Jadąc na zimowisko miałam wiele
obaw. Bałam się, że nie zdążę nauczyć się tekstu na warsztat Oli Moskal, w
którym miałam grać. Nie znałam osób przydzielonych mi do pokoju. Myślałam o tym,
co będzie, jeśli okaże się, że nie jest tak fajnie, jakbym to sobie wyobrażała.
Oczywiście okazało się to kompletnie niepotrzebne. Wystarczyło, że otworzyłam
drzwi ośrodka, podbiegły do mnie Ada, którą znałam już z obozu z nieznaną mi
jeszcze wtedy Marysią. Wzięły moje rzeczy, w ciągu 5 sekund wniosły do pokoju i
przywitały się. To był pierwszy znak, że przyjechałam na zimowisko pełne Ogniskowiczów
tryskających energią.
Przez kolejne dni nie miałam czasu
na zupełnie nic, co można by uznać za zbędne, tak jak na przykład podrapanie
się po głowie. Od rana do wieczora biegałam od zajęć przez próby do warsztatu po
spotkania grupy, a byłam jedną z tych osób, które miały tam najmniej pracy.
Na zajęcia do grup instruktorskich
trafiłam do Pani Zosi. Bardzo się z tego cieszyłam. Na co dzień nie ma z nią
zajęć w Ognisku, czego bardzo żałuję. Było w nich pełno emocji, ruchu, energii,
kreatywności i wszystkiego innego, co się tylko jeszcze da. Nie dało się na
nich nudzić. Pani Zosia okazała się przy okazji zupełnie niesamowitą i
niepowtarzalną osobą. Zawsze z uśmiechem na ustach.
Po 3 dniach skończyły się zajęcia
instruktorskie, a czas, który wcześniej zajmowały, teraz zapełniły próby do
warsztatów i same warsztaty. Codziennie oglądaliśmy kilka z nich. Każdy inny,
wszystkie niesamowite. Największe wrażenie zrobił na mnie 3 warsztat Mikołaja
Szumowskiego pod tytułem: Warsztat, o
którym jutro i tak nikt nie będzie pamiętał. Był to monodram. Grał w nim
Janek Kwapisiewicz - przyjaciel Mikołaja, świetny aktor i niesamowity Ogniskowicz.
Ja odebrałam ten warsztat jako sztukę, o tym dlaczego warto żyć i co można
nazywać miłością. W tym spektaklu Janek mówił wszystko w imieniu Mikołaja - wyrażał to, co on myśli i czuje.
Pod koniec warsztatu na scenie pojawiła się dziewczyna Mikołaja - Ola Uma, jako
forma przedstawienia prawdziwej miłości. I wtedy łzy spłynęły mi po policzkach.
Nie mogłam potem przestać płakać przez cały wieczór, bo w tym warsztacie zobaczyłam jak piękne jest to, co on do niej
czuje. Przedstawił to wszystko w jednej postaci na scenie. Było to dla mnie coś
poruszającego i nie dawało mi spokoju jeszcze przez długi czas.
Kolejne dni mijały, kolejne
warsztaty, aż w końcu nadszedł czas pokazu Oli. To miała być moja pierwsza rola
w warsztacie - mój debiut. Przed wyjściem na scenę nie mogłam ustać.
Przechodziło przeze mnie tornado emocji. Wyszłam przed widownię, a emocje cały
czas narastały we mnie, było ich więcej i więcej i więcej. Opadły dopiero,
kiedy wszyscy zaczęli bić brawo i rozpoczęło się omówienie. To było dla mnie
niesamowite przeżycie. Na pewno będę je jeszcze pamiętać długi czas, tak jak
cały ten wyjazd. Zawsze będę wracać z tęsknotą myślami do czasów tego
zimowiska, bo nie ma nic piękniejszego niż grupa ludzi kochających sztukę i Ognisko.