


Jedziesz samochodem, trzymasz stos książek na kolanach, ale nie tylko ich ciężar cię przygniata  - ciężar wspomnień, doświadczeń, ale przede wszystkim powiek. Pragniesz wrócić, ale gdzie? Do clubu 35+ czy do własnego łóżka? Dobrze wiesz, że to pierwsze jest już niemożliwe, więc gdy tylko wrócisz do domu, położysz się spać. Trzymasz już głowę na poduszce, a tak upragniony sen nie odwiedza twoich skromnych progów. Dlaczego? Bo chyba tak już jesteśmy skonstruowani, że tuż przed zaśnięciem każdy z nas prowadzi rozmowę z własnymi myślami. 
Myślisz, wspominasz, analizujesz - otwierasz coraz głębsze szuflady, w których schowana jest niespodzianka grupy pierwszej, film Dreszcze, warsztat Kroki, taniec Piny Baush, definicja miłości wg Mikołaja Szumowskiego. Największą wartością schowaną w tych wszystkich szufladach nie są twoje przemyślenia, ale nasze. Każdy z nas miał okazję do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami po zobaczeniu teraz już tyko zawartości szuflady, a jeszcze przed kilkoma dniami żywych tworów. I z całego tego huraganu myśli, który wieje podczas każdego z omówień, ty wyciągasz coś dla samego siebie, swoje własne wnioski. Tak więc nie zasypiasz, bo kołacze ci w głowie jedno pytanie: Moje, czy nasze? W końcu oddajesz się w objęcia Morfeusza. 
Po 16 godzinach snu czujesz się wypoczęty, ale co robić, skoro jest 5 nad ranem. Włączasz komputer, wchodzisz na profil Studia Filmowego TOR na YouTube i oglądasz film Constans. Kończysz go, dochodzi  7, a ty nie żałujesz tego, że nie możesz z powrotem zasnąć, ale tego, że nie masz się z kim podzielić swoimi przemyśleniami, bo cały dom śpi, a ludzie z którymi spędziłeś ostatnie 168 godzin twojego życia są rozproszeni po całej Warszawie i okolicach. Tak więc co robisz? 
Ubierasz się i wychodzisz na spacer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz