środa, 4 grudnia 2013

Katarzyna Szołajska - Kobieta z głową w ręku


Widziłam dziś na przystanku kobietę z głową w ręku. Głowa była co prawda plastykowa, a powiewające na niej ogniście rude włosy – sztuczne, jednak klamka zapadła, rumak wyobraźni pobudzony niecodziennym obrazem zaczął galopować jak oszalały. Myśli splątały się jak obrazy pierwszego snu, nie chciały ustać w swoich igraszkach. W niedalekiej przeszłości intensywnie szukały przyczyny tej niedorzecznej sytuacji, odpowiedzi na pytania: Skąd się wzięła ta kobieta? Co stało się z resztą manekina? Dlaczego nie schowała głowy do torebki? Samowolna i niepokorna fantazja kreśliła już liczne scenariusze, których finalną, iście hamletowską sceną była kobieta z głową w ręku na przystanku. I wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że Ogniskowiczem zostaje się na całe życie. Trybiki raz obudzonej wyobraźni żyją własnym życiem. Hallinizm otwiera Ci oczy, hallinistyczne wychowanie odebrane w Ognisku sprawia, że inaczej postrzegasz rzeczywistość. Jesteś nie tylko bardziej otwarty i kontaktowy, zwracasz uwagę na dykcję ludzi, których los stawia na Twojej drodze, ale przywiązujesz również wagę do detali, niezauważalnych dla innych. Cenisz niebanalne spoty reklamowe, teledyski opowiadające jakąś historię, lubisz gry słowne, symboliczne obrazy, minimalizm i pewnie cieszą Cię ręcznie przygotowane prezenty. Może brzmi to górnolotnie, ale lubisz sztukę. Co prawda jesteś krytyczny i wymagający, ale samo obcowanie z kulturą wysoką sprawia Ci przyjemność, radość, gdyż Ognisko nauczyło Cię doceniać czyjąś pracę i we wszytskim, co oglądasz, odnajdywać pozytywne strony, czasem chociaż drobnostki. Sam też jesteś pracowity i zaradny. Bo czego innego spodziewać się po kimś, kto dorastając, zamiast spędzać wakacje na słonecznych plażach lub raczyć się telewizyjnymi głupstwami, na obozach godzinami prowadził burzliwe dyskusje, czy należy wejść z prawej czy z lewej strony sceny i jakie to będzie miało znaczenie? Zamiast uciąć sobie poobiednią drzemkę, biegał po pokojach, by skompletować strój admirała i przedłużacz, najlepiej z rozgałęziaczem, a w nocy żarliwie zakuwał tekst do warsztatu przyjaciela i intensywnie zastanawiał się, z czego zrobić brakującą zastawkę do swojego warsztatu. Założę się, że uniwersalna para czarnych spodni i niezawodny czarny t-shirt w Twojej szafie nadal zajmują honorowe miejsce. Mi na przykad obozowe przyzwyczajenia wciąż każą kupować wielobarwne sukienki. (Nie, dziś nie będę jeńcem grupy dyżurującej, mam na sobie każdy kolor! J ) Nie wiem, jaka byłabym, gdyby nie przytrafiłoby mi się Ognisko. Ale dzięki niemu na pewno wiem, co lubię.
Kiedy w 2009 r. pierwszy raz zobaczyłam clip „Chasing Pavements” do piosenki Adele, pomyślałam, że jest niesamowicie niespodziankowy. Krótka forma, pełna treści i ekpresji. Leżąca na chodniku para, która właśnie uległa wypadkowi samochodowemu, wykonuje taniec opowiadający historię ich związku. A przy tym efekt jaskrawie paradoksalny: taniec wykonywany jest na leżąco. Ten film urzekł mnie swoją oryginalnością. Zadziałał na mnie jak błyskawica, obudził nieokreślone i wielkie pragnienie, zaprasił do działania. Jeju, jak bardzo wtedy chciałam teleportować się na obóz ! A potem dzięki stronie otumachulskich.blogspot.com obejrzałam niespodzinkę pt. „Profil” i zrozumiałam, że mimo upływu lat i różnicy wieku wszyscy Ogniskowicze są tacy sami. Skoro po korytarzach Ogniska stąpało tysiące uczestników, niemożliwe, by każdy z nich miał własny, niepowtarzalny repertuar cech. Tym, co nas łączy, jest na pewno niespodziankowe postrzeganie świata. Ono ostaje się wobec wszelkich przynęt dorosłego umysłu i pewnie żyje dłużej niż on sam. Sprawdzę to! J O jego namacalnym wpływie na gust i poczucie humoru można przekonać się, oglądając niezwykły spektakl „TV LAB” w reżyserii wybitnego Ogniskowicza Wojtka Farugi. W projekcie występuje nietuzinkowa Grupa Dochodzeniowa, w składzie: Matylda Damięcka, Katarzyna Kołeczek, Agata Sasinowska, Jarek Sacharski i Bartek Magdziarz (Ogniskowicz na bogato J ). Już sama koncepcja widowiska, tzn. studio telewizyjne, automatycznie generujące swoją ramówkę, zagraniczne szlagiery z polskim tekstem, jak np. "Leżę na plaży w San Pedro” oraz jedynie czworo wykonawców wcielających się w liczne role, gwarantują udaną rozrywkę. Oniryczne fantazje mieszają się z „Dziennikiem telewizyjnym", prezentowanym z niemiecką mapą w tle, i telefonem marki tulipan przez bosego spikera w jaruzelskich okularach - oto szczypta soli dodana do monotonii otaczającej Cię rzeczywistosci, szturchaniec dla wyobraźni – istna niespodzianka!